W jednym z ciekawszym spotkań 11. kolejki IV ligi Kuźnia Ustroń podejmowała na własnym stadionie Spójnię Landek. Wyżej notowani goście lepiej weszli w mecz, ale na koniec z kompletu oczek mogli cieszyć się futboliści spod Równicy.
Pierwsza połowa, choć bezbramkowa, była dość ciekawa. Przyjezdni zaskoczyli intensywnością gry Kuźnię i już w 4. minucie umieścili piłkę w siatce. Patryk Fabian zaskoczył defensywę rywali bezpośrednim trafieniem z rzutu rożnego, jednak sędzia Tomasz Wajda dopatrzył się w faulu zawodnika Spójni w momencie wykonywania kornera i gola nie uznał. Stały fragment gry wywalczył Patryk Czader, który mocnym strzałem sprawdził czujność ustrońskiego bramkarza Pawła Florka. Szansę na otwarcie wyniku miał również Igor Mencnarowski. Gospodarze otrząsnęli się dopiero po 25 minutach, gdy golkipera z Landeka zatrudnili Mykola Bui i Wiktor Piejak. Po drugiej stronie boiska postraszył z kolei Giorgi Merebashvili, ale jego próba z dystansu minęła celu.
Po zmianie stron znów mocno zaczęli goście, ale ekipa spod Równicy szybko opanowała sytuację i zaczęła przeważać. Efekt przyszedł w 62. minucie, gdy po odważnej akcji i precyzyjnym uderzeniu w długi róg prowadzenie Kuźni dał Kamil Szlufarski. W kolejnych minutach Spójnia walczyła o wyrównanie, a miejscowi kontrowali. Ustronianie, choć mieli sporo okazji na podwyższenie wyniku i zamknięcie meczu, razili nieskutecznością. Najbliżej szczęścia byli David James i Michał Stempniewicz, ale w znakomitych sytuacjach zabrakło im zimnej krwi. Ostatecznie wynik 1:0 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra.
– Mieliśmy nerwowy początek, jednak im dalej w mecz, tym spokojniej graliśmy. Druga połowa była już pod naszą kontrolą. Wiedzieliśmy, że Spójnia to mocna drużyna i by z nią wygrać, musimy dobrze bronić i kontratakować. Mieliśmy sporo okazji strzeleckich, ale nadal mamy problem ze skutecznością. Cieszymy się natomiast z trzech punktów i przełamania, mając nadzieję, że to będzie moment, w którym znów zaczniemy punktować – podsumował zawody Karol Sieński, trener Kuźni.
– Zabrakło nam piłkarskiego szczęścia, głównie w momencie ostatniego podania. Trzeba jednak przyznać, że Kuźnia bardzo dobrze broniła. Uważam, że na tą porażkę nie zasłużyliśmy a remis byłby bardziej sprawiedliwy. Oczywiście przy stanie jeden do zera przeciwnik miał sytuacje na podwyższenie wyniku, ale to była konsekwencja tego, że staraliśmy się wyrównać i musieliśmy się odkryć. Taka jest piłka, raz się wygrywa, raz przegrywa, ale najważniejsze, by z takiego niepowodzenia wyciągnąć wnioski – powiedział z kolei Patryk Pindel, szkoleniowiec Spójni.