Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

Byłego prezesa wojna z przychodnią

Fot; Kuba Jarosz

Kiedyś prezes spółdzielni mieszkaniowej w Bielsku-Białej, dzisiaj schorowany i samotny człowiek toczący wojnę z przychodnią lekarską. Los nie zawsze bywa łaskawy.

– Jakbym mógł, to bym nikogo nie chciał oglądać z tej cholernej przychodni – mówi Janusz Czaniecki. – Ale jestem w sytuacji bez wyjścia. Nie dam sobie obciąć drugiej nogi tylko dlatego, że pielęgniarce nie chce się do mnie przychodzić na zmianę opatrunku.
Strach o nogę
Czaniecki, kiedyś prezes bielskiej spółdzielni Inwest Dom, dzisiaj nie wygląda na szefa czegokolwiek.
– Utyłem, nie mogę chodzić, cierpię i codziennie żebrzę o to, co mi się należy – twierdzi.
Jego obecne życie sprowadza się do wojny z przychodnią lekarską w Radziechowach. Bo tam pan Janusz na stare lata osiadł, w małym domku, na skraju wsi.
– Jestem osobą samotną, tak mi się los ułożył – mówi. – Ciężko zachorowałem i pół roku temu amputowano mi jedną nogę.
Co to za choroba, tego pan Janusz nie wie. Sądzi, że może to efekt sepsy, kiedy przebywał w szpitalach w związku z operacją na sercu. A może złapał coś, kiedy parę lat przebywał za granicą, w Kolumbii.
– Życie tam jest proste i łatwe, ale w pwietrzu jest jakaś okropna wilgoć. Może to przez to? – Zastanawia się. – Nie mam w sumie pojęcia, bo i lekarze nie wiedzą, co mi się w te nogi wdało. Jak na razie skończyło się tak, że została mi jedna noga. I też chora. Jeśli nie będę zmieniał na niej opatrunku odpowiednio często, to w końcu też ją szlag trafi.
Stąd strach, a w jego efekcie nerwowość byłego prezesa, który czas dzieli pomiędzy rozmyślaniem o minionym życiu, a dzwonieniem do przychodni.
Pielęgniarka ma być
Czaniecki uważa, że pielęgniarka środowiskowa powinna zmieniać mu opatrunek tak często, jak to jest konieczne.
– Łaski mi nie robią w tej przychodni, bo składki płaciłem uczciwie rzez bite czterdzieści lat, wcześniej nigdy nie chorowałem – przekonuje. – Mam prawo więc oczekiwać tego, co mi się należy. Niczego innego od nich nie chcę.
Sęk w tym, że – jak przekonuje pan Janusz – pielęgniarka przychodzi „kiedy jej się podoba”.
– Proszę bardzo – mówi, i pokazuje treść smsa. – Dzisiaj dzwoniłem z prośbą, żeby przyszła, to mi tylko odpisała, że „jestem poza Żywcem”. I tak to wygląda!
Pacjent roszczeniowy
– Gdyby nie uprzejmość opiekunki społecznej, która robi mi zakupy, i z dobroci serca sama zmienia ten opatrunek, czego nie musi przecież robić, już dawno nie miałbym chyba tej nogi – żali się.
– Pan Janusz… – wzdycha kierownik przychodni, Tadeusz Underman. – Bardzo współczuję temu człowiekowi, ale on jest trochę, jakby to powiedzieć, roszczeniowy i bywa, że niemiły dla naszego personelu.
Kierownik mówi, że od stycznia pielęgniarka była u Czanieckiego pięćdziesiąt siedem razy.
– To mało? – Dziwi się lekarz. – My też pracujemy w określonych warunkach. Nie tylko pan Janusz wymaga opieki tego typu. Z nim się trudno rozmawia, bo nie przyjmuje żadnych argumentów. Mógłby, gdyby chciał, sam sobie zmieniać ten opatrunek, ale on uważa, że to rola pielęgniarki.
To nie plaster
– Jak mam być miły, skoro muszę się prosić o zaledwie dziesięć minut pomocy i użerać się o to za każdy razem! – irytuje się były prezes. – I jak, do licha, mam sam zmienić sobie opatrunek skoro nie mogę dosięgnąć do niego?!
Czaniecki na dowód demonstruje brak wspomnianej możliwości. Usiłuje schylić się siedząc na wózku inwalidzkim, ale widać gołym okiem, że raczej mu się to nie uda. Chociażby z uwagi na tuszę.
– Przytyłem… – wzdycha. – Wcale nie chciałem, ale skoro tylko siedzę, to inaczej być nie mogło. Co mam na to poradzić?
O możliwości samodzielnej zmiany opatrunku mówi jeszcze, że to przecież nie chodzi o przyklejenie i oderwanie jakiegoś plastra, ale trzeba ściągnąć opaskę, wydezynfekować ranę, która wciąż jątrzy się na nodze, w dodatku od strony pięty, a później profesjonalnie wszystko założyć.
– Ale w tej całej przychodni nie chcą tego zrozumieć! – irytuje się.
Czy problem w końcu zniknie? Raczej wątpliwe. Chyba, że obie strony pójdą na ustępstwa. Na to się jednak nie zanosi. Prędzej przychodnia pozbędzie się pacjenta, o czym zresztą wspomina jej kierownik.
– Są inne ośrodki zdrowia – zauważa Tadeusz Undermam.
– Jasne! – Złości się pan Janusz. – Może z Żywca, albo z Bielska-Białej ma ktoś do mnie dojeżdżać…

