Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn

Duszek, który poruszył wszystkich

Problem placówek weterynaryjnych, które mają obowiązek świadczyć usługi całodobowo przybliżaliśmy początkiem tego roku na łamach tytułów naszego wydawnictwa. Opisywaliśmy wtedy historię owczarka niemieckiego o imieniu Bajka, który wymagał pomocy w wigilijny wieczór (pisaliśmy o tym tutaj). Niestety, w żadnej bielskiej placówce weterynaryjnej, które miały obowiązek pełnić całodobowy dyżur, pomocy się nie doczekał… Udało się ją uzyskać dopiero w… Mikołowie, ale niestety za późno. Sprawie miała się przyglądnąć Śląska Izba Lekarsko-Weterynaryjna odpowiedzialna za działanie tego typu miejsc. Od tego czasu zweryfikowano placówki, które mają pełnić całodobowe dyżury, a ich nową, ograniczoną już tylko do dwóch listę opublikowano na stronie Izby.

Problem całodobowych placówek weterynaryjnych to, jak się okazuje, w naszym regionie temat powszechny. Można nawet powiedzieć, że jesteśmy szczęściarzami, bo w powiecie bielskim na liście są aż dwie. W teorii zatem te dwie placówki powinny świadczyć całodobową pomoc. Szczęścia zabrakło natomiast mieszkańcom powiatu cieszyńskiego, bo u nich nie ma ani jednej placówki weterynaryjnej, która jest gotowa pomóc zwierzęciu np. w weekend lub w nocy.

O tym boleśnie przekonały się wolontariuszki bielskiej Fundacji Psia Ekipa w nocy z 14 na 15 lipca. – W nocy z wtorku na środę, po północy zadzwonili do nas funkcjonariusze policji ze Strumienia. Wprawdzie statutowo ustalone jest, że powinni zgłosić się do cieszyńskiego schroniska, niestety telefonu nikt tam nie odbierał. A że funkcjonariusza po drugiej stronie słuchawki znaliśmy z wielkiego serca dla zwierząt, to nie odmówiliśmy interwencji. Wymagał jej pies, który został znaleziony przez panów upajających się alkoholem na nieczynnej stacji kolejowej w Drogomyślu. Po dotarciu na miejsce zastaliśmy widok, których ścisnął nam serca. Panowie, którzy na co dzień raczej budzą dystans i niechęć, otoczyli czworonożnego biedaka taką opieką na jaką było ich stać. Uraczyli kiełbaską i miską wody, a później troskliwie przekazali w nasze ręce. Zabraliśmy go do samochodu, ale jego widok nas poraził. To było skrajnie zaniedbane zwierzę i skomlenie, które wyrażało ogrom cierpienia i bólu. Przez lata mojej pracy ze zwierzętami nie doświadczyłam takiego widoku – opowiada Joanna Kraj, prezes Fundacji Psia Ekipa– A najgorsze było to, że pies miał na szyi obróżkę łańcuszkową, nie był więc bezpański. Ktoś widział jak to zwierzę cierpi, bo ślady na ciele i stan jego uzębienia wskazywały, że to trwało latami… Spędziliśmy godzinę w samochodzie wydzwaniając po kolei do placówek, które na stronach internetowych miały podany „numer całodobowy”. Nikt nie odebrał. Wreszcie udało nam się skontaktować z Ewą Dobiją, z bielskiej Lecznicy Weterynaryjnej „Karpacka”. To ona ratowała znajdę do czwartej nad ranem, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni… – dodaje Joanna Kraj, prezes Fundacji Psia Ekipa.

W nocy z wtorku na środę wolontariuszki Psiej Ekipy dzwoniły do bielskich placówek, które zamieściły na swoich stronach internetowych numery telefoniczne czynne całą dobę. Warto więc pamiętać, że dzwonić, by usłyszeć sygnał w słuchawce i nic poza tym, zawsze do nich można. Nie odebrał bowiem nikt poza lek. wet. Ewą Dobiją. To ona rozpoczęła nierówną walkę o życie biedaka i na tamten moment ją wygrała, głównie dzięki temu, że tym razem pomoc nadeszła w porę.

