Mecz LKS Goleszów – WSS Wisła miał jednostronny przebieg. Goście strzelili pod Chełmem sześć goli, nie tracąc żadnego i zasłużenie zdobyli komplet punktów.
Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że dojdzie do takiego pogromu miejscowych. Co prawda wiślanie mieli przewagę, ale do bramki trafili tylko raz. W 34. minucie z rzutu wolnego dośrodkował Robert Lapczyk, tuż sprzed linii końcowej piłkę głową zgrał do środka Mateusz Tomala, a Wojciech Małyjurek mocnym strzałem dał ekipie spod Baraniej Góry prowadzenie.
Worek z bramkami rozsypał się dopiero po przerwie. W 54. minucie Robert Lapczyk dostał świetne podanie od Mateusza Tomali, znalazł się “sam na sam” z golkiperem zespołu gospodarzy i z zimną krwią posłał futbolówkę do siatki. – Do tego momentu spotkanie było wyrównane. Nasz drugi gol zabił ten mecz, bo rywale się odsłonili a my ich pokaraliśmy skutecznymi atakami – powiedział po meczu Tomasz Wuwer, trener WSS Wisła.
Tak rzeczywiście było. W kolejnych minutach wiślanie coraz mocniej nacierali i jeszcze czterokrotnie trafiali do bramki bezradnego beniaminka. W 72. minucie po szybkiej akcji trzeciego gola dla WSS-u zdobył Dawid Mazurek. Kolejne dwa trafienia były dziełem najlepszego snajpera okręgówki Szymona Płoszaja. Bramkostrzelny napastnik pokonywał golkipera z Goleszowa w 83. i 86. minucie gry. Szczególnie pierwsze trafienie było rzadkiej urody. Andrzej Nowakowski, bramkarz ekipy gości, wznowił grę prosto do Szymona Płoszaja a ten popisał się precyzyjnym lobem ze znacznej odległości. Goleszowian dobił w 90. minucie Robert Lapczyk, ustalając wynik meczu na 0:6.
– Jak się popełnia tak dużo szkolnych błędów to po prostu nie da się wygrać z taką drużyną jak Wisła. My ich popełniamy sporo, stąd nasze wyniki są, jakie są – podsumował Grzegorz Wisełka, trener LKS Goleszów.