Wydarzenia Sucha Beskidzka

Jordanów: Lekarze na wagę złota

Niedawno po Jordanowie rozniosła się fama, że istnienie jedynego ośrodka zdrowia w mieście jest zagrożone, ponieważ brakuje lekarzy, którzy chcieliby w nim pracować. Poważnie zaniepokoiło to część pacjentów.

– Likwidacja naszej przychodni byłaby dramatem dla ludzi starszych, takich jak ja. Nie mam prawa jazdy ani samochodu, więc musiałabym dojeżdżać do innej miejscowości busem i pewnie godzinami czekać na przystankach. Po to tylko, by lekarz wypisał mi kolejną receptę na lekarstwa, które regularnie muszę zażywać. Trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację – mówi zmartwiona kobieta o twarzy pooranej zmarszczkami.

Nietrudno zrozumieć obawy mieszkańców Jordanowa, ponieważ już teraz, choć ośrodek zdrowia nadal działa, dostęp do opieki medycznej jest w nim zdecydowanie ograniczony. Jedyny lekarz rodzinny, który jeszcze przyjmuje pacjentów, to szef placówki. W przychodni panuje nerwowa atmosfera. Zmęczeni czekaniem ludzie wrogo spoglądają na każdego, kto zdradza chęć wejścia do gabinetu poza kolejnością. Gdy zabójczy wzrok okazuje się mało skuteczny, padają ostre słowa…

Lekarz Leszek Erb, kierownik Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Przychodnia w Jordanowie” przyznaje, że sytuacja jest zła, ale nie aż tak, by groziła likwidacją placówki. Utrudnienia dla pacjentów są jednak nieuniknione. – Nie jestem w stanie sam przyjąć stu pięćdziesięciu osób dziennie. Pierwszeństwo mają chorzy, a ci, którzy przychodzą po recepty, muszą czekać. I gdzie indziej też nie zostaną obsłużeni szybciej, bo pozostałe ośrodki również mają problemy kadrowe – podkreśla. Lekarze, którzy u niego pracowali, odeszli, a inni nie kwapią się do zajęcia ich miejsca. Znalazła się tylko specjalistka pediatrii, która zgodziła się dwa razy w tygodniu przyjmować w przychodni dzieci.

– Jeden cud się wydarzył. Poza tą panią nikt nie chce pracować w podstawowej opiece zdrowotnej. Rozmawiam ze znajomymi lekarzami i znajomymi znajomych, ale bez rezultatu. Ogłoszenia w prasie i Internecie też nie wzbudzają zainteresowania. To nie jest problem samego Jordanowa. W całym kraju panuje podobna sytuacja. Młodzi lekarze wyjeżdżają za granicę, a starzy umierają lub wybierają pracę lżejszą niż ta w ośrodku – mówi Leszek Erb. 

google_news