W bielskim ośrodku Mysikrólik trwa walka o życie półrocznego wilka, który wpadł pod koła samochodu. To wzorowy przykład współpracy lokalnych naukowców zajmujących się drapieżnikami, weterynarzy i szefów „Mysikrólika”.
– Gdy cała Polska wpatrzona była w ratowanie tygrysów, my w małym „Mysikróliku” toczyliśmy walkę o życie tego wspaniałego drapieżnika. Wilk, którego nazwaliśmy Klincz, został poważnie poturbowany w wyniku kolizji z samochodem w miejscowości Mały Klincz niedaleko Kościerzyny – mówi Sławomir Łyczko, który ośrodek prowadzi z żoną Agnieszką. Półroczny samiec miał liczne powierzchowne rany, w tym stłuczenia, rany cięte łap, krwiaki i złamany kieł. Badania dowiodły też, że doszło do obrażeń wewnętrznych, w tym wątroby.
Pierwszej pomocy dzikiemu zwierzęciu udzielili lekarze weterynarii z Bytowa – Anna i Piotr Burlińscy. 31 października wilka przewieziono do Ośrodka Rehabilitacji „Mysikrólik” na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku-Białej, gdzie został otoczony kompleksową opieką. To pierwszy wilk w tym ośrodku, który wcześniej opiekował się choćby rysiem. – Wilk był mocno osłabiony i nadal znajdował się w stanie zagrażającym jego życiu. Jednak dzięki wiedzy i doświadczeniu lekarz weterynarii Izabeli Całus, która przyjeżdżała do wilka kilka razy dziennie, a my dziesiątki razy, 24 godziny na dobę przez te kilka dni doglądaliśmy pacjenta zmieniając mu kroplówki, jego stan uległ poprawie – cieszy się Sławomir Łyczko. Gdy poczuł się nieco lepiej, został przeniesiony na zewnętrzny wybieg. – Rokowania wilka były bardzo niepewne, ale ogromna wiedza, poświęcenie i upór lekarz weterynarii Izabeli Całus oraz Sławka i Agnieszki Łyczków dały efekty. Klincz zaczął wstawać i jeść. Trzymamy mocno kciuki, żeby udało mu się powrócić do zdrowia – stwierdzają działacze Stowarzyszenia dla Natury Wilk z Twardorzeczki.
Teraz naukowcy pracują nad tym, by umożliwić wilkowi powrót do jego watahy. – Nasz zespół, wraz z Instytutem Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii UW, pracuje nad genetyczną identyfikacją grupy rodzinnej, z której pochodzi Klincz – informują. – Bez swojej rodziny tak młody wilk nie miałby szansy na przeżycie w naturze. Stąd tak ważne jest jej jak najszybsze odnalezienie – precyzuje Sławomir Łyczko.
Prowadzący ośrodek zastrzega, że nie można być pewnym, iż wilk odzyska zdrowie. – To w dalszym ciągu niewiadoma. Ale robimy wszystko, by tak się stało – zapewnia.
Dlaczego wilk z Kaszub znalazł się właśnie w Bielsku-Białej? Niewiele jest miejsc, gdzie mógł zostać otoczony tak fachową opieką. Po pierwsze – ze strony ośrodka specjalizującego się w pomocy dzikim zwierzętom, po drugie – ze strony doświadczonej w tej dziedzinie bezinteresownej lekarz weterynarii i – po trzecie – ze strony naukowców z „Wilka”, badających największe polskie drapieżniki.
W Mysikróliku starają się wybudować lecznicę dla dzikich i egzotycznych zwierząt z prawdziwego zdarzenia. Ośrodek czeka więc remont pomieszczeń, a przede wszystkim szukanie pieniędzy na zakup potrzebnego sprzętu, z których każdy kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. To między innymi rentgen, USG i aparat do znieczulania.
Działalność ośrodka można wesprzeć dokonując płatności przelewem. Nr konta Fundacji Mysikrólik – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom:
86 1540 1261 2010 3452 2200 0001.
Mieszkam naprzeciwko mysikrólika
W Bielsku Białej są wspaniali weterynarze i ludzie opielujacy się zwierzętami
Brawo WY !!! Trzymam kciuki żeby się udało. Cieszę się, że są jeszcze ludzie dla których życie zwierząt jest takie ważne. Mogę sobie tylko wyobrazić ile wyrzeczeń nie mówiąc o pieniądzach przez te wszystkie lata kosztowała Państwa pomoc tym zwierzętom. Mam nadzieję, że już niedługo nadejdzie czas gdy będziecie mogli liczyć na pomoc miasta i w szybkim tempie uda się wybudować lecznicę dla dzikich zwierząt. Życzę Wam tego z całego ❤️
Całe serce wymaga datków na podane konto.