Wydarzenia Bielsko-Biała

Wizyta ministra w Bielsku-Białej. Gorące protesty i długa dyskusja

Wczoraj po południu do Bielska-Białej przyjechał wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała, który spotkał się z leśnikami i stroną społeczną. Tematem spotkania były lasy wokół naszego miasta i w pobliskich gminach. Rozmowy trwały kilka godzin, zanim jednak uczestnicy usiedli do stołu, przed siedzibą Nadleśnictwa Bielsko odbyły się dwa opozycyjne protesty.

Ok. godz. 14.00 pod stadionem lekkoatletycznym przy ul. Jaworzańskiej oraz przy ul. Kopytko, w pobliżu siedziby leśników w Wapienicy zaczęli gromadzić się zwolennicy wycinek – pracownicy zakładów usług leśnych, przedstawiciele kół łowieckich i rolnicy wspierani przez Kluby Gazety Polskiej i NSZZ Solidarność Podbeskidzie. Spora część z tych osób nie miała zupełnie nic wspólnego z naszym miastem, o czym świadczyły trzymane przez nich transparenty z nazwami miejscowości – Siemianowice Śląskie, Częstochowa, Gliwice itd. Manifestowało łącznie ok. 200 osób, choć zgłoszone zostało zgromadzenie na tysiąc. Skandowali hasła typu „Dorożała musi odejść”, odpalali piły łańcuchowe i syreny alarmowe oraz ochoczo dmuchali w trąbki. W zasadzie na tym ten protest polegał, aby zrobić jak najwięcej hałasu.

Po godzinie, w niedalekiej odległości zebrali się społecznicy, aktywiści i mieszkańcy. Wśród nich m.in. Jacek Zachara i Renata Lejawka z inicjatywy Las wokół miast oraz znani bielszczanie jak np. Magdalena Madzia, Szymon Twardak czy Sławomir Łyczko z fundacji Mysikrólik. Do czasu przyjazdu wiceministra Dorożały trwały przemówienia, w których kolejni wypowiadający się merytorycznie mówili o konieczności zastopowania wycinek w beskidzkich lasach. Ten protest był jednak znacznie mniej liczny.

– Jestem niezmiernie szczęśliwa, że udało się zmotywować tylu ludzi – mówiła mimo wszystko Renata Lejawka. Pracownicy Nadleśnictwa Bielsko, którzy trzymali się nieco na uboczu, z dala od obu kontrmanifestacji, rozdawali protestującym arkusze papieru, na których wszyscy mieli spisać swoje postulaty.

Spotkanie z wiceministrem klimatu i środowiska miało rozpocząć się o godz. 15.30. Mikołaj Dorożała jechał do Bielska-Białej prosto z Katowic, gdzie razem z władzami wojewódzkiego miasta wizytował Las Murckowski. W efekcie spóźnił się ponad pół godziny. Na spotkanie za zamkniętymi drzwiami zaproszono ok. 50 osób – obecni byli leśnicy, organizacje pozarządowe, pracownicy ZUL, samorządowcy z Bielska-Białej, Kóz, Jaworza, Wisły i Szczyrku oraz przedstawiciele WIOŚ i RDOŚ z Katowic. Przyjechał także poseł Mirosław Suchoń, który jak się okazało, był główną osobą odpowiedzialną za ściągnięcie do Bielska-Białej ministra Dorożały.

Na początku leśnik moderujący spotkanie wyjaśnił jego zasady. Narada była rejestrowana, wypowiedzi eksperckie miały trwać maksymalnie osiem minut, zaś wszelkie postulaty i pytania miały być zapisywane na kartkach i przylepiane do tablicy. Jako pierwszy zabrał głos wiceminister.

