Bielsko-Biała Kultura i rozrywka

Wielki powrót Kasi Pietrzko do Bielska-Białej. Zachwyciła „Listami Norwida”

Zdjęcia: Dorota Koperska

Stworzonym na specjalne zamówienie festiwalu „Chopin i Jego Europa” projektem „Listy Norwida” po tym, gdy zachwycił słuchaczy w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej, teraz delektowali się goście bielskiej Cavatiny Hall. Satysfakcja była tym większa, że twarzą projektu jest Kasia Pietrzko, znakomita pianistka z Bielska-Białej, a – prócz jej tria – usłyszeliśmy saksofonistę Macieja Kądzielę i aktora Andrzeja Chyrę.

Koncert odbył się w czwartek, 28 kwietnia. „Listy Norwida” to jedyny w swoim rodzaju projekt, w którym Kasia Pietrzko czaruje nie tylko wirtuozerią, ale wielką wrażliwością i subtelnością, świetnie się przy tym uzupełniając z porywającą grą Macieja Kądzieli. Tworzony przez muzyków niepowtarzalny nastrój przełamuje wielka charyzma Andrzeja Chyry, który podjął się recytacji listów wielkiego poety, momentami wywołując na słuchaczach wręcz piorunujące wrażenie. Kto nie przeżył tego na żywo, może sięgnąć po znakomite nagranie „Listów” z Filharmonii Narodowej, udostępnione na kanale „Chopin Institute” na YouTube.

Kasi Pietrzko podziękowano długimi owacjami na stojąco i bukietami kwiatów. Potem był czas długich rozmów z bliskimi, znajomymi i fanami, bo każdy chciał zamienić parę słów z pianistką, która na muzycznym rynku coraz bardziej wyróżnia się nie tylko własnym stylem, ale też odwagą realizowania tak ambitnych projektów, jak choćby ten z dużym jazzowym składem i chórem podczas ostatniej „Jazzowej Jesieni” w Bielskim Centrum Kultury, kiedy to wcieliła się także w rolę dyrygentki.

Sama artystka nie kryje satysfakcji po prezentacji „Listów” w Bielsku-Białej. – To był drugi koncert projektu specjalnego z interpretacjami Norwida, ale nie mniej wyjątkowy, bo zagrany w rodzinnym mieście w pięknej Cavatina Hall. Z każdym koncertem w Bielsku-Białej czuję większą wdzięczność dla publiczności, która jest wierna, czujna i wspierająca od początku mojej kariery. Wraz z moim Trio do projektu zaprosiłam wybitnego saksofonistę Macieja Kądzielę, z którym skomponowałam muzykę i Andrzeja Chyrę, charyzmatycznego aktora filmowego i teatralnego, nieustannie poszukującego nowych form wyrazu oraz nieoczywistych, artystycznych konfrontacji. To wspaniałe, jak sztuka muzyki i wierszy łączy się poprzez wspólną improwizację na scenie i otwartą interpretację. Już za parę miesięcy ukaże się płyta, którą będziemy promować wieloma koncertami w całej Polsce, na które już gorąco zapraszam! – mówi naszej redakcji pianistka.

Swoimi wrażeniami podzieliła się z nami melomanka, która – z jednej strony – jest oczarowana talentem bielszczanki, a – z drugiej – nie może zrozumieć, dlaczego podczas tak wyjątkowego koncertu było sporo wolnych miejsc. – Obudźcie się, bielszczanie! Kochacie jazz, tłumnie przybywacie na Bielską Zadymkę Jazzową. Gdzie byliście, kiedy w nowoczesnej sali koncertowej Cavatina Hall prezentowała jazzowo-poetycką wersję „Listów Norwida” prawdziwa perła Bielska, piękna i utalentowana Kasia Pietrzko? – pyta mieszkanka Czechowic-Dziedzic. – Trzeba mieć talent i niezwykłą osobowość, żeby przekonać do tak ambitnego projektu wybitnego aktora Andrzeja Chyrę i tak znakomitego instrumentalistę jak Maciej Kądziela. Te wszystkie zalety ma wychowanka bielskiej szkoły muzycznej Kasia Pietrzko. „Listy Norwida” wykonane przez Trio Kasi z gościnnym udziałem Macieja Kądzieli i znakomitego aktora i reżysera Andrzeja Chyry to nie tylko popis muzyczny, ale fantastycznie wyreżyserowany i perfekcyjnie wykonany spektakl słowno-muzyczny. Znany nam głównie z małego i dużego ekranu Andrzej Chyra wplótł tu poezję „Trzeciego Wieszcza” poświęconą Fryderykowi Chopinowi w nastrojowy jazzowy poemat. W jego recytacji było i piano, i mezzoforte, a nawet fortisimo, a nade wszystko cała gama emocji wynikających z treści listów wieszcza do geniusza – recenzuje melomanka.

Jak dodaje, pianistyczne popisy Kasi w jej własnych utworach plasują ją na najwyższym miejscu na krótkiej światowej liście pianistek i kompozytorek jazzowych. – I powiedzieć, że jest to kobiecy jazz, to za mało, to wirtuozeria pełna temperamentu, karkołomnych technicznych figur rytmicznych, melodycznych i lirycznej melodyjności godnej ballad Krzysztofa Komedy. Równie pięknie brzmiały wykonane pizzicato i smyczkiem improwizacje kontrabasisty Andrzeja Święsa, a wykony perkusisty Piotra Budniaka były subtelne, delikatne, a i gromkie jak górski strumień. Saksofon w ustach M. Kądzieli raz brzmiał nostalgicznie, czasami jak słodki głos ukochanej, innym razem jak płacz oseska, a czasem jak szept kochanka. Dojmujące były unisona fortepianu, kontrabasu i saksofonu. Brzmiały jak dramatyczne wezwania do mówienia jednym głosem… Wspaniale było spędzić ten czwartkowy wieczór z artystami tej rangi tak zaangażowanych w metafizyczny dialog ze słuchaczem – puentuje ten jakże cudowny opis nasza czytelniczka.

Zdjęcia:
DOROTA KOPERSKA PHOTOGRAPHY

google_news