Cieszyn Kultura i rozrywka

Kończyce Wielkie: Śląskie Matuzalem

W cichej parkowej alejce, niedaleko Pałacu Dobrej Pani w Kończycach Wielkich stoją sobie dwa dęby. Potężne, stare i niezwykle majestatyczne drzewa pamiętają kawał historii Śląska Cieszyńskiego. „Mieszko” i „Przemko”, bo takie imiona otrzymały, to prawdziwa chluba gminy Hażlach.

„Mieszko” może poszczycić się olbrzymim obwodem pnia – ma aż 910 centymetrów, co sprawia, że jest najgrubszym dębem w województwie śląskim. Za sprawą wieku szacowanego na około 700 lat jest on również jednym z najstarszych dębów szypułkowych. Tak niepospolite drzewo owiane jest kilkoma ciekawymi legendami, wspominane jest również w lokalnych podaniach.
Jedna z ciekawszych historii związana jest w wyprawą króla Jana III Sobieskiego pod oblężony Wiedeń. Kiedy w 1683 roku część polskiej husarii przechodziła przez tereny Śląska Cieszyńskiego, jeden z etapów marszu zakończono właśnie w Kończycach Wielkich. Wokół zamku rozbito żołnierskie namioty, konie wypasano na położonych obok łąkach i pojono w przepływającej przez wieś Piotrówce. W trakcie długiego i ciężkiego marszu padło kilka najlepszych rumaków, więc zwierzęta pochowano w pobliżu starych dębów, które rosną wokół zamku. Lokalny hrabia, chcąc zrekompensować żołnierzom tę stratę, podarował im kilka rumaków ze swojego stada. Kolejnego dnia husaria ruszyła w dalszą podróż, a kiedy opuszczała granice Kończyc mieszkańcy ponoć słyszeli tęskne rżenie koni pochowanych w cieniu majestatycznych dębów. Wieść przekazywana z pokolenia na pokolenie niesie, że od tamtego wydarzenia, w rejonie rozległych dębów wokół zamku co jakiś czas można było usłyszeć ciche uderzenia końskich kopyt i pełne żalu rżenie… Ludzie w strachu zaczęli więc omijać to miejsce i szeptali, że w przyzamkowym parku wciąż straszą duchy husarskich rumaków. Wreszcie znalazł się śmiałek, który postanowił zadać temu kres i na jednym z dębów zawiesił wystrugany w drewnie obrazek Matki Boskiej. Następnie miejsce skropiono również wodą święconą. Zabiegi poskutkowały, ponieważ od tego czasu w parku słychać tylko szum drzew i brzęczenie owadów…

Z kończyckim Matuzalemem związana jest jeszcze jedna legenda. W miejscu, gdzieś teraz stoi murowana kaplica pw. Opatrzności Bożej, niegdyś stała mała kapliczka. Miała upamiętniać powrót do zdrowia bogatego barona, który ufundował ją w ramach podziękowania za odzyskane zdrowie. Podobno w powrocie do formy pomogła mu woda z cudownego źródła bijącego wówczas nieopodal sławnych dębów. Tę krystalicznie czystą wodę pijała podobno nawet hrabina Gabriela von Thun und Hochenstein, właścicielka kończyckiego pałacu. Legenda głosi, że w trakcie susz do kapliczki przychodzili mieszkańcy z całej okolicy, nawet Pruchnej czy Dębowca i modlili się o deszcz. Ludowe podanie mówi, że w latach 70 XIX wieku, po wielu dniach modlitw, z nieba zaczęła sypać się manna, którą ludzie zbierali w czapki i fartuchy głośno dziękując bożej opatrzności…


Zarówno „Mieszko”, ze względu na swój wiek zwany Matuzalemem, jak i „Przemko” rosną przy lokalnej drodze, na stromym zboczu tuż obok pałacu. Uwagę przechodniów zwraca szczególnie „Mieszko” – drzewo rośnie na zboczu o znacznej ekspozycji przez co wykształciło olbrzymich rozmiarów odziomek (dolną część pnia). Ta część na wysokości około 10 metrów dzieli się na cztery pnie utrzymujące wysoką koronę. W środku pień jest pusty – jak mawiają mieszkańcy Kończyc – „dudławy”, co ma być oznaką sędziwego wieku… Wiek „Przemka” szacowany jest natomiast na około 450 lat, drzewo ma 30 metrów wysokości i 550 cm obwodu. Gmina bardzo dba o swoje „Śląskie Matuzalem” – pielęgnuje drzewa i troszczy się o ten piękny zakątek. W przyjemnym cieniu drzew można usiąść na ławeczce i delektować się ciszą i spokojem…

google_news