Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

Urodzinowe wystawy mistrzowskiego plakacisty

13 września 80. urodziny obchodził prof. Michał Kliś – wybitny, ceniony w kraju i poza jego granicami bielski plastyk, pochodzący z Łodygowic, a od lat mieszkający w Bielsku-Białej. W malarstwie często z nostalgią wraca do przeżyć z dzieciństwa w rodzinnej beskidzkiej wiosce, a jego plakaty, wielokrotnie nagradzane, przypominają o wielu ważnych wydarzeniach z najnowszej historii naszego regionu i całej Polski.

Wspomnieniom i gratulacjom nie było końca w dniu urodzin na wernisażu plakatów Michała Klisia w bielskiej Willi Sixta, a tydzień wcześniej podczas benefisowego spotkania w Muzeum Historycznym na zamku Sułkowskich. Artysta powrócił wówczas do miejsca, w którym zaczęła się jego artystyczna droga. Co prawda rodzice dbając, by miał konkretny solidny zawód, widzieli w nim ucznia Technikum Mechaniczno-Elektrycznego, ale gdy zobaczył ogłoszenie o naborze do Państwowego Liceum Technik Plastycznych, mieszczącego się na zamku, złożył papiery właśnie tam. Były więc wspomnienia ze szkolnych lat, jak również z jego małej ojczyzny – Łodygowic. Urodził się bowiem w Bielsku, bo tu zostali podczas hitlerowskiej okupacji wysiedleni jego rodzice, ale jego rodzinną z dziada pradziada miejscowością, w której spędził młodość, są Łodygowice. Dopiero po 29 latach, gdy ukończył studia i ożenił się, zamieszkał w Bielsku-Białej, ale w swoich obrazach nadal nawiązuje do najważniejszego miejsca w jego życiu. Przykładem seria obrazów „Byki” sprzed kilkunastu lat, przypomniana w sierpniu w bielskiej Galerii PPP. Artysta podkreślał, że to nie obrazki z korridy, ale czułe portrety ważnych gospodarskich zwierząt, które wypasał na łodygowickich łąkach.

W łodygowickiej rodzinie wielką więź czuł z dziadkiem Michałem (imię ma właśnie po nim). Gdy był na pierwszym roku studiów w katowickiej filii krakowskiej ASP, przyjeżdżał do domu, kładł się na kanapie w pokoju ukochanego dziadka, już wtedy bardzo schorowanego. Obserwował, fotografował i malował tę niezwykłą postać. Obraz ukazujący cierpiącego, siusiającego do wiaderka staruszka pokazał na wystawie studentów pierwszego roku. Z Krakowa zjechał cały senat uczelni na czele z rektorem, wybitnym plastykiem Mieczysławem Wejmanem, by obejrzeć wystawione prace i wybrać najlepsze. – Z kolegami z roku z wielkim niepokojem przyglądałem się z boku, co wybierze wielki Wejman. A on wskazał na mój obraz i powiedział: nagrodzić. Była to dla mnie ogromna satysfakcja – wspomina Michał Kliś. Obraz, który nazwał „Wspomnienie”, podarował po latach, jak i wiele innych dzieł, bielskiemu Muzeum Historycznemu.

Po studiach stał się cenionym, wielokrotnie nagradzanym malarzem, akwarelistą, grafikiem, fotografikiem dokumentalistą, a przede wszystkim wytrawnym plakacistą. Jego prace pokazywano w Europie, Azji, Ameryce, są tam w zbiorach muzeów i galerii sztuki. Od lat znakomicie promują Bielsko-Białą i region beskidzki. Jest autorem pomysłowych znaków graficznych, m.in. województwa śląskiego i bielskiej spółki wodociągowej Aqua. Projektuje w skali ogólnopolskiej, ale także całkiem lokalnej, przykładem ubiegłoroczny plakat dla Galerii Gminnej Biblioteki Publicznej w Wilkowicach.

Tematy twórczości plastycznej to jego strefa wolnego wyboru. Dlatego prócz licznych obrazów i grafik związanych z rodzinnymi stronami (np. plakaty promujące Tydzień Kultury Beskidzkiej, Żywieckie Gody, bielski Festiwal Kompozytorów Polskich, Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej, spektakle bielskich teatrów), ma w obszernym dorobku m.in. plakat zapowiadający wystawę poświęconą strajkowi na Podbeskidziu ze stycznia i lutego 1981 roku, pierwszy logotyp Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, plakaty na 20-lecie pontyfikatu Jana Pawła II i na 10. rocznicę pielgrzymki do Diecezji Bielsko-Żywieckiej (Ojciec Święty był wówczas m.in. na skoczowskiej Kaplicówce).

Bywały kłopoty z publikacją plakatów. W 1978 roku miał wejść do produkcji wyczekiwany polski samochód – Polonez. Miał go zapowiadać plakat-kalendarz Michała Klisia. Artyście udostępniono w wielkiej tajemnicy – musiał podpisać klauzulę tajności – pierwsze zdjęcia tego pojazdu, by je wykorzystał w projekcie. I plakat powstał, został zaakceptowany, po czym okazało się, że wymaga przeróbek, bo seryjna produkcja Poloneza opóźniła się i ruszyła nie 1 stycznia, jak planowano, lecz 3 maja.

