Wydarzenia Bielsko-Biała

Żyją na gazowej bombie

Fot: Kuba Jarosz, n/z: mieszkańcy Góskiej na odcinku, gdzie ciągle czuć ulatniający się gaz

Co robią służby miejskie? Czekają, aż ulica Górska w Bielsku-Białej wyleci w powietrze? Od dłuższego czasu na odcinku tej ulicy notorycznie ulatnia się gaz. Mieszkańcy są przerażeni. Byliśmy tam kilka dni temu i znowu czuć było charakterystyczny zapach…

– To jest jeden wielki skandal! – Denerwuje się szefowa Rady Osiedla ze Straconki, Józefa Wawak. – To chyba musi w końcu wybuchnąć, żeby ludzie zza biurka w gazowni wreszcie się obudzili i coś z tym zrobili.

Wystarczy niedopałek

Ulica Górska, odcinek od ostatniego przystanku autobusu nr 11, w kierunku Przegibka. Kilkaset metrów powyżej przystanku. Tutaj, na ostrym łuku drogi, po jej prawej stronie patrząc w kierunku Przegibka mieszka razem z rodziną, od wielu lat, pani Anna Chrobak – Steckel. Idąc poboczem ulicy Górskiej w stronę jej zabudowań już od parunastu metrów wyraźnie czuć gaz. W miejscu z kolei, gdzie gaz, jak można przypuszczać, ulatnia się, otaczający zapach nie może już budzić żadnych wątpliwości. Od domu pani Anny, to zaledwie kilkadziesiąt metrów.

– Tak jest prawie cały czas – mówi pani Anna. – Są dni, że słychać dźwięk uchodzącego gazu. Mieszkamy tu jak na prawdziwej bombie, przecież każdy z nas pamięta, do jakiej tragedii doszło w Szczyrku.

– To wina starego, skorodowanego gazociągu – tłumaczy ojciec pani Anny, pan Bronisław, pokazując miejsce tuż obok drogi, w zaroślach, z którego ulatnia się gaz. – Biegnie wzdłuż drogi i już bywało, że po solidnych opadach, gdy woda zabierała pobocze, rury przesyłowe widoczne były gołym okiem.

Według mieszkańców ulicy Górskiej gaz jest tu wyczuwalny na sporym odcinku długości i trwa to już od wielu dni. Ulicą Górską poruszają się turyści, w tym spacerowicze, rowerzyści, przejeżdża tędy setki samochodów.

– Wystarczy, że ktoś rzuci niedopałek… – zauważa pani Anna.

Igranie z ogniem

O tym, że gazownia nie za bardzo dba o swoją infrastrukturę świadczyć może kolejny przykład, tym razem na ulicy Sowiej, odnodze ulicy Górskiej. Tam, w poprzek przydrożnego rowu odwadniającego biegnie wspomniany gazociąg.

– Rura jest na wierzchu, więc kiedy jest ulewa, z góry spływają ze sporą siłą kamienie uderzając w gazociąg – tłumaczy jeden z mieszkańców Sowiej, którego dom leży, podobnie jak pani Anny, kilkanaście metrów od feralnego miejsca. – To kwestia czasu, aż ta rura pęknie…

Rada Osiedla Straconki już na początku września wysłała do Zakładu Gazowniczego pismo z prośbą o interwencję.

– Nie ma tygodnia, aby nie przyjeżdżało tu pogotowie gazowe – tłumaczy Józefa Wawak. – Coś tam doraźnie zrobią i na chwilę jest spokój. Ale nie o to chodzi. Tu trzeba po prostu wykonać kapitalny remont całego gazociągu. Zanim dojdzie do tragedii. To nie do pojęcia, że taka sytuacja może w ogóle trwać!

„Wymiana sieci gazowej na wskazanym obszarze miała być przeprowadzona już kilka lat temu” – czytamy we wspomnianym piśmie. – „Kolejna przymiarka miała miejsce w zeszłym roku (…) Sytuacja staje się coraz poważniejsza, a stężenie ulatniającego się gazu jest na tyle duże, że stanowi realne zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców, licznych turystów oraz środowiska naturalnego (…) Skutki ewentualnej awarii będą miały wpływ na cały ekosystem.”

Do dnia dzisiejszego Zakład Gazowniczy W Bielsku-Białej oficjalnie nie odpowiedział.

– Znam sytuację na Górskiej i nie przeczę, że dochodzi tam do awarii – przyznaje tymczasem Wojciech Machowicz z bielskiego oddziału gazowni. – Nasze ekipy panują nad sytuacją, ostatnio założyliśmy tam specjalną opaskę w miejscu, gdzie doszło do rozszczelnienia. To rudny odcinek, bo sieć wymaga kapitalnego remontu.

I o niego właśnie chodzi. Ale o tym, kiedy ostatecznie dojdzie do wymiany starej sieci na nową, tego kierownik Machowicz nie potrafił nam powiedzieć.

– To zwykłe igranie z ogniem – komentuje Józefa Wawak.


W ostatnich dniach mieszkańcy ulicy Górskiej otrzymali informację o wymianie tzw. nitki gazociągu…

 

google_news