Sport Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Zdziesiątkowany i rozbity Beskid

Jak po grudzie idzie w rundzie wiosennej andrychowskiemu Beskidowi. W sześciu meczach zdobył zaledwie dwa punkty. W sobotę podopieczni Krzysztofa Wądrzyka doznali czwartej porażki. Po bolesnej przegranej z Hutnikiem Kraków coraz bardziej zaczyna im się palić grunt pod nogami.

Początek spotkania na Suchych Stawach nie wróżył późniejszej katastrofy. Co prawda gospodarze mieli więcej okazji bramkowych, ale nie wypracowali sobie żadnej po której realnie mógłby paść gol. Andrychowianie także się starali, ale ich akcje były rozbijane w okolicach 16 metra. Najlepszą mieli w 26 min. gdy najpierw atomowe uderzenie oddał Oleksandr Lozniak, ale piłka została zablokowana. Trafiła jeszcze pod nogi Tomasza Moskały i wydawało się, że bramka musi paść, ale i tym razem futbolówka trafiła w obrońcę.

Minutę później rozpoczął się dramat Beskidu. Goście przeprowadzili szybką akcję prawym skrzydłem. Nieszczęściu usiłował zapobiec  Maciej Penkala. Wybiegł daleko za pole karne, ale zamiast przerwać akcję… zatrzymał piłkę ręką. Decyzja arbitra mogła być tylko jedna. A, że przed tygodniem kontuzji nabawił się pierwszy bramkarz Beskidu Marcin Soldak to andrychowianie przyjechali do Nowej Huty bez rezerwowego golkipera. W efekcie w miejsce odesłanego pod prysznic Penkali między słupkami stanął Grzegorz Talaga. – Prawidłowa decyzja. Nie ma co mówić, ale wcześniej zabrakło nam agresji, o której tyle mówiliśmy – mówił na gorąco Krzysztof Wądrzyk.

Po chwili nie pozostawił na sędziach, a szczególności suchej nitki. Po wznowieniu gry z rzutu wolnego pod andrychowską bramką powstało zamieszanie, a piłkę do siatki posłał Jerzy Kołakowski. Pomimo protestów drużyny gości oraz trenera sędzia wskazał na środek boiska. – Przecież to był ewidentny spalony. Absorbował uwagę bramkarza – pieklił się andrychowski szkoleniowiec.

Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry pod bramką gości znowu się zakotłowało. Grzegorz Talaga uwijał się jak w ukropie. Odbił dwa strzały z bliskiej odległości, ale przy dobitce Tomasza Jaklika był bez szans. I gdy wydawało się, że był to gol do szatni na strzał z narożnika pola karnego zdecydował się Michał Guja. Rogal wylądował przy dłuższym słupku.

Po zmianie stron gospodarze nie forsowali tempa, ale i tak raz po raz zapuszczali się pod andrychowską bramkę i kilkukrotnie Grzegorz Talaga mógł się wykazać. Jednak przy strzałach Kamila Sobali (59 min.) i Michała Gui (67 min.) był bezradny.    

Hutnik Kraków – Beskid Andrychów 5:0 (3:0)

Beskid: Penkala, Młynarczyk, Kmiecik (od 72 min. Wandzel), Senderski, Talaga, Kasiński (od 70 min. Marczak), Lozniak, Moskała (0d 64 min. Zaremba), Stróżak (od 85 min. Pawełczyk), Marczyński, Koim.

Hutnik: Siwiecki, Makuch, Jaklik, Bienias, Byrski, Antoniak, Kędziora, Świątek, Guja, Kołakowski, Sobala oraz Migdał, Serafin, Wiśniewski, Kotwica, Tyrpuła, Wiatr, Król.

Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski

 

google_news