Wydarzenia Cieszyn

Święto w rodzinie Szturców z Wisły. 101 lat trudów i radości

Fot. z rodzinnego albumu

W cieniu pandemii, ale za to w otoczeniu najbliższych i w serdecznej domowej atmosferze, upłynęły kolejne urodziny Emilii Szturc, najstarszej mieszkanki Wisły. Jubilatka urodziła się 26 marca 1920 roku, a więc 101 lat temu. Za nią dziesięciolecia wypełnione niezliczonymi trudami, ale też i promykami radości. I mnóstwo rozmów, które odbyła z ukochanymi dziećmi i wnukami, przekazując historię rodu.

Halina Szturc-Legierska, jedna z wnuczek 101-latki, wraz ze swoją córką Weroniką, wyciągają z rodzinnego albumu zdjęcia, na których uwiecznione zostały ważne momenty z życia Emilii Szturc. Konfirmacja, szkoła, drużyna harcerska, ślub, praca… Z fotografii patrzy na nas młoda kobieta o delikatnych rysach twarzy i pogodnym spojrzeniu, które zresztą zachowała do dziś. Z każdym łykiem kawy – ulubionego przysmaku 101-latki – zagłębiamy się w meandry jej życia. Interesujących wątków jest bardzo dużo, a na ich tle historia Śląska Cieszyńskiego…

Mała Emilia przyszła na świat w Wiśle jako szóste dziecko Ewy i Pawła Bujoków. Starsze rodzeństwo, oprócz pierworodnej Ewy, czyli Paweł, Emil, Gustaw i Jan, urodziło się w Łazach na Zaolziu, gdzie Paweł Bujok pracował na ko-palni. Gdy małżonkowie dorobili się, wrócili w rodzinne strony i kupili posiadłość w Wiśle, niedaleko willi Ochorowicza, gdzie wybudowali dom. Po Emilii, w perle Beskidów urodziło się także najmłodsze dziecko Bujoków – córka Maria, z którą jubilatka była wyjątkowo mocno związana przez całe życie. Ale wróćmy jeszcze na moment do Łazów, gdyż właśnie tam Ewa Bujok zdobyła umiejętności, które zdeterminowały jej późniejsze życie…

Emilia Szturc z drużyną harcerską (siedzi, druga od lewej, w warkoczach). Fot. z rodzinnego albumu

– Prababcia, mieszkając na terenie Czech, nawiązała kontakt z sąsiadką, która była bardzo znaną w tamtym regionie położoną. Widząc, że Ewa jest zaradną, odważną i silną kobietą, poprosiła ją o pomoc przy porodach w zamian za naukę. Ewie bardzo się to zajęcie podobało i po powrocie do Wisły, mimo ciężkiej pracy przy dzieciach i w polu, zaczęła wykorzystywać zdobyte doświadczenie. Została akuszerką, jedyną wówczas z taką dużą wiedzą w Wiśle. Kiedy po I wojnie światowej zaczęły rodzić się dzieci, miała ręce pełne roboty. Nieraz w nocy słychać było pukanie w okno z wołaniem o pomoc gospodarzy, którzy czekali na przyjście na świat swoich pociech – opowiada Halina Szturc-Legierska, która jest mocno związana ze swoją babcią i dzięki temu potrafi przekazać wiele szczegółów z jej życia.

„Jeweczko, zlitujcie sie, a pójcie chonem, bo sie ścigo. Dostaniecie za to kwolie mleka” – takie słowa niejednokrotnie wyrywały Ewę Bujok i pozostałych domowników ze snu. Akuszerka nigdy nie odmówiła pomocy. Nawet w trudnych warunkach, czy to śnieg, czy mróz, szła do rodzących kobiet i nie tylko pomagała im w wydaniu na świat potomstwa, ale także opiekowała się nimi po porodzie. Bardzo często dopiero po trzech dniach wracała wyczerpana do domu. – Prababcia odebrała około 300 porodów. Zawsze podkreślała, że nie zdarzyło się, by któreś z dzieci zmarło. Była z tego bardzo dumna. Zmarła w 1969 roku, tragicznie, po upadku na drodze, idąc do swojej córki Emilii. Jej mąż, Paweł, chorujący na płuca po pracy w kopalni, odszedł w 1951 roku. Dzieło prababci kontynuuje jedna z moich kuzynek, Elżbieta Piętko, która została położną – dodaje Halina Szturc-Legierska.

