11 października w Pogórzu doszło do starcia zespołów, które prawdopodobnie wiosną czeka walka o utrzymanie w okręgówce. Miejscowy LKS po szybkim i zaciętym pojedynku podzielił się punktami z Cukrownikiem Chybie.
Pierwsza połowa niedzielnego meczu była niezwykle interesująca i obfitowała w sytuacje podbramkowe. Jej najciekawsza część to kwadrans między 10. a 25. minutą. Zaczęło się od poprzeczki, która uratowała gospodarzy od straty gola. Jednak w 14. minucie już nikt i nic nie stanęło na drodze piłki, która wylądowała w siatce. Prowadzenie gościom precyzyjnym strzałem głową przy słupku dał Tomasz Gandzel. Miejscowi od razu rzucili się do odrabiania strat i w 20. minucie wyrównał Sebastian Sikora. Chwilę później to słupek przyszedł w sukurs bramkarzowi z Chybia, gdy trwała nawałnica zespołu beniaminka. Jeszcze przed przerwą obie drużyny miały po kilka szans na zmianę rezultatu, ale do szatni schodziły przy stanie 1:1.
W drugiej połowie ponownie na murawie toczyła się zacięta walka. Jej efektem było sporo fauli i kartek. Było też wiele okazji do zdobycia gola, szczególnie po stronie gospodarzy, ale futbolówka już do końca spotkania nie wpadła między słupki bramki. Chęć zwycięstwa z obu stron była tak wielka, że w doliczonym czasie gry za drugie żółte, a w konsekwencji czerwone kartki z boiska wylecieli Andrzej Stokłosa (Cukrownik Chybie) i Mateusz Wieja (LKS Pogórze).
– Z tego starcia obie drużyny wyszły ranne, gdyż bardziej straciły dwa punkty niż zyskały po jednym. Oba zespoły grały otwarty futbol i chciały wygrać, co było widać na boisku. Czujemy niedosyt, ale wynik jest sprawiedliwy – powiedział Marcin Sitko, trener LKS-u Pogórze.
– Żadna ze stron nie może być zadowolona z remisu. Jeżeli marzymy o skutecznej pogoni w tabeli za czołowymi zespołami, to musimy wygrywać. Z przebiegu całego meczu remis jest sprawiedliwy, ale jedni i drudzy na pewno czują niedosyt – stwierdził Kamil Sornat, szkoleniowiec Cukrownika.