google_news
9 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Artur
Artur
1 rok temu

Kurczę, co mogło się stać….może walenie wódy dzień w dzień przez ostatnie kilkadziesiąt lat i uprzykrzanie życia rodziny oraz wszystkim sąsiadom? Ten los taki niesprawiedliwy, że biedaczek został sam…może gdyby nie patologia i okrucieństwo, to by sam nie był? Dzieci z 3 związków i wszystkie olały, ach ten przypadek. Tfu

Lena
Lena
1 rok temu

Trochę empatii i pokory panie Pato prezesie. Jak się było i jest ciulem to karma wraca. co ma wykonywany zawód do charakteru tego wrednego megalomana. Egoisty i chama. Jesteś sam bo z ciebie był i jest kawał sukinsyna.

brzydko
brzydko
1 rok temu
Reply to  Lena

Tak nie wolno, Lena, po prostu nie wolno i nie ma co mi uzasadniać.

brzydko
brzydko
1 rok temu
Reply to  Lena

ulżyło?, empatii nie widzę u Ciebie.

Asekurant
Asekurant
1 rok temu

Proponuję przeczytać wszystkim płacącym składki bandyckiemu państewku – dyktaturze kobiet. Moich składek ani podatków nie ujrzycie NIGDY!

Laura
Laura
1 rok temu

Nie lepiej iść do Domu Pomocy Społecznej, tam jest opieka całodobowa, nie trzeba żebrać o pomoc medyczną jak w swoim domu. Pisać podanie do GOPS w Radziechowach, nie wiem na co jeszcze czekać, człowiek radzi sobie do pewnego momentu, ale czasem się nie da udawać,że się “jakoś” samemu radzi, byle by gmina sztucznie generowała oszczędności.Są przypadki konieczne,a tu uważam,że pomoc pilna instytucji potrzebna.

ciężko
ciężko
1 rok temu
Reply to  Laura

Rozumowanie logiczne, ale aby iść do DPS musi być wola potrzebującego a w tym przypadku obawiam się.

Ha
Ha
1 rok temu

Pandemia b. zmieniła relacje pacjent – służba zdrowia.

ciężko
ciężko
1 rok temu

Pan nie wie co to za choroba, domyśla się, że może wilgoć z Kolumbii a przecież jest medycyna i to na niezłym poziomie. No cóż, ciężko.