To jej reakcja zapobiegła kolejowej katastrofie, która mogła pochłonąć ludzkie życia. Miesiąc po tym zdarzeniu Beata Szatanik, zwrotnicza z czechowickiej stacji kolejowej, została oznaczona przez ministra infrastruktury.
6 czerwca minister infrastruktury Dariusz Klimczak wręczył Beacie Szatanik – zwrotniczej ze stacji Czechowice-Dziedzice, pracownicy spółki PKP PLK SA, Odznakę Honorową „Zasłużony dla Kolejnictwa”. – Beata Szatanik miesiąc temu, podczas pełnienia obowiązków służbowych, znalazła na torach niewybuch. O zdarzeniu natychmiast poinformowała dyżurnego ruchu. Dzięki jej szybkiej, skutecznej i zdecydowanej reakcji udało się wykryć zagrożenie i uniknąć bardzo niebezpiecznej sytuacji dla życia i zdrowia wielu osób – podkreślają w ministerstwie.
– Polska kolej jest bezpiecznym środkiem transportu. Jednak o to bezpieczeństwo trzeba ciągle dbać, starać się eliminować potencjalne ryzyka i możliwe zagrożenia. Pani zdecydowana postawa jest przykładem, że praca na kolei jest służbą, dzięki której możemy bezpiecznie podróżować – zwrócił się odznaczonej minister. Za odpowiedzialną postawę podziękował jej również Piotr Wyborski, prezes zarządu PKP Polskich Linii Kolejowych SA.
Beata Szatanik pracuje w PKP Polskich Liniach Kolejowych od 2011 roku. Od początku swojej ścieżki zawodowej pełni obowiązki zwrotniczej na stacji Czechowice-Dziedzice.
W Czechowicach-Dziedzicach mogło dojść do bardzo poważnej w skutkach katastrofy. 6 maja na torach kolejowych został celowo umieszczony przedmiot, który okazał się pociskiem artyleryjskim. Znajdował się na prętach kontrolnych prawej półzwrotnicy. W porę został jednak zauważony przez Beatę Szatanik, która natychmiast powiadomiła zwierzchników. Informację otrzymali dyspozytor zakładu, kierownictwo sekcji oraz służby. Zwrotnicza do czasu przybycia służb pozostała w rejonie znalezionego niewybuchu na wypadek konieczności ostrzeżenia osób nieuprawnionych do przebywania na terenie kolejowym. Ruch pociągów po torach linii kolejowej nr 790 oraz po torach linii nr 93 został wstrzymany.
Na miejscu policjanci przeprowadzili rozpoznanie minersko-pirotechniczne, które potwierdziło, że jest to radziecki pocisk moździerzowy o długości około 20 centymetrów pochodzący najprawdopodobniej z czasów drugiej wojny światowej. Pocisk został przewieziony przez pirotechników z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji KWP w Katowicach w bezpieczne miejsce przeznaczone do neutralizacji materiałów wybuchowych. Tam został poddany próbie sprawności bojowej. Okazało się, że jego eksplozja mogła być bardzo niebezpieczna i spowodować katastrofę.
Współpraca bielskich i katowickich policjantów pozwoliła ustalić, a następnie zatrzymać 63-latka, odpowiedzialnego za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyzna usłyszał już zarzuty i został aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu kara do 8 lat więzienia.
O zdarzeniu pisaliśmy już TUTAJ.