Tanio już było. Na czyją kieszeń te mieszkania?

Wynajęcie mieszkania w Bielsku-Białej to obecnie prawdziwa droga przez mękę. No chyba, że ma się worek pieniędzy. Zwykły zjadacz chleba ma jednak kłopot ze znalezieniem lokalu w przystępnej cenie.

W mieście brakuje mieszkań na wynajem w średnim standardzie, takich oferowanych w blokach czy w starszych kamienicach. Jeden z naszych rozmówców, pracownik lokalnego biura nieruchomości, zaznacza, że obecnej sytuacji nie należy bezpośrednio wiązać – jak ktoś mógłby przypuszczać – z falą uchodźców z Ukrainy.

Problemy zaczęły się znacznie wcześniej. Oczywiście Ukraińcy też poniekąd się do tego przyczynili, lecz raczej nie ci, którzy trafili do Bielska-Białej w ostatnim czasie. Już dawniej wiele mieszkań wynajmowali zagraniczni robotnicy z Ukrainy i nie tylko (lub wynajmowali dla nich pracodawcy), zatrudnieni w bielskich firmach i zakładach pracy.
Problem leży gdzie indziej i ma znacznie bardziej złożoną przyczynę niż mogłoby to wynikać z prostych obserwacji. Jak wspomnieliśmy brakuje mieszkań w średnim standardzie, a na takie jest największy popyt. – Ludzie są najbardziej zainteresowani mieszkaniami, które można wynająć nie drożej niż za dwa, góra dwa i pół tysiąca złotych miesięcznie. A najlepiej w przedziale od tysiąca do dwóch tysięcy – mówi Marian Łuka, właściciel jednej z bielskich agencji nieruchomości.

Płacenie wyższego czynszu mało komu się opłaca. Specjaliści od nieruchomości tłumaczą to tak: jeśli kogoś stać na to, żeby wyłożyć miesięcznie trzy, cztery albo i więcej tysiące złotych, to lepiej wziąć kredyt i kupić mieszkanie. I zamiast płacić najemcy, spłacać tymi pieniędzmi raty kredytu. Dlatego popyt na drogie mieszkania na wynajem jest ograniczony.

A dlaczego brakuje tych w średnim standardzie? Bo od lat takich mieszkań w Bielsku-Białej w praktyce już nikt nie buduje, pomijając mieszkania komunalne wznoszone przez gminę, ale te wynajmowane są na pozarynkowych zasadach. Powstają co prawda jak grzyby po deszczu nowoczesne apartamentowce wznoszone przez firmy deweloperskie, ale są to mieszkania o wysokim, a nawet bardzo wysokim standardzie. Tańszych deweloperzy raczej nie budują, bo się nie opłaca. Na droższych można lepiej zarobić.

Tych najbardziej poszukiwanych mieszkań zatem nie przybywa, a zainteresowanie najmem od dawna jest w Bielsku-Białej spore. Wszystko co było dostępne na rynku jest w praktyce zajęte, a zapotrzebowanie nie spada. To sprawia, że w ofercie większości bielskich agencji nieruchomości trudno znaleźć tanie mieszkanie na wynajem.
– Wygląda to tak, że jeśli jakiś lokal się zwalnia, to od razu znajdują się na niego chętni. Bo klienci cały czas pytają o mieszkania na wynajem – tłumaczy Marian Łuka. Poszukiwane są zarówno małe kawalerki, jak i duże wielopokojowe lokale.

Taka sytuacja nie spowodowała jednak – przynajmniej na razie – jakiegoś drastycznego wzrostu cen najmu, choć jest coraz drożej. Ceny najmu wzrosły w ciągu roku o jakieś 10-15 procent. Sprawdzamy ceny bielskich mieszkań w internecie. Większość cen zaczyna się od dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Taniej trudniej coś wyszukać. W oczy rzuca się jedna ciekawa oferta – dwupokojowe mieszkanie z garażem za 1450 złotych. Najtańsze mieszkania, jakie wypatrzyliśmy, kosztowały po tysiąc złotych miesięcznie. Były to niewielkie jednopokojowe lokale. Pierwszy w rejonie centrum (36 mkw powierzchni), drugi w Kamienicy (25 mkw).
Jest jednak pewna nadzieja. Wiele lokali użytkowych, zwłaszcza budowanych z myślą o biurach, stoi pustych. Chętnych na takie lokale jest teraz niewielu. Nic prostszego, jak zmienić sposób użytkowania tych przestrzeni i przerobić lokale użytkowe na mieszkalne. Właściciele takich nieruchomości najwyraźniej zaczęli powoli dostrzegać tę rynkową niszę. Tak stało się chociażby w centrum miasta, przy ulicy Barlickiego, gdzie duży, stosunkowo nowy budynek wzniesiony z myślą o funkcji biurowo-usługowej w części został przerobiony na mieszkania. Być może takich sytuacji będzie wkrótce więcej.