Za kratami spędził kilkanaście lat. Pił na umór, kradł i wdawał się w bójki. Gdy po sześćdziesiątce wyszedł z więzienia, nie miał już do czego wracać. Zamieszkał w piwnicy, za kompanów mając tylko szczury. Teraz chce udowodnić, że nawet człowiek, który zrobił tyle złego, może się zmienić.
62-letni bielszczanin ma bogatą przeszłość kryminalną. Pierwszy raz do więzienia trafił w 1984 roku. W pracy, głównie na budowie, pił i kradł co popadło. Wdawał się też w bójki. – Nie byłem dobrym człowiekiem. Narobiłem bałaganu, choć siedziałem za samą „drobnicę”, w tym za niepłacenie alimentów. Gorzała i złe towarzystwo swoje robią. Mam czworo dzieci, które kiedyś bardzo mnie lubiły, ale teraz nawet nie wiem gdzie mieszkają – opowiada pan Andrzej.
Gdy w styczniu ubiegłego roku wyszedł zza krat, okazało się, że nieopłacanego mieszkania gminnego w centrum Bielska-Białej już nie ma. – W jednej chwili zostałem bezdomnym. Zamieszkałem w piwnicy sąsiedniego budynku. Spanie na kocach i goniące wszędzie szczury… W zimie śpię w noclegowni. Na początku bałem się prosić o jedzenie i poznałem, co to głód. Teraz wiem, gdzie mogę dostać chleb, a gdzie zupę. Dorabiam grzebiąc po śmietnikach, chodzę po sklepach, szukam resztek. Czasem się trafiała jakaś robota na budowie, bo wyuczyłem się na murarza – wspomina.
Teraz bielszczanin nie ma ani mieszkania, ani pracy, ani telefonu, ani nawet dowodu osobistego w ręku, więc o legalnej pracy czy jakiejś pomocy nie ma co marzyć. – Zostałem sam. Wiadomo, że starość nie radość. Jednak jakoś daję radę, nie myślę o tym, by się rzucić pod pociąg czy powiesić. Na razie myślę pozytywnie, że życie się zmieni na lepsze. Wyleczyłem się z alkoholizmu, choć wypiję jedno-dwa piwka. Ale chcę nie pić i coś dobrego dla siebie zrobić, mieć chęć do życia – stwierdza. – Teraz są takie czasy, że wszystko pędzi i ciężko za tym nadążyć. Ja jednak jestem zdrowy i mogę pracować. Cały czas staram się coś załatwić, ale słyszę tylko odmowy. Chciałbym dostać szansę. Nie wrócę już do tych złych rzeczy, które kiedyś robiłem. Za komuny była jeszcze robota w zakładach karnych, pracowało się na torach, w cegielni. Coś tam przerobiłem i do emerytury będzie mi się to liczyć. Ale to jeszcze parę lat – dodaje.
Czy żałuje tego, jakim był człowiekiem? Na to pytanie nie odpowiada wprost. – Nie zmienię tego, jaki byłem. Muszę iść do przodu i teraz coś zmienić – uważa.
Przyznaje, że zastanawiał się, czy po prostu znowu czegoś nie zbroić i wrócić do miejsca, gdzie czuje się jak w domu. – Siedziałem w Katowicach, Jastrzębiu i Gliwicach. Choć czasem byłem w celi z mordercami i jakieś obawy były, to dawałem sobie tam radę. W zasadzie tam siedzą jedni i ci sami. Gdybym wrócił do więzienia, to spotkałbym tych samych ludzi. Znają mnie tam i szanują. Choć w sumie dobrze mi się tam żyło, to nie chcę już wracać do więzienia. Koniec z tym – deklaruje.
Mężczyzna marzy o normalnej pracy, choć zdaje sobie sprawę, że pensja i tak przede wszystkim pójdzie na zabezpieczenie alimentów. – Gdybym miał pracę, to jakoś bym sobie poradził. Mogę spłacać te alimenty. Mnie wystarczy na przeżycie pięćset-sześćset złotych na miesiąc, a resztę niech mi zabierają. Jeśli dostanę pracę, to będę ją szanował. Nie będę kradł ani pił. Wtedy może jakoś zdobędę własny kąt, by do śmierci nie spać na korytarzach, klatkach schodowych czy w noclegowniach – myśli głośno.
Czy zdaje sobie sprawę, że ktoś z jego przeszłością praktycznie nie może liczyć na jakąś szansę, odrobinę zaufania, a nawet współczucia dla swojego losu? Bo w końcu sam sobie to wszystko zgotował… – Wiem. Ale i tak chcę pokazać, że można się zmienić – puentuje.
Aktualizacja
Historia bezdomnego bielszczanina poruszyła wielu naszych czytelników, z których część postanowiła mu pomóc i dać mężczyźnie kolejną szansę od życia. Szkopuł w tym, że mężczyzna nie ma jeszcze telefonu komórkowego. Jak ustalił telewizyjny reporter, który – w ślad za naszym artykułem – postanowił pomóc bielszczaninowi, ten został już wyrzucony z kamienicy, w której pomieszkiwał. Ci, którzy w Bielsku-Białej spotkają pana Andrzeja, proszeni są o przekazanie mu wiadomości, by skontaktował się z redakcją Kroniki Beskidzkiej i beskidzkiej24 przy ulicy Dubois 4.
Znam go z pobytu w ZK, siedział u nas kilkukrotnie tyle co on krwi napsul funkcjonariuszom to malo kto!!! Przed wyjściem na wolność wypowiadał się całkiem inaczej o tym co będzie robił jak wyjdzie. Nie wierzę w przemianę akurat tego ” biednego człowieka”!!!!. Napisał bym więcej ale wolę ugryźć się w jezyk ?
Nie trzeba więcej pisać. Zrozumiał kto chciał zrozumieć
Skoro poszedł po prośbie,chce się zmienić to moim zdaniem trzeba mu pomóc.Widac nie chce być menelem typu tych spod “Klimczoka.” Ma chęć pracować i zarobić na swoje potrzeby to fajnie jakby coś mu się trafiło uczciwego.Ktos tu pisze że rok i nie ma telefonu…może ktoś mu ukradł gdy spał byle gdzie?Może miał i oddał za parę groszy?Różnie bywa w takim środowisku. Kolejna sprawa to pomoc np.Mops ale jak nie ma dowodu,ani adresu to oni umywaja ręce bo gdzie zrobią wywiad środowiskowy?I tak koło się zamyka. Szanowma Redakcjo! Gdy znajdzie się Pan Andrzej to dobrze by było,aby ktoś pomógł mu zweryfikować… Czytaj więcej »
Innej pracy jak za grosze lub na czarno Bielszczanin nie znajdzie. Trochę realnego spojrzenia.
Bielszczanin będzie miał ogromne problemy wrócić do “cywilnego” życia. Za dużo problemów nie do przeskoczenia dla Niego i sam sobie nie poradzi. Telefon komórkowy nie jest najważniejszy w tym przypadku. Oprócz zainteresowania redakcji, dobrych ludzi nie ma instytucji na wolności, która jest zobligowana do pomocy w takich przypadkach? Zbliżają się wybory… Jest to c.d. resocjalizacji wątpliwej za murami.
Rok na wolnosci i telefonu sie niedorobil za 20 zl… biedaczek. Praca na budowie pewnie tez za ciezka, ze nie podjal? Kolejny gowno-artykul pseudodziennikarski.