Ewa i Paweł Bujokowie ciężko pracowali, by wszystkie ich dzieci miały szansę zdobyć zawód. Paweł został elektrykiem, Jan – stolarzem, Emil – ogrodnikiem, a Gustaw pracował jako woźny w jednej z wiślańskich szkół. Ważną rolę w życiu rodzinnym odegrała najstarsza córka Bujoków, Ewa, która pomagała swojej mamie w gospodarstwie domowym i wychowywaniu kolejnych dzieci. To dzięki niej los dzisiejszej 101-latki splótł się ze znanym ewangelickim rodem Buzków z Końskiej koło Trzyńca…

I tutaj wędrujemy w naszej opowieści do niedużej wilii zwanej „Swobodą”, którą kupił w Wiśle prof. Józef Buzek. Pod Grónikiem spędzał wraz z rodziną i znajomymi każde wakacje. W tym czasie przez jego dom przewijało się wiele osób, które odgrywały znaczącą rolę w naszym kraju w okresie międzywojennym, m.in. marszałek sejmu Maciej Rataj czy premier II Rzeczypospolitej Władysław Grabski. Sam prof. Buzek, wybitny prawnik, statystyk, ekonomista, był także niebagatelną postacią na scenie politycznej, łącząc karierę naukową z pełnieniem mandatu najpierw posła na Sejm, a potem senatora pierwszej kadencji w II Rzeczypospolitej. Był ponadto współzałożycielem i dyrektorem Głównego Urzędu Statystycznego w Warszawie. Działał też na forum Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce.

Emilia Szturc z prof. Józefem Buzkiem. Fot. z rodzinnego albumu

– Rodzina babci mieszkała przez jakiś czas w sąsiedztwie wilii „Swoboda”. Pracowitość, zaradność, ale także religijność Ewy i Pawła Bujoków oraz ich córek zwróciły uwagę Józefa i Gertrudy Buzków, którzy zaproponowali najstarszej z dziewcząt wyjazd do Warszawy i pracę w charakterze gospodyni. Ewa przebywała w stolicy sześć lat. Z kolei Emilia zatrudniona została do pomocy w późniejszych latach, gdy profesor Buzek, niedługo po przewrocie majowym w 1926 roku, zachorował i osiadł w Cieszynie. Do jej obowiązków należało między innymi czytanie mu książek, gazet w języku polskim i niemieckim, chodzenie na spacery, a także pilnowanie, by o stałych porach zażywał lekarstwa. To, co go urzekało w babci, to jej piękny głos, wyćwiczony na lekcjach śpiewu i w kościelnym chórze. Śpiewała mu wszystkie piosenki, jakie znała. Opowiadała o górach, o dzieciństwie, twardym wychowaniu w ewangelickiej wierze i harcerstwie, do którego należała. W ostatnich chwilach życia była dla profesora podporą i dbała, by spędzał czas w miłej atmosferze. Wraz z nim i jego żoną jeździła do różnych ciekawych miejsc, sanatoriów, w których mogła zakosztować nieco wielkiego świata. To był bardzo szczęśliwy czas w życiu babci – mówi Halina Szturc-Legierska. Jak wspomina sama 101-latka, atmosfera w cieszyńskim domu Buzków była bardzo serdeczna i traktowano ją jak członka rodziny. Raz w miesiącu senatora odwiedzała hrabina Gabriela von Thun und Hohenstein z Kończyc Wielkich, a każdego dnia do swojego brata przychodził ks. Andrzej Buzek, by wspólnie się modlić.

