Kto przeczekał i nie poddał się presji wygrał. Dziś kilogram świeżego patroszonego karpia można było kupić w Bielsku-Białej za niespełna 20 złotych.
Tymczasem, co najmniej od dwóch miesięcy klienci atakowani byli ze wszystkich stron informacjami, że w te święta karp będzie drogi jak nigdy. Padały przy tym jakieś astronomiczne liczby sugerujące, ile to rybka na Wigilię będzie nas kosztować. I faktycznie na początku żywy karp sprzedawany był nawet po 35 złotych za kilogram.
Jeden z hodowców z Podbeskidzia, działający w branży od ponad 40 lat przyznał w rozmowie z portalem, że po raz pierwszy w swojej karierze spotkał się z tym, iż ludzie masowo zaczęli kupować karpie na święta już w listopadzie, bo bali się, że przed samym świętami ryba ta tak podrożeje, iż nie będzie ich na nią stać. Tymczasem – przynajmniej w jego gospodarstwie rybackim – cena przez te dwa miesiące nie zmieniła się nawet o złotówkę.
No cóż, takie słowa jak: inflacja, drożyzna czy nieuniknione podwyżki cen nie jednemu mogą namieszać w głowie i nieźle przestraszyć…
tych klientów atakował informacjami? Czy aby, tak przypadkiem, nie media? A po drugie – kto kiedy kupuje, zależy od niego samego i od czasu jaki jest mu potrzebny na przygotowanie karpia do konsumpcji.
Żeby karp był smaczny są różne przepisy np. kawałki karpia przetrzymuje się długo w plastrach cebuli, później po skropieniu cytryną czeka się kilka godzin i w końcu soli. Okres od przygotowania do smażenia(pieczenia) to 36-48 godzin.
Tekst w stylu TVP. Brawo.
Nigdy karpia niech sobie pazerni ludzie wsadzą w ….
Lubisz tak?
Jeszcze bardziej poczekać, po świętach może być jeszcze tańszy. Najgorsze, że sam karp nie ma nic do gadania i nie potrafi się wycenić.