– Jesteśmy w środku bardzo ważnego procesu. Chcemy rozmawiać, mamy różne spojrzenia, ale w momencie kiedy odkładamy emocje widzimy, że jest przestrzeń do rozmów. Łączy nas to – leśników, mieszkańców i społeczników – że wszyscy bez wyjątku chcemy chronić las. To nie chodzi o to, żebyśmy utworzyli rezerwat na terenie całej Polski, tylko musimy naprawić to, co było niszczone przez lata – mówił Mikołaj Dorożała.

Przekazał również, że ministerstwo klimatu chce, aby funkcja społeczna lasów była wiodąca. Podkreślał, że tego samego chcą samorządy, które przyjęły uchwały dotyczące poparcia apeli społeczników o potrzebie wzmocnienia ochrony lasów. Argumentował potrzebę dialogu i wypracowania wspólnego rozwiązania. Później przyszedł czas na wypowiedzi ekspertów.

Na początku, Lasy Państwowe przedstawiły prezentację multimedialną, w której mowa była o tym, że Beskidy są najbardziej zaludnionymi górami w kraju. Średnio mieszka tutaj 26 osób na hektar lasu, podczas gdy średnia w Polsce wynosi 4 osoby na hektar. Przekazano, też, że w 2003 roku opracowano tzw. „Program dla Beskidów”, który miał na celu ochronę drzewostanu, a poza dramatycznym rokiem 2008, kiedy walczono z plagą korników i wycięto 100 tys. metrów sześciennych drewna, rok do roku skala wycinek spada.

Jako następny głos zabrał dr hab. inż., prof. AGH Mariusz Czop, który mówił o gospodarce wodnej w lesie – o tym, że drzewa poprawiają jakość wody, a las sam w sobie zabezpiecza środowisko przed suszą i powodziami, wskazując, że wycinanie drzew było jedną z przyczyn niedawnego zalania miasta. Wyjaśniał także pojęcia spływu powierzchniowego i aktywizacji osuwisk. – Potrzeba nam lepszej ochrony lasów wodonośnych. Musimy wyciągnąć mądre wnioski i dokonać zmian w gospodarce wodnej, z którą silnie związana jest gospodarka leśna – przekonywał.

Kolejny wypowiadał się prof. Edward Piegrzalski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, który nie zgodził się z opinią przedmówcy, że to wycinki miały wpływ na niedawną powódź w Bielsku-Białej. – Las jest w stanie wchłonąć maksymalnie 20 mm opadu, wszystko co jest powyżej, zwyczajnie spływa – mówił. – Na powódź w Bielsku-Białej złożyło się wiele czynników – dodawał.

Emocjonalne przemówienie wygłosiła Renata Lejawka z inicjatywy Las wokół miast. Pokazywała zdjęcia wycinek i przekonywała, że „nie po takim lesie chcemy chodzić”. Przedstawiła postulaty społeczników, mówiła o zagrożeniach płynących z wycinki. Jej wystąpienie jako jedyne nagrodzone zostało oklaskami. Kolejni mówcy wypowiadali się m.in. na temat degradacji środowiska poprzez tworzenie kolejnych dróg leśnych i o utrzymywaniu deficytowych nadleśnictw, jakim jest Nadleśnictwo Bielsko.

Wypowiedzi ekspertów podsumował wiceminister Dorożała słowami na temat potrzeby kompromisu i konieczności odbudowania zaufania strony społecznej do Lasów Państwowych. – Najważniejszy wniosek jest taki, że trzeba wzmocnić ochronę lasów wokół Bielska-Białej – mówił. Pozostając obiektywnym, trzeba jednak przyznać, że minister w czasie całej wizyty był dosyć spolegliwy, w potocznym tego słowa znaczeniu. Wszystkim przyznawał rację, co rusz stawiał akcent na słowa „dialog” czy „kompromis”.