Fot. z albumu rodzinnego

Po śmierci profesora w 1936 roku, młoda Emilia kończy gimnazjum dla dziewcząt w Cieszynie i wraca do Wisły. Zaczyna pracę u jednego z kupców, a potem zostaje kierowniczką w sklepie u Műllera w Wiśle „na Kałuży”. W międzyczasie poznaje Jana Szturca, wiślanina, urodzonego 21 maja 1914 roku. Młodzi biorą potajemny ślub 21 stycznia 1943 roku w kościele ewangelickim w Wiśle Centrum, a ewangelicki chór półgłosem śpiewa im kilka pieśni. Szczęście małżonków nie trwa jednak zbyt długo, wszak to środek II wojny światowej…

Już na drugi dzień pan młody zostaje powołany do Wehrmachtu. Zalana łzami Emilia zostaje sama przez kolejne lata. Nadal pracuje w sklepie, a w czasie wojny pomaga Żydom. Koniec wojennej zawieruchy nie oznacza jednak spokoju dla rodziny. Szczęście trwa tylko chwilę. Rodzą się dwaj synowie, Andrzej i Jan, ojciec naszej rozmówczyni, Haliny Szturc-Legierskiej. Wraz z innymi góralami Jan Szturc zaczyna walkę w antykomunistycznym podziemiu, przeciwstawiając się narzuconej siłą władzy.

Zdjęcie ślubne. Fot. z albumu rodzinnego

24 marca 1952 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Stalingradzie skazuje go na 12 lat pozbawienia wolności. Emilia kolejny raz zalewa się łzami. Jest rozgoryczona. Zostaje bez środków do życia. Nie wie, jak poradzi sobie z dwójką dzieci, a mimo tego odnajduje w sobie pokłady siły, by walczyć o rodzinę. Wychowuje synów najlepiej jak może, a wszystkie zarobione pieniądze wozi adwokatom z błaganiem, by ratowali jej męża, który w więzieniu poważnie podupada na zdrowiu. Szturmuje też niebo, modląc się o wzmocnienie, bo sama nie udźwignie wszystkich ciężarów.

– To były najtrudniejsze momenty w życiu dla babci. Z bólem serca odwiedzała dziadka w więzieniu, przywożąc jedzenie, wspierając jak tylko się dało. Wreszcie, po wielkiej walce, schorowany dziadek wyszedł na wolność – opowiada Halina Szturc-Legierska. W późniejszych latach małżonkowie doczekali się jeszcze kolejnego syna, Józefa, ale w 1978 roku Jan Szturc umiera. Wdowa pozostała mu wierna przez całe życie, nosząc na palcu srebrną obrączkę i mając w głowie mężczyznę, który w ciemnym kościele ślubował jej miłość i swoje zdrowie poświęcił dla lepszego świata dla swoich dzieci.

Fot. z rodzinnego albumu

Emilia Szturc, mimo trudów, była zawsze niezwykle życzliwą i pomocną osobą, a jej wiara nie zachwiała się. Otoczona opieką całej swojej rodziny spędza rok za rokiem, obdarowując bliskich jedynym w swoim rodzaju uśmiechem. On od początku torował jej ścieżki do ludzkich serc, a pracowitość i bogobojność były dewizą. 101-latka doczekała się 8 wnucząt, 16 prawnucząt i 2 praprawnucząt, a kolejne są już w drodze. Oprócz kawy, uwielbia kwiaty i słodycze, choć ze względu na dietę, nad której najlepszymi wartościami czuwa synowa Danuta, słodkości spożywa bardzo mało. Wszystko wskazuje na to, że jubilatka długowieczność ma w genach, gdyż jej babcia dożyła swoich 105. urodzin.

Pani Emilii życzymy dalszego powodzenia, zdrowia i jak najwięcej czasu z bliskimi, by snuć kolejne opowieści… A historia tej rodziny niech będzie inspiracją dla innych, aby szukać swoich korzeni i pielęgnować relacje póki jest ku temu okazja…

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Weronika
Weronika
3 lat temu

Nasza kochana prababcia ❤️

Dorschen
Dorschen
3 lat temu

Przytulamy i gratulujemy pani Emilio!