Jerzy Stec, zawodowy ratownik z Grupy Beskidzkiej GOPR, gospodarz stacji ratunkowej na Hali Miziowej, doznał niedawno udaru mózgu. W efekcie 64-latek został częściowo sparaliżowany. Koledzy mówią o nim: „człowiek historia”, „człowiek przez duże C” i zbierają pieniądze na jego rehabilitację.
– Jurek zaczął karierę w 1973 roku. Pracował wtedy – jak to w GOPR-ze nazywamy – na tak zwanych sezonach. Oznacza to pracę w zimie, kiedy zatrudniamy większą liczbę ratowników. Wynika to ze specyfiki Grupy Beskidzkiej, gdzie większość wypadków, około 70 procent, przytrafia się właśnie o tej porze roku i jest związanych z różnego rodzaju formami narciarstwa. Jurek wszedł wtedy w związek uczuciowy z górą Pilsko i Halą Miziową. Potem został ratownikiem zawodowym i już właściwie całą swoją służbę łączył z tą górą – mówi naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR Jerzy Siodłak.
Więcej na ten temat w najnowszej “Żywieckiej Kronice Beskidzkiej”, od dzisiaj w kioskach.
E-wydanie można kupić tutaj.
Fot. FB GOPR Beskidy