– Kiedy Duszek (bo takie imię otrzymał psiak  – przyp. red.) trafił do lecznicy jego stan był krytyczny. Był prawie nieprzytomny, odwodniony i wyziębnięty. Pani doktor Ewa Dobija z bielskiej Lecznicy dla Zwierząt „Karpacka” udzieliła mu natychmiastowej, pierwszej pomocy, a później zaczęliśmy golić mu sierść, by uwolnić go od larw, które były dosłownie wszędzie. Następnego dnia, badanie krwi wykazało podwyższony mocznik i ogromną anemię, która utrudniała leczenie Duszka. Kroplówki, które otrzymywał rozrzedzały jego krew, co wiązało się z trudnością w oddychaniu i Duszek zaczynał się dusić. Dlatego nadzieją na poprawę było przetoczenie krwi. Udało się ją zdobyć, przyjechała specjalnym transportem prosto z Mikołowa i zaraz została podana. USG nie wykazało zmian w obrębie jamy brzusznej, ale niestety zdjęcie wykazało zmiany zwyrodnieniowe na skutek których być może doszło do pęknięcia kręgosłupa. Rdzeń nie jest przerwany, ale Duszek miał problemy z ustaniem na tylnych łapkach. Wiemy, że jego stan nadal jest bardzo poważny, ale musimy myśleć optymistycznie, dlatego umówiliśmy go na koniec sierpnia do specjalisty na konsultację i rehabilitację – wyjaśniają wolontariuszki z Psiej Ekipy.

Niestety, Duszek już na rehabilitację nie dotrze… Mimo pomocy, ogromu serca i trudu, który został włożony w opiekę nad nim, nie udało się przechytrzyć śmierci. – Z ogromnym żalem informujemy Was o śmierci Duszka, który odszedł w niedzielę wieczorem. Czasami udaje nam się oszukać śmierć. Chociaż mamy świadomość, że to tylko chwilowe zwycięstwo. Bo w ostatecznym rozrachunku ona i tak przyjdzie i zabierze to, co zabrać chce. O tego malucha walczyła cała Polska i nie tylko. Tysiące ludzi zaciskało pięści odgrażając się śmierci więc ona się wycofała, ale tylko po to, żeby kiedy wszyscy odetchnęliśmy z ulgą przyjść, położyć swoją chłodną dłoń na jego łepku i poprowadzić go w stronę tęczy. Nie tak miało być. Miał dojść do siebie. Miał mieć dom. Miał mieć rodzinę. Ale jak to mówią “chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”. Duszek odszedł. Zamknął oczka przy mnie. Głaskałam go do samego końca i szeptałam w wielgachne uszy, że kocham go ponad wszystko. Że przepraszam. Że nie tak miało być. Że jest moim największym szczęściem i że będzie żył zawsze. Bo żyjemy tak długo jak długo żyje pamięć o nas. A przecież o nim, małym Duszku będą pamiętali wszyscy. Stan Duszka gwałtownie się pogarszał  do tego wszystkiego doszło najprawdopodobniej do uszkodzenia układu neurologicznego, który skutkował w atakach przypominających padaczkę. Obiecaliśmy mu, że nigdy nie będziemy na siłę trzymać go przy życiu kiedy on straci siłę do walki. Nie mogliśmy pozwolić, by kolejny raz umierał w cierpieniu – powiedziała nam wolontariuszka z Psiej Ekipy.

 

Pomóc można jednak nadal. Psia Ekipa szuka osób, które mogłyby wiedzieć coś więcej o pochodzeniu Duszka. Dla przypomnienia, został znaleziony w Drogomyślu w połowie lipca, miał na szyjce obrożę z łańcuszka.  Może ktoś zauważył podobnego pieska w sąsiedztwie? Wszelkie informacje prosimy kierować do wolontariuszki Magdy, dostępnej pod numerem telefonu: 881655905.

Sprawą zajęła się TVP INFO – historia Duszka znalazła się między reportażami poświęconymi m.in. pracom służb mundurowych.

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
XxX
XxX
3 lat temu

Niestety, ale to co napiszę będzie bolesne. To stworzenie należało uśpić, przedłużanie jego cierpienia nie jest aktem łaski.

Tak ale
Tak ale
3 lat temu

29 lipca to w kalendarzu świeckich świąt to „Dzień Tygrysów”.Ciekawe, co też dostanie prezes PSL.