Nie lada wyzwaniem było przygotowanie plakatu na organizowany w latach 80. w Bielsku-Białej z wielkim rozmachem Ogólnopolski Konkurs Recytatorski Niewidomych. Artysta chciał, by niewidzący i niedowidzący zrozumieli i zaakceptowali jego pomysł. Zestawił w czerni i bieli dwie twarze w profilu, z wyraźnie zarysowanymi ustami, tworzące świecę rozjaśniającą ciemność. Konsultacje dały pozytywny wynik: plastyczny pomysł został pozytywnie odebrany i zaakceptowany. Te i wiele innych znakomitych plakatów mistrza Klisia można oglądać w willi Sixta do 28 września.

W wielu pracach wykorzystuje fotografię. „Pozowało” nawet ucho jego żony, Małgorzaty. Podmalował je, zdublował i połączył tak, że uszy tworzyły skrzydełka frunącego nad łąką barwnego motyla. Tak zapowiedział Ogólnopolski Festiwal Muzyki i Poezji w Białymstoku, wygrywając konkurs na plakat tego wydarzenia.

Fotografuje od dziecka. Robił zdjęcia nawet gdy płonęła stodoła sąsiada. Wszyscy biegali z wiadrami gasić pożar i nie patrzyli na fotografa przychylnie. Ale po kilkunastu dniach okazało się, że te dokumentalne zdjęcia są bardzo przydatne, by sąsiad mógł dostać odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej.

Twórczość plastyczną Michał Kliś przez wiele lat łączył z powodzeniem z pracą nauczyciela akademickiego nie tylko w macierzystej uczelni. Swoim studentom niezmiennie przypominał, by pamiętali skąd pochodzą i nie wstydzili się swoich korzeni. Powoływał się też na wybitnego malarza Jana Cybisa, który mówił, że do Wróblina, swojej rodzinnej wioski, nie przyjeżdża z blejtramami, pędzlami i farbami. Nie chciał się wywyższać. Szedł na spacery po łąkach, odwiedzał znajomych…

Ulubione miejsce Michała Klisia w rodzinnej wiosce to Habdasowa Rola, a także most, z którego widać Skrzyczne. Jest przekonany, że w tym miejscu stawał słynny Julian Fałat (1853–1929), malujący pejzaże na zamówienie bogatych łodygowickich ziemian. Bo Fałat to malarz, którego obrazy, szczególnie akwarele, od młodości fascynowały Michała Klisia. Wielkim przeżyciem było dla niego obejrzenie w czasach szkolnych niepokazywanych wówczas szerzej dzieł wybitnego akwarelisty (wypominano mu, że przez kilka lat zarabiał na życie pracując w Berlinie, na dworze cesarza Wilhelma II). – Oniemiałem, gdy zobaczyłem jak Fałat namalował mój łodygowicki drewniany kościół św. Szymona i Judy Tadeusza. Sam też często malowałem ten motyw – wspomina Michał Kliś. A w roku 1988 z ówczesnym dyrektorem „Plastyka” Bronisławem Leszczyńskim doprowadził do nadania tej placówce imienia Juliana Fałata. Wybitny akwarelista, który po odzyskaniu przez Polskę niepodległości włączył się mocno w odbudowę narodowego życia kulturalnego, a przez blisko 20 ostatnich lat życia mieszkał i tworzył w Bystrej (od 1973 roku działa tam jego muzeum – Fałatówka), był dla Klisia ważny nie tylko w kwestiach artystycznych. Rozpoczął i kończył studia dokładnie 100 lat po Fałacie, który w roku 1895 został dyrektorem krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, po pięciu latach zdołał przekształcić ją w uczelnię wyższą – Akademię Sztuk Plastycznych i w 1905 roku został jej pierwszym rektorem. Z kolei staraniem m.in. Michała Klisia, który był prorektorem katowickiej filii krakowskiej ASP, w 2001 roku doprowadzono do usamodzielnienia tej uczelni. Prof. Kliś został pierwszym rektorem samodzielnej katowickiej ASP (kadencja 2001–2005).

Z okazji benefisu Muzeum Historyczne przygotowało wystawę najnowszych prac mistrza Klisia, można ją oglądać do listopada. To cykl 17 obrazów z tego i ubiegłego roku, zatytułowany „Pomiędzy bielami”. Są spojrzeniem w przestrzeń, w niebo, ale też zaprzeczeniem pejzażu słodkiego, beztroskiego. Artysta wprowadził bowiem geometryczne białe akcenty burzące spokój i harmonię. Jak w życiu, gdzie nie wszystko jest łatwe, wspaniałe i trzeba przejść przez różne trudne sytuacje. – Zdarza się, że to, co uważaliśmy za piękne, trwałe, zaczyna być łamane, niszczone. Daję więc sygnał: zastanów się człowieku, co dalej z nami i z naszym światem będzie – mówi Michał Kliś, artysta nieustannie poszukujący, niebojący się nowych artystycznych wyzwań.

google_news