Pełna sala i tłum osób w korytarzu czekał w Bielsku-Białej na przyjazd Karola Nawrockiego. Kandydat PiS na prezydenta chciał urzec swoją znajomością miasta, ale zamiast o „Małym Wiedniu” chlapnął o… „polskim Wiedniu”. Później pytał osoby na sali o rosnące ceny prądu, a jego pytano m.in. o kwestie światopoglądowe, w tym aborcję i eutanazję. Na koniec otrzymał od gospodarzy góralski kapelusz i ciupagę.
Do spotkania z kandydatem w przyszłorocznych wyborach prezydenckich doszło w Hotelu Szyndzielnia. Na wstępie kandydat PiS mówił, że w „Bielsko-Białej” bije serce Polski i choć zapewniał, że nie będzie opowiadał bajek, to było to tylko szykowanie gruntu, by po chwili nawiązać do lokalnych tradycji w produkcji najsłynniejszych polskich bajek. Nawrocki deklarował, że wychował się na Bolku i Lolku oraz Reksiu.
Wielokrotnie podkreślał, że mieszkańcy Bielska-Białej są przedsiębiorczy i w tym aspekcie wspomniał m.in. znane mu zakłady tłuszczowe. Mówił także, że bielszczanie to ludzie szanujący inne kultury i dlatego Bielsko-Białą nazywa się… „polskim Wiedniem”. Prawdopodobnie chodziło o „Mały Wiedeń”, co jest głównie nawiązaniem do zabytkowej tkanki miejskiej, którą miasto zawdzięcza architekturze wiedeńskiej.
Później kandydat na prezydenta pytał osoby na sali o rosnące ceny prądu i obarczał o to winą obecny rząd. Pytany z sali o rolnictwo deklarował się jako przeciwnik tzw. zielonego ładu w obecnej formie.
Karol Nawrocki mówił także o wartościach chrześcijańskich i odbudowie narodowej wspólnoty. – Jesteśmy narodem z ponad 1000-letnią tradycją, kształtowanym na przywiązaniu do wartości chrześcijańskich, które są fundamentem Polski i trzeba sobie powiedzieć o tym jasno – mówił. Pytany o aborcję odpowiadał, że jest „za życiem”. Deklarował się jako przeciwnik ideologicznej wojny na ulicach polskich miast.
bak
Zdjęcia: Piotr Bieniecki