Po krótkiej przerwie, przyszedł czas na otwartą dyskusję. Każdy chętny mógł zgłosić się do wypowiedzi i poprosić o odpowiedź każdą ze stron. Z powodu tego, że rozmowy i tak już trwały dłużej niż zakładano, nie wszyscy zdążyli to zrobić. Głos zabrał m.in. Sławomir Łyczko, który jak sam stwierdził, przemawiał w imieniu dzikich zwierząt, które z powodu wycinek w lesie coraz częściej przenoszą się do miasta. – Plan urządzania lasu powinno zatwierdzać państwo w porozumieniu z ekologami, a nie sami leśnicy – przekonywał.

Przedstawiciele Lasów Państwowych dowodzili z kolei, że utrzymywanie deficytowych nadleśnictw jest normą, i temu przede wszystkim służy Fundusz Leśny, zaś „zulowcy” zastanawiali się, czy jeśli ministerstwo ograniczy wycinki, będą mieli pracę i czy Lasy Państwowe rozważają zmianę warunków współpracy w formie długoletnich umów, ponieważ obecnie obowiązują ich roczne kontrakty i co rok muszą startować w przetargach.

Prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski, który musiał wcześniej opuścić spotkanie za pośrednictwem Renaty Lejawki przekazał, że w pełni popiera postulaty inicjatywy Las wokół miast. Inni pytali, dlaczego parki krajobrazowe na terenie całego kraju nie są ustawowo chronione przed wycinkami i zabudową. – Chciałbym, aby zgodnie z postulatami władz miasta zrealizować projekt lasów społecznych na terenie Białej – zapewniał Marek Czader, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.

Społecznicy podnosili, że trzeba lepiej zarządzać drewnem, które już zostało pozyskane, np. żeby nie było sprzedawane na eksport, ani spalane w elektrociepłowniach, tylko było wykorzystywane na użytek miejscowych przedsiębiorców. Michał Sztandera, nadleśniczy z Bielska-Białej zapewniał, że głos strony społecznej jest słyszany, ale korzystając z okazji pokazał też zestawienie zdjęć publikowanych przez inicjatywę Las wokół miast z aktualnymi fotografiami wykonanymi przez leśników, czym dowodził, że wystarczy kilka miesięcy i zmiana pory roku, aby ogołocone fragmenty lasu ponownie się zazieleniły. Inni przedstawiciele regionalnej dyrekcji z Katowic argumentowali, że postulaty dotyczące tworzenia rezerwatów są niebezpieczne, ponieważ w praktyce oznaczają one zakaz wstępu do lasu.

– Ze strony ministerstwa oczekuję, że powstanie tutaj zespół, który zacznie pracować nad koncepcją stworzenia lasów społecznych. W ramach toczącej się w całej Polsce dyskusji o lasach, chcielibyśmy otrzymać propozycję. To oczywiście wymaga jakiegoś czasu, ale finalnie ta propozycja powinna wyglądać jako mapa konkretnych terenów. Terenów, które we współpracy Lasów Państwowych, przyrodników i organizacji społecznych muszą powstać. Nie mówimy o rewolucyjnych koncepcjach. Mówimy o propozycji, która pozwoli uwzględnić postulaty. To się musi odbyć we współpracy. Jeśli mamy stworzyć lasy, o wiodącej funkcji społecznej, to jest to absolutny fundament. To nie chodzi o to, aby powstrzymać wszelkie wycinki, bo nie po to tutaj przyszedłem. Bardzo proszę wszystkich o stworzenie takiego zespołu, żebyśmy spotkali się w perspektywie trzech miesięcy i mogli mieć coś, na co możemy spojrzeć, przeanalizować – podsumował na koniec wiceminister Dorożała.

Dodał również, że bezwzględnie, lasy znajdujące się w pobliżu zbiorników wodnych mają być wykluczone z wycinki. Jego zdaniem nie ma co do tego najmniejszej dyskusji. Mówił także o tym, że rząd pracuje nad rozwiązaniem dotyczącym zaostrzenia kar za nielegalną wycinkę prywatnych drzewostanów. Na koniec, wszyscy uczestnicy spotkania zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Strony przyznały, że spotkanie dało podwaliny pod przyszłe, dobre rozwiązania.

google_news