Pod znakiem znakomitych koncertów stały Dni Andrychowa, którym patronowała „Małopolska Kronika Beskidzka”. I choć z nieba lał się żar, to nie zniechęcił on mieszkańców grodu nad Wieprzówką oraz okolicznych miejscowości do udziału w imprezie.
W sobotę bawiono się w miejskim parku. Na tarasie pałacu Bobrowskich koncertowali andrychowski raper Kozi oraz wykonująca ten sam gatunek muzyczny formacja Meaculpa, której muzycy również są mieszkańcami miasta u stóp Pańskiej Góry. Po nich ze sceny popłynęły ostrzejsze rytmy. Zadbali o to Wyjście Awaryjne, Taint, Ostatni w raju oraz Jarek Max Szklarczyk z zespołem Max Corner Crew. Ci ostatni dali wyjątkowy koncert. Zabawiając andrychowską publiczność świętowali 25-lecie występów na scenie. Publiczność przyjęła ich występ bardzo gorąco także dlatego, że zespole nie brakuje muzyków związanych z naszym regionem.
Nazajutrz Dni Andrychowa przeniosły się na plac Mickiewicza, który przed laty był wykorzystywany jako dworzec autobusowy, a dziś jest idealnym miejscem na organizację koncertów. Nie ma co ukrywać, że występy Kapeli Wujka Jaśka, Pereł Maryi z Paszkówki, Ludowego Zespołu Pieśni i Tańca Andrychów, Zespołu Pieśni i Tańca Porąbczanie oraz Miejskiej Orkiestry Dętej „Andropol” nie ściągnęły jeszcze tłumów. Tłoczno pod sceną, jak i w strefie cateringowej zaczęło się robić późnym popołudniem. Bawiącym się humorów nie popsuł nawet spory poślizg jaki wkradł się w program.
Przybyłych na dobre rozbujało Kiwi, grające muzykę pop z domieszką funky, bluesa i rocka. Z jeszcze większym entuzjazmem przyjęto działające zaledwie od trzech lat związane z naszym regionem Musle, których liczne kawałki stały się internetowymi hitami. W niedzielę muzykom towarzyszyły na scenie dwie urodziwe tancerki, które dodały koncertowi kolorytu. Już i tak gorącą atmosferę jeszcze bardziej podgrzał andrychowianin Beniamin Sobaniec z zespołem RR. Rockowo-bluesowy koncert tak spodobał się publiczności, że bez bisu się nie obeszło. Klasę pokazała gwiazda Dni Andrychowa – Elektryczne Gitary, które okazuje się, że są niczym wino. Choć muzykom lata lecą to wigoru im nie brakuje, a liderowi grupy Kubie Sienkiewiczowi ma nadal tak duże poczucie humoru jak wówczas gdy powstawały największe przeboje zespołu. A, że zebrani pod sceną fani usłyszeli chyba wszystkie szlagiery Elektrycznych Gitar, to zespół żegnała owacja, co oczywiste na stojąco!