Wydarzenia Bielsko-Biała

Szkoła dla przyszłych olimpijczyków

Grafika: Pixabay

Bielsko-Biała to miasto ze sportowymi ambicjami. Tak przynajmniej można sądzić patrząc, ile ratusz łoży na sport – chodzi o grube miliony! Publicznym groszem hojnie wspierane jest piłkarskie TS Podbeskidzie czy siatkarski BBTS. Imponujących obiektów sportowych stolicy Podbeskidzia może zazdrościć niejedno większe miasto. Tymczasem jeśli chodzi o dyscypliny olimpijskie, bielski sport można uznać za jałową pustynię.

Wystarczy wspomnieć, że ostatni raz medale olimpijskie sportowcy z Bielska-Białej wywalczyli w 1976 roku na igrzyskach w Montrealu (brąz Leszka Błażyńskiego w boksie i srebro Jerzego Pietrzyka w sztafecie 4 x 400 m)!
Czyżby teraz w blisko 200-tysięcznej aglomeracji nie było uzdolnionej sportowo młodzieży? A może nikomu nie chce się już trenować tak ciężko, by odnieść sukces na olimpiadzie? Czy może po prostu nie ma tu klubów sportowych, w których przyszli olimpijczycy mogliby rozwijać swój talent? Nic z tych rzeczy – twierdzą znawcy tematu. Wszystko to jest. Nie brakuje młodych ludzi garnących się do sportu, klubów i trenerów. Mają gdzie ćwiczyć i podnosić swoje umiejętności. Brakuje czegoś innego – stworzenia przyszłym olimpijczykom warunków do tego, aby mogli łączyć naukę w szkole z morderczym treningiem. W mieście nie ma bowiem szkoły mistrzostwa sportowego (nie licząc prywatnej, prowadzonej przez BTS Rekord, ukierunkowanej wyłącznie na szkolenie piłkarzy). Bez takiej placówki o przyszłych mistrzach olimpijskich rodem z Bielska-Białej (co pokazuje historia kilku ostatnich dekad) nie ma co marzyć. Po prostu nauki w „normalnej” szkole nie da się pogodzić z cyklem i rygorem treningowym, jakim rządzi się sport wyczynowy.

O to, aby szkoła sportowa z prawdziwego zdarzenia z przeznaczeniem dla młodych sportowców uprawiających dyscypliny olimpijskie w końcu w Bielsku-Białej powstała, środowiska związane z bielskim sportem olimpijskim czynią starania od wielu lat.

I choć sam pomysł przyjmowany jest przez samorząd raczej pozytywnie, to jednak konkretów wciąż brak. Co gorsza nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie mogło się coś w tej materii zmienić. Tak przynajmniej wynika z lektury odpowiedzi na interpelację radnego Rafała Ryplewicza w sprawie utworzenia SMS w Bielsku-Białej. Nie dość, iż pismo to rozwiewa wszelkie nadzieje na rychłe uruchomienie takiej placówki, to jeszcze pokazuje, że władze miasta nie do końca rozumieją istotę problemu.

Tomasz Chmielniak z klubu sportowego Janosik wyjaśnia, iż mówiąc o sporcie na poziomie wyczynowym trzeba wiedzieć, że chodzi o określony cykl treningowy, w którym młody sportowiec w ciągu dnia musi odbyć co najmniej dwa profesjonalne treningi. Dotyczy to także nawet najmłodszych sportowców w wieku 9 czy 10 lat. Bo właśnie w takim wieku rozpoczyna się w dzisiejszych czasach przygodę z wyczynowym sportem. Taki dzieciak musi też chodzić do szkoły i jakoś łączyć naukę z treningami. Wygląda to mniej więcej tak, że przed lekcjami, czyli najczęściej o 6.00, rodzice prowadzą młodego sportowca, na salę gimnastyczną, basen, stadion czy kort, gdzie trenuje przez jakieś półtorej godziny, po czym idzie do szkoły. Po lekcjach ponownie pojawia się na treningu i tak jest przez okrągły rok. A w szkole nie ma dla niego taryfy ulgowej. Jak długo można to wytrzymać? To nie wszystko. Bo jeśli nawet rodzina przyszłego mistrza jest w stanie tak funkcjonować, a on nam nie zniechęci się to takiego trybu życia, to i tak rozwiązanie to wystarczy tylko na początkowym etapie sportowej kariery. W wieku 13-14 lat rozpoczyna się kolejny etap sportowego wtajemniczenia. Młody człowiek rozpoczyna wtedy rywalizację z innymi już w zawodach rangi mistrzowskiej (odpowiednimi do swojego wieku). Okazuje się wtedy, iż nawet ci najbardziej utalentowani, jeśli nie uczęszczają do szkół sportowych, mają problem, aby dotrzymać kroku swoim rówieśnikom uczącym się właśnie w takich szkołach. – Na tym etapie rywalizacji nauki w „zwykłej” szkole średniej nie da się już połączyć z wielogodzinnymi treningami. Problem jest więc taki, że najpierw, gdy dzieciak ma 6 lat zachęcamy jego rodziców do tego, aby wspierali go w jego wysiłkach, aby później, gdy ukończy podstawówkę powiedzieć im, że nie jesteśmy już w stanie zapewnić dziecku warunków do tego, aby nadal mogło uprawiać sport na wyczynowym poziomie. A to dlatego, że w Bielsku-Białej nie ma szkoły, która takie warunki mogłaby mu stworzyć – mówi Tomasz Chmielniak.

