Dzisiaj nad ranem ogień zniszczył osiem obiektów nad Jeziorem Międzybrodzkim, w tym stanicę Beskidzkiego WOPR-u z dziewięcioma łodziami i całym wyposażeniem. Tylko ratownicy szacują straty na pół miliona złotych. – 30 lat naszej pracy poszło z dymem – rozkłada ręce prezes Eryk Gazda.
Alarm przy ulicy ks. Banasia w Międzybrodziu Bialskim wszczęto o 2.35. Gdy strażacy z dziesięciu zastępów dotarli na miejsce, budynki płonęły już jak pochodnie. Mogli je tylko dogasić, choć uratowali trzy inne, którym groził ten sam los.
Bilans pożaru jest fatalny, a straty mogą sięgać ponad miliona złotych. Spłonęły budynek gastronomiczny, garaż blaszany z kajakami, magazyn łodzi motorowych z wyposażeniem oraz pięć domków letniskowych. Jednym z tych domków była stanica Beskidzkiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, po której jedynym śladem są teraz betonowe słupki.
– Jesteśmy załamani, wstrząśnięci i zdezorientowani. Zero! – tyle nam zostało. Trzydzieści lat naszego wysiłku i pracy właśnie poszło z dymem. Tu, gdzie jest pobojowisko, mieliśmy piętrowy drewniany budynek ratowniczy. Na górze były pokoje dla ratowników. Było tu zaplecze socjalne i kompletne wyposażenie. Najgorsze, że spłonął hangar z trzema łodziami motorowymi i całym sprzętem ratowniczym – kołami, kamizelkami, ubraniami, wyposażeniem łodzi i ratowników. Ogień zniszczył ponadto sześć łodzi wiosłowych. Nasze straty mogą wynieść 500 tysięcy złotych – mówi Eryk Gazda, prezes Beskidzkiego WOPR-u. – Jak się okazało, nasze problemy na przykład z brakiem pieniędzy na paliwo do łodzi były bardzo małe. Teraz nie mamy niczego nad Jeziorem Międzybrodzkim. Trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać nadchodzący sezon – martwi się.
Wiadomo już, że ubezpieczenie nie pokryje strat woprowców. Prawdopodobnie będą zwracać się o pomoc do samorządów, aby móc choć w minimalnym stopniu strzec bezpieczeństwa nad jeziorem w sezonie letnim.
Bolesne straty odczuli też właściciele pozostałych obiektów, a szczególnie gastronomicznych i wypożyczalni sprzętu.
Obecnie na miejscu pracują prokurator, policjanci, w tym technicy kryminalistyki i biegły ds. pożarnictwa. Nie informują, nawet wstępnie, czy mamy do czynienia z dziełem podpalacza.
Ruszyła zbiórka!
Woprowcy zorganizowali zbiórkę na odbudowę stanicy i zakup zniszczonego sprzętu. Celem jest zebranie 600 tysięcy złotych. Szczegóły – TUTAJ.
“Gigantyczny pożar” ? to jak nazwać pożar budynku ? LITOŚCI panie redaktorze.
Te stare drewniane budy nazywacie obiektami ??? Natomiast żeby trzymać łodzie WOPR w takiej dziurze to trzeba nie mieć wyobraźni. Zero odpowiedzialności.
Jak sie płaci dobre ubezpieczenie to sie nie robi paniki
Straty na pół miliona , a już organizują zbiórkę na 600 tyśięcy plus ubezpieczenie . Ktoś się na tym pożarze chce dorobić a konsekwencja pewno żadnych.
A może coś się dzieje samo przyczyna pewnie jak zwykle zwarcie instalacji elektrycznej niema czegoś takiego obiekty publiczne mają mieć kontrolę ubezpieczenie
Doczekaliśmy się Społeczeństwa roszczeniowego .Nikt za nic nie odpowiada .Zaczynając od Rządu Sejmu Senatu itd.
Nikt nie ponosi konsekwencji za złe ,żeby nie powiedzieć głupie decyzje . Za wszystko musi płacić podatnik inni mówią Państwo.
Nietety tak jest jak mówisz
dlaczego Ubezpieczenie nie pokryje? Pewnie ktoś zaniżał sumy i szukał oszczędności 🙁 taki efekt.
Trzeba być wyjątkowym ignorantem, albo zwyczajnie podłym, żeby pisać takie rzeczy.
Nie trzeba byc ignorantem, trzeba tylko myslec i przewidywac pewne rzeczy..jesli ma sie cos wartego to trzeba to poprostu ubezpieczyc a nie oczekiwac , ze ktos sie zlozy na to aby pokryc straty. Tutaj ani podlosc ani ignorancja nie wchodza w gre, jedynie nieumiejetnosc zadbania o swoj majatek wlascicieli.