Sport Żywiec

Celuje celująco!

Jego przygoda z łucznictwem zaczęła się siedem lat temu od… książki. Dzisiaj 17-letni Filip Łazowski z Żywca to niewątpliwie jedna z największych tegorocznych niespodzianek w polskim łucznictwie. W trzy tygodnie dosłownie obłowił się złotymi medalami podczas mistrzostw Polski seniorów i juniorów młodszych!

W wieku dziesięciu lat pochłonęła go książka „Zwiadowcy” Johna Flanagana.

– Pojawił się w niej motyw, gdy główni bohaterowie strzelali z łuku. Zastanawiałem się, jak to jest z tym strzelaniem. Gdy dowiedziałem się, że w Żywcu jest klub Łucznik, postanowiłem spróbować tam swoich sił. Zacząłem trenować, poznając tajniki łuku i strzał. Od początku mnie to wciągnęło. Poznałem przy tym nowych ludzi, którzy tam trenowali. Stworzyła się fajna ekipa, zaprzyjaźniliśmy się – wspomina Filip Łazowski.

SMAK SUKCESU

Wkrótce przyszły pierwsze zawody. Była to tak zwana Liga Robin Hooda w Suchej Beskidzkiej.

– Byłem wtedy podekscytowany i zarazem miałem ogromną tremę. W trakcie zawodów jeszcze bardziej poczułem łucznictwo. To był taki doping do dalszej pracy. Potem przyszły kolejne zawody, a w 2014 roku pierwszy medal mistrzostw Polski w drużynie. Tu już człowiek czuł smak sukcesu, co dało jeszcze więcej energii do trenowania – mówi żywczanin.

Widać było, że drzemie w nim talent, ale brakowało iskry, która „odpaliłaby” spory potencjał. I w końcu stało się. W lipcu ubiegłego roku znalazł się w czteroosobowej drużynie reprezentacji Polski na Międzynarodowy Młodzieżowy Turniej Łuczniczy w Seulu w Korei Południowej. Tam w drużynie, między innymi z klubowym kolegą Oskarem Kasprowskim, wywalczył brązowy medal.

– Przed zawodami zawsze łapał mnie stres. Obawiałem się, co inni będą mówić o tym, jak strzelam. Ale wtedy w Korei wmówiłem sobie, że w sumie co mnie obchodzi gadanie innych. Przecież strzelam sam dla siebie. I się przełamałem. Zdecydowanie Korea była dla mnie punktem zwrotnym – podkreśla młody zawodnik.

NAJLEPSZY WŚRÓD SENIORÓW

Kilka tygodni później świetnie wypadł w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Złoto wystrzelał w drużynie wspólnie z Oskarem Kasprowskim, Patrykiem Cacakiem i Mateuszem Mędrzakiem. Poza tym, wywalczył srebro na dystansach 70 m i brąz na 70 + 60 m. Jego dobra forma poskutkowała powołaniami na mistrzostwa świata w Argentynie i halowe mistrzostwa świata w Stanach Zjednoczonych. Co prawda medalu tam nie zdobył, ale już sam start w takich zawodach był ogromnym sukcesem. I w końcu przyszedł ostatni weekend lutego tego roku i Halowe Mistrzostwa Polski Seniorów w Wilkowicach.

– Myślałem, że miejsce w pierwszej dziesiątce będzie dla mnie niezłym wynikiem. Tymczasem w kwalifikacjach zaskoczyłem sam siebie, bo miałem najlepszy rezultat. Dalej też szło mi bardzo dobrze. I zostałem mistrzem Polski seniorów, zdobywając złoto! Początkowo w ogóle to do mnie nie docierało – przyznaje.

Kolejne złoto na tych mistrzostwach wywalczył w drużynie z Oskarem Kasprowskim i Rafałem Cwajną. Do tego doszło jeszcze srebro w mikście z klubową koleżanką Joanną Rząsą. W połowie marca pojechał na Halowe Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych do Zgierza. Po wyczynach w Wilkowicach był jednym z faworytów.

– Zakładałem, że moim celem będzie podium. Trzeba podkreślić, że ciążyła nade mną presja, bo przecież od mistrza wymaga się znacznie więcej – mówi utalentowany 17-latek.

W Zgierzu spisał się na medal, i to niejeden! Zdobył złoto indywidualnie oraz w mikście z klubową koleżanką Karoliną Jurasz. Z kolei drużynowo wspólnie z Mateuszem Mędrzakiem i Adamem Wojtalą sięgnął po brąz.

SZKOŁA, TRENINGI I…

Z jego sukcesów cieszy się prezes Łucznika Żywiec Jan Lach.

– Filip ma dopiero siedemnaście lat i jest jednym z najmłodszych zawodników w historii polskiego łucznictwa, który sięgnął po złoto w mistrzostwach Polski seniorów! Jest się naprawdę z czego cieszyć – podkreśla.

Sam zawodnik nie kryje, że musi jeszcze bardzo dużo pracować i zbierać doświadczenia. Jego plany na najbliższą przyszłość to uzyskanie jak najlepszych wyników podczas tegorocznej Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Czy młody mistrz z Żywca, który jest uczniem pierwszej klasy liceum w Szkole Mistrzostwa Sportowego im. Żywieckich Habsburgów w Żywcu, ma jeszcze czas na prywatne życie?

– Trenuję sześć razy w tygodniu po 4-5 godzin. Wychodzę do szkoły o 7.00 i wracam około 18.00. Potem trzeba jeszcze znaleźć czas na naukę. Ale nie ma tak źle, bo w tym wszystkim udaje mi się spotkać z przyjaciółmi, a czasami nawet poczytać jakąś dobrą książkę. Jak się chce, to wszystko można pogodzić. Owszem, są takie momenty, że czuję zmęczenie. Wtedy mam ochotę raz w miesiącu poleniuchować i poleżeć cały dzień w łóżku. Ale trzeba to zwalczać, by lenistwo się nie rozpanoszyło. Komuś może się wydawać, że tych treningów jest ogromnie dużo, ale to wszystko potem przynosi efekty w zawodach i wynikach, które rekompensują cały trud – przyznaje Filip.

Co dalej? Nie ukrywa, że chce dalej trenować i strzelać z łuku. Rozważa też studiowanie na AWF-ie w Katowicach lub Krakowie.

google_news