Rolniczy protest na Podbeskidziu. Wielu mieszkańców wspiera te postulaty | FILMY, ZDJĘCIA

Dzisiaj przez miejscowości powiatu bielskiego i Bielsko-Białą przejechała kolumna rolniczych pojazdów. Rolnicy z Podbeskidzia wyrazili sprzeciw m.in. wobec „Zielonego ładu” i importu zboża z Ukrainy.

Dzisiaj przed południem protestujący spotkali się w rejonie skrzyżowania drogi krajowej nr 1 z ulicą Legionów w Czechowicach-Dziedzicach. Ok. 11.00 wyruszyli „Jedynką” w stronę Bielska-Białej, poruszając się tam ulicami Warszawską i Piastowską, przez Hulankę, aleją Andersa, ulicami Bora Komorowskiego, Żywiecką i Krakowską. Zmierzali przez Kozy w stronę Czańca.

Przed wyjazdem zebrani rolnicy wysłuchali apelu policjantów o to, aby m.in. poruszali się wyłącznie prawym pasem ruchu, przepuszczali pojazdy uprzywilejowane, w razie potrzeby tworzyli „korytarz życia” i respektowali sygnalizacje świetlne. I wzięli to sobie do serca. O 15.25 policjanci z Bielska-Białej nie mieli zgłoszeń o jakichś nadzwyczajnych zdarzeniach związanych z przejazdem kolumny. Mundurowi zabezpieczali przejazd na całej trasie i kierowali ruchem. Nie brakowało mieszkańców, także z flagami w dłoniach, którzy stali przy drodze i pozdrawiali rolników, zapewniając, że wspierają ich protest.

Rolnicy przygotowali mnóstwo banerów, transparentów i plakatów. Choć ich treść była dosadna, to żadnych większych kontrowersji nie można się było dopatrzyć.

Rolnicy mówili, dlaczego zdecydowali się zrobić tak efektowny protest. Na miejscu zbiórki w Czechowicach-Dziedzicach spotkaliśmy m.in. Daniela Wiznera, bohatera naszego artykułu „Młody pan od warzyw”. – Przyjechałem protestować z moimi kolegami rolnikami ze względu na sytuację na rynku produktów rolnych. Najbliższym mi postulatem jest ten, by zahamować import spoza Unii Europejskiej. W tym wypadku najczęściej jest to Ukraina. My mamy na celu produkowania dobrej i zdrowej żywności, a widzimy, że ta żywność z Ukrainy ze zdrowiem ma bardzo mało wspólnego

Jan Berger, były burmistrz Czechowic-Dziedzic przybył na protest jako przedstawiciel środowiska myśliwskiego. – To protest rolników, ale rolnicy i myśliwi muszą współżyć czy chcą, czy nie chcą. Należałoby się nawet zastanowić czy myślistwo powinno być pod „ochroną środowiska”. A może powinno być pod Ministerstwem Rolnictwa? Przecież zwierzyna żyje na polach, w lesie się tylko chowa. My musimy dbać o to, by jej nie było za dużo, bo kto wtedy będzie płacił za szkody? Jeśli państwo, to my wszyscy. A tak płacą myśliwi z własnej kieszeni – stwierdził były gospodarz Czechowic-Dziedzic.

– Tak jak wszyscy rolnicy w całej Polsce, postulujemy cały czas o to samo – mówi Paweł Sztafiński z Hecznarowic. I wylicza to, co jest solą w oku rolników: – „Zielony ład”, napływ zboża z Ukrainy i brak jakiejkolwiek opłacalności produkcji w tym momencie.

– Zeszły rok był ciężki, a ten jest już nie do zaakceptowania. Nie stać nas już na zakup środków do produkcji, nawozów i paliwa. Raz, że nie ma możliwości zbytu tego, co wyprodukowaliśmy, a dwa – ceny są w takim stopniu niesatysfakcjonujące, że po prostu się nie da. W powiecie bielskim jest sporo rolników. To głównie rodzinne gospodarstwa, prowadzone od kilku pokoleń. Teraz przyszedł dla nas jeden z najgorszych momentów, co pokazuje już ogólnopolska skala protestów. Ale nie tylko, bo Zachód też protestuje. Żądamy zmian w „Zielonym ładzie”, w tym wstrzymania napływu zboża z Ukrainy. Ale nie tylko, bo Rosja też psuje rynek – powiedział Paweł Sztafiński.

Bogusław Kopeć jest znanym hodowcą bydła mlecznego i mięsnego w Bronowie. Były czechowicki radny zajmuje się też produkcją roślinną. Dlaczego protestuje? – To, co się dzieje z ceną zboża, kukurydzy… Zawalanie naszego rynku produktami z Ukrainy. Ja dużo pieniędzy dałem na pomoc dla Ukrainy, ale teraz trzeba chronić nasz rynek – ocenił.