Odkąd dowiedzieli się o tragedii, odchodzą od zmysłów. W ich głowach rodzi się mnóstwo pytań, a odpowiedzi wciąż brak. Nie potrafią do końca wytłumaczyć i zrozumieć tego, co się stało. Ale i tak najgorszy jest widok, jaki zastali w szpitalu, gdzie walczy o życie najbliższa im osoba oraz świadomość, że czekają na nią bezbronne dzieci…
– Edyta jest w śpiączce. Dostała w tył głowy metalowym narzędziem. Jej mózg jest mocno uszkodzony. Obrzęk był na tyle ogromny, że usunięto część czaszki. Ma za sobą dwa wylewy i dwie operacje. Nie wiadomo, czy odzyska świadomość – opowiada Ewelina Sitarz ze Skoczowa, kuzynka 36-letniej Edyty pochodzącej z Ochab, ale od kilkunastu lat układającej swoje życie w Szwecji. Właśnie tam, w nocy z 21 na 22 stycznia, rozegrał się dramat, w efekcie którego mama trójki dzieci w krytycznym stanie została przetransportowana do szpitala, a jej mąż trafił do więzienia…
Co dokładnie się wydarzyło? Kto wezwał policję? Ile widziały dzieci? Co się z nimi teraz stanie? Znaki zapytania mnożą się jak szalone. Na wieść o potwornych wydarzeniach bliscy Edyty – tata, siostra, kuzynki – nie zastanawiali się ani chwili, spakowali i polecieli do Szwecji, by pomóc jej w walce o przetrwanie. Działania na miejscu nie są dla nich łatwe. Bariera językowa utrudnia zdobycie informacji, a koszty zakwaterowania, wyżywienia, przelotów przerastają ich możliwości finansowe.
– Tata Edyty i jej siostra są przy niej cały czas, a my z siostrą jeździmy w weekendy. Organizujemy pomoc w Polsce i Szwecji. Prosimy o modlitwę i wsparcie finansowe, bo wszyscy nie jesteśmy w stanie udźwignąć wydatków związanych z pobytem za granicą. Sam nocleg w przyszpitalnym hotelu to 600 zł za pokój dwuosobowy za dobę, nie mówiąc o kosztach podróży, jedzenia, wynajęcia prawnika. Nie wyobrażamy sobie jednak zostawić Edytę samą ani dzieci, o które zamierzamy walczyć. Trzyletnia córka Edyty i dwóch jej synów: dziesięcioletni i dwunastoletni, mieszkają obecnie u swoich dziadków, rodziców męża, a opieka społeczna nas do nich nie dopuszcza, pomimo iż znają nas bardzo dobrze i mają z nami o wiele lepszy kontakt niż z dziadkami w Szwecji. To dla nas kolejna tragedia – przyznaje Ewelina Sitarz.
Wraz z kuzynką wychowywały się w jednym domu. Są jak siostry – chodziły razem do klasy, a ich rodzice ubierali je jak bliźniaczki. Nawet po emigracji, nie było dnia, by nie były ze sobą w kontakcie. Zresztą kilka razy w roku cała rodzina widywała się w Polsce lub Szwecji. Wszyscy są ze sobą bardzo zżyci. I domyślają się, co mogło stać za tragedią. Nie ukrywają, że ochabianka od jakiegoś czasu była ofiarą przemocy domowej i chciała uwolnić się od swojego męża. Nikt jednak nie przypuszczał, że może dojść do takiego koszmaru.
Do 20 lutego trwać ma policyjne dochodzenie. Dopiero potem najbliżsi Edyty będą mogli poznać więcej szczegółów. Dowiedzą się, jakie zeznania złożył jej mąż. Czy do tego czasu uda im się skontaktować z dziećmi? Czy polska ambasada w Szwecji, która zna sytuację, okaże im pomoc? Co w międzyczasie wydarzy się w szpitalu? Czy Edyta obudzi się ze śpiączki? W jakim będzie stanie? Trudno znaleźć odpowiedzi na te pytania. Pewne jest jedno – nic już nie będzie takie samo, a przed rodziną ogromne wyzwania. Wszyscy gorąco modlą się o cud. Odważyli się też poprosić o pomoc przyjaciół i obcych ludzi. Pod adresem www.pomagam.pl/edyta_szwecja trwa zbiórka pieniędzy. Zachęcamy naszych Czytelników do jej wsparcia.