Sport Cieszyn

Błyskawica lepsza od Strażaka

Szlagierowo zapowiadający się mecz 1. kolejki skoczowskiej klasy A pomiędzy Strażakiem Dębowiec a Błyskawicą Kończyce Wielkie nie zawiódł oczekiwań kibiców. Po bardzo emocjonującym, a momentami nawet szalonym pojedynku, trzy punkty zdobyli goście.

Od początku mecz toczył się w zawrotnym tempie. Nie brakowało w nim walki i podbramkowych spięć. Jednak na pierwsze trafienie kibice musieli poczekać aż do 24. minuty spotkania, kiedy to Paweł Leśniewicz otrzymał piłkę od Damiana Madzi i strzałem po rykoszecie otworzył jego wynik. Gospodarze próbowali podwyższyć prowadzenie i nawet udało się im dwukrotnie ulokować piłkę w siatce, ale strzelcy tych goli, Damian Madzia i Robert Madzia, byli na pozycjach spalonych. Z jednej strony pech, z drugiej szczęście, gdyż od straty bramki raz uratował miejscowych słupek a drugi raz niezdecydowanie Andrzeja Krausa pod ich bramką.

Po zmianie stron znakomitą szansę na zdobycie gola miał Robert Madzia, ale przegrał pojedynek sam na sam z Mateuszem Filipiakiem, golkiperem Błyskawicy, który po przerwie musiał uwijać się jak w ukropie, by powstrzymać natarcia zespołu z Dębowca. Niewykorzystane przez Strażaka okazje zemściły się w 55. i 57. minucie, gdy najpierw gola wyrównującego po składnej akcji zdobył Daniel Ciemała, a prowadzenie gościom dał Marek Przyszlakowski. W 62. minucie sytuacja miejscowych jeszcze mocniej się skomplikowała, gdy po faulu na wychodzącym na czystą pozycję Andrzeju Krausie czerwoną kartkę ujrzał Michał Bijok. Goście próbowali wykorzystać grę w przewadze, ale Jerzy Olchawa, bramkarz Strażaka znakomitymi interwencjami utrzymywał swój zespół w grze. Podopieczni trenera Sławomira Macheja nacierali i szukali kolejnego trafienia, ale wtedy stała się rzecz niewytłumaczalna. W niegroźnej sytuacji jeden z defensorów Błyskawicy sfaulował Roberta Madzię w obrębie pola karnego i sędzia podyktował jedenastkę, którą w 73. minucie na gola zamienił Bartłomiej Gruszczyński.

Od tego momentu na boisku trwała wymiana ciosów, ale pomimo wielu okazji do zmiany rezultatu z obu stron, futbolówka jakoś nie chciała wpaść między słupki. Gdy wydawało się, że więcej bramek już nie padnie, bo celowniki piłkarzy obu ekip nastawione są bardzo nieprecyzyjnie, już w doliczonym czasie gry przyjezdni zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Błyskawica błysnęła koronkową akcją, którą po “rozklepaniu” defensywy przeciwnika w 93. minucie sfinalizował Mateusz Brychcy, dając ekipie z Kończyc Wielkich wygraną 3:2 i cenne trzy punkty.

– Wiedziałem, że zespół z Dębowca to jeden z kandydatów do tytułu. Chcieliśmy w tym pierwszym spotkaniu, gdy może nie do końca rywal jest jeszcze rozegrany, dopaść go i wygrać. To się nam udało. Unieśliśmy ten mecz charakterem, bo los nam na końcu wynagrodził naszą determinację, z jaką dążyliśmy do zdobycia zwycięskiej bramki. Każda z drużyn mogła dziś wygrać, ale jednak to my bierzemy punkty i czekamy na kolejny pojedynek – podsumował zawody Sławomir Machej, trener Błyskawicy.

– Zagraliśmy dosyć przeciętne spotkanie. Nastawiliśmy się na ciężki mecz, bo Błyskawica to dobra drużyna, ale gra nam po prostu nie szła. Jak mówi stare, piłkarskie porzekadło “jak nie strzelisz, to dostajesz” i u nas to niestety się sprawdziło. W końcówce zawodów zabrakło nam konsekwencji w grze, przez co uciekł nam choćby ten punkcik. Liga jest jednak długa i jestem przekonany, że jeszcze pokażemy dobry futbol, a dzisiejsza porażka okaże się tylko wypadkiem przy pracy – powiedział po meczu Waldemar Bulandra, który prowadził zespół z Dębowca w zastępstwie trenera Krystiana Szleszyńskiego.

google_news