Przez kilkanaście lat Zdzisława Grzybek ze Śleszowic zabiegała, prosiła i interweniowała w sprawie wyczyszczenia rowów przy drodze powiatowej. Odwiedzała urzędników, wydzwaniała, pisała pisma. Jednak urzędnicy nie przejmowali się uwagami kobiety, że przez niedrożny rów i przepusty woda przy większych opadach wlewa się na jej działkę, niszcząc drogę dojazdową i podtapiając budynki gospodarcze. Ale na początku sierpnia czara goryczy się przelała i kobieta postanowiła poprosić o pomoc naszą redakcję.
Dom Zdzisławy Grzybek położony jest przy drodze powiatowej biegnącej w kierunku Mucharza.
– Sprawę zaczęłam zgłaszać do starostwa jeszcze gdy starostą suskim był Andrzej Pająk. Czyli minęło już kilkanaście lat. Urzędnikom, naczelnikom i staroście tłumaczyłam, że od wielu lat rowy nie są czyszczone. W tym miejscu zjeżdża się z góry, a jak wiadomo z fizyki, woda spływa w dół. Przy większych opadach zbiera wszelakie śmieci z plastikowymi butelkami, patykami i drobnymi kamieniami. Do tego dochodzą opadające co roku liście. Zatem siłą rzeczy rowy stają się niedrożne, a przepusty się po prostu zatykają. Wszystko to dzieje się powyżej 20-30 metrów od naszego domu. Niestety, potem woda spływa na jezdnię, niosąc śmieci, patyki, kamyki i żwir, a następnie wlewa się na naszą działkę. Notorycznie niszczy nam drogę wjazdową, a często dochodzi do podtopień w budynkach gospodarczych. Przy tym wszystkim niszczy się także jezdnia powiatowa. Dlatego nie mogę zrozumieć, że urzędnicy nawet nie zainteresują się problemem i tym, co dzieje się z majątkiem powiatowym, za który przecież odpowiadają – żaliła nam się Zdzisława Grzybek na początku sierpnia.
To właśnie wtedy, wieczorem 5 sierpnia, przyszła wielka ulewa. Woda z niedrożnych rowów, nie mogąc płynąć przez zatkane przepusty, wlała się na posesję rodziny Grzybków. Wręcz zdarła nawierzchnię żwirową z drogi wjazdowej i podtopiła budynki gospodarcze obok domu.
– Wspólnie z mężem, rodziną i sąsiadami ratowaliśmy się jak tylko można było. Wtedy też stwierdziłam, że ta zabawa w kotka i myszkę w sprawie wyczyszczenia rowów trwa stanowczo za długo – mówi Zdzisława Grzybek i poprosiła nas o pomoc.
Odwiedziliśmy rodzinę Grzybków w Śleszowicach. Pokazali nam przydrożne rowy. Rzeczywiście, w części zalegały śmieci – głównie butelki plastikowe i puszki po piwie. Pełno było patyków, kamieni i naniesionego żwiru. Na innym fragmencie trudno było nawet dostrzec rów, który był tak zarośnięty wysoką trawą. Widać było, że urzędnicy dawno tutaj nie byli i nie interesują się stanem przydrożnych rowów.
Zapytanie w tej sprawie przesłaliśmy do Starostwa Powiatowego w Suchej Beskidzkiej drogą elektroniczną. Już po kilkunastu minutach zadzwoniono do nas z informacją, że problem został przekazany do odpowiedniego wydziału i stamtąd otrzymamy odpowiedź. Nadeszła ona po kilkunastu dniach.
– Rowy i inne elementy odwodnienia w ciągu dróg powiatowych są utrzymywane w miarę posiadanych środków finansowych. Jeśli chodzi o sprawę rowu w ciągu drogi powiatowej 1704 K w Śleszowicach, w rejonie posesji, skąd była zgłaszana interwencja, informuję, iż przedmiotowy rów został wyczyszczony – przekazał nam Igor Głuc, naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych, Rozwoju i Dróg w suskim starostwie.
To, że rów został wyczyszczony, potwierdziła nam Zdzisława Grzybek.
– Bardzo dziękuję redakcji za skuteczną pomoc – powiedziała nam Zdzisława Grzybek, nie ukrywając zadowolenia, że udało się załatwić sprawę, która ciągnęła się od kilkunastu lat.
Kiedy kolejny artykuł o PZD w Żywcu?
Może jutro, śledź uważnie tak jak i ja to robię. Tym razem spodziewana jest dymisja kierownictwa PZD a także kary dla zarządu starostwa.
Jeszcze piąty komentarz od Hermenegildy dla Marka. Sytuacja wyjątkowa, że radny okręgowy z wsi Żaby z gminy Węgierska Górka trafił na sesję Starostwa w Żywcu aby wręczyć osobiście petycję od mieszkańców w sprawie chodnika. Jak został potraktowany na sesji przez starostę? – można przeczytać. Jaki komentarz kogoś bliskiego samorządowi (tgb) – można przeczytać. Można się śmiać, Marek.
Tu będzie czwarty komentarz specjalnie dla Marka aby się pośmiał. Jest tak w praktyce, wesoły Marku, że między radnymi gminnymi i powiatowymi powinna być współpraca. A jak jest najczęściej? Radni gminni zgłaszają w sprawie problemu gminnego przy drogach powiatowych interpelacje do wójta a ten przyjmuje interpelacje że będzie wystąpienie z Urzędu Gminy na piśmie do starostwa, to problem starostwa. Później coś zostanie powiedziane na kolejne sesji w sprawie niechętnej odpowiedzi ze starostwa, ponarzekają na starostwo i po temacie. A jakie jest podejście w starostwie? Temat jest na waszym terenie w gminie, my nie użytkujemy np. chodnika, nie zaśmieciliśmy rowu we… Czytaj więcej »
Od 2 czy 3 kadencji są wybierani radni w okręgach. Gdzie oni są?
Po tej interwencji Redakcji powinno być skierowane pytanie do radnych gminnych dlaczego przez kilkanaście lat nie pomogli mieszkance gminy.
Sytuacja jedna z wielu, że starostwa olewają podobne interwencje od mieszkańców wsi. Nie od takich interwencji jest Redakcja lecz lokalni radni mają pomagać mieszkańcom. Ale nie nasza sprawa radnych gminnych choć temat dzieje się na terenie gminy, idź sobie mieszkańcu do radnych powiatowych. Standard.