Efekt jest taki, iż nawet bardzo obiecujące talenty kończą na tym etapie swą przygodę z wyczynowym sportem lub – aby ją kontynuować – muszą przenieść się do do innego miasta do szkoły sportowej.

Co władze Bielska-Białej chcą w tej kwestii zaoferować młodym sportowcom? „Mając na uwadze zainteresowania środowisk szkolnych rozwojem kultury fizycznej na wniosek dyrektorów szkół (…) zwiększono liczbę zajęć edukacyjnych z wychowania fizycznego z przeznaczeniem na realizację w wybranych oddziałach i grupach międzywydziałowych określonych dyscyplin sportowych, prowadzonych przez wykwalifikowanych trenerów. W Szkołach Podstawowych numer 1, 33, 28 i 26 realizowana jest zatem odpowiednio: lekkoatletyka, piłka siatkowa piłka nożna – odpisał na interpelacje radnego Ryplewicza zastępca prezydenta miasta Piotr Kucia.

Chcąc wychować w Bielsku-Białej przyszłych olimpijczyków, odnoszących sukcesy na miarę Ireny Szewińskiej czy Otylii Jędrzejczak, nie wystarczy w kilku szkołach podstawowych zwiększyć liczbę zajęć z WF-u. Trzeba sprawić, aby młody człowiek mógł na przykład w ramach treningu przepłynąć w tygodniu ponad 60 kilometrów, przebiec kilkaset kilometrów czy na sali ćwiczeń spędzić kilkadziesiąt godzin, a jednocześnie nie zapuścił się w nauce i w przyszłości był w stanie zdać maturę. Takie warunki oferują wyłącznie szkoły sportowe i tę oczywistą prawdę odkryto już wiele lat temu.

Wiceprezydent zwrócił uwagę jednak również na inny szczegół. „W minionych latach kilkakrotnie czyniono próby utworzenia szkół czy oddziałów tego typu, co na etapie konkretnych deklaracji rodziców kończyło się niepowodzeniem” – napisał Piotr Kucia, co mogłoby oznaczać, że wbrew powszechnym opiniom zainteresowanie rodziców posłaniem dziecka do szkoły sportowej jest w Bielsku-Białej niewielkie. Pokazuje to też przykład klas sportowych o profilu pływackim na poziomie szkoły podstawowej w Zespole Szkół Ogólnokształcących im. Armii Krajowej. „W bieżącym roku szkolnym, z uwagi na niewystarczającą liczbę chętnych uczniów, nie otwarto klasy pierwszej” – tłumaczy w piśmie wiceprezydent Kucia, dodając jednak, iż planowana jest kontynuacja tego profilu nauczania w kolejnych latach szkolnych.

Tomasz Chmielniak nie zgadza się jednak z opinią, że szkoła sportowa nie ma w Bielsku-Białej racji bytu. Przy czym nie kryje, że faktycznie placówka ukierunkowana wyłącznie na pływanie może mieć problemy z naborem odpowiedniej liczby utalentowanej pływacko młodzieży. Chodzi jednak o to, aby utworzyć w mieście szkołę sportową (podstawową i średnią), do której mogliby uczęszczać młodzi sportowcy reprezentujący wszystkie dyscypliny olimpijskie. Taką gdzie matematyki, polskiego czy chemii uczyliby się w jednej klasie przyszli lekkoatleci, pływacy czy bokserzy. Placówka o tak szerokim profilu – przekonuje powołując się na własne obserwacje i wieloletnie trenerskie doświadczenie – problemu z naborem uczniów na pewno by nie miała. Dlatego też uważa, że odpowiedź władz miasta na interpelację radnego Ryplewicza sprawy nie zamyka, a środowiska sportowe nadal będą czynić starania, aby taka placówka w Bielsku-Białej jednak powstała.

Bo jeśli tak się nie stanie to nadal jedynym złotym medalem olimpijskim wywalczonym przez bielszczanina może być jeszcze bardzo długo ten Mariana Kasprzyka z igrzysk z Tokio z 1964…

google_news