– Czy wiecie państwo, ile lekarstw marnuje się w naszym kraju? To nieco retoryczne pytanie zadał nam pewien czytelnik, wskazując, iż pacjenci wyrzucają obecnie tyle niewykorzystanych lekarstw, że firmy zajmujące się ich recyklingiem nie nadążają z odbiorem. Dowodem na to – zdaniem czytelnika – są notorycznie przepełnione, ustawiane w aptekach specjalne kubły na przeterminowane lekarstwa (tak zwane konfiskatory).
Postanowiliśmy pójść tym tropem, a przy okazji wyjaśnić kilka kwestii, z których – jak mogliśmy się przekonać – wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Pierwsza i zasadnicza informacja jest taka, że leków nie wolno wyrzucać do koszy na zwykłe odpady ani też – co było kiedyś powszechną praktyką – spuszczać z wodą w toalecie. Muszą trafić w odpowiednie miejsce, czyli do przeznaczonych do tego celu kontenerów. Znaleźć je można w wielu aptekach, lecz – jak tłumaczy Magdalena Baścik, prezes Beskidzkiej Okręgowej Izby Aptekarskiej – nie mają one nic wspólnego z tymi placówkami. Kontenery nie mają też nic wspólnego z dystrybucją i obrotem lekarstwami. Za odbiór tego typu specyficznych odpadów odpowiedzialne są (tak jak w przypadku innych odpadów komunalnych) władze samorządowe (gminy). Istotne jest tu określenie odpadów. Sporo osób błędnie uważa, że lekarstwa zbierane są w aptekach, aby mogły zostać ponownie wykorzystane. Stąd też trafiają tam nie tylko specyfiki przeterminowane czy niewykorzystane, lecz także całkiem świeże lekarstwa, zapakowane w oryginalne zaplombowane pudełka. – Nic bardziej mylnego – wyjaśnia Magdalena Baścik. Każdy lek wydany w aptece nie może już trafić do powtórnego obiegu. Bez względu na to, czy jest nowy czy przeterminowany, musi zostać zniszczony, bo tak stanowi prawo. Nigdy nie ma 100-procentowej pewności co do tego, czy lekarstwa były właściwie przechowywane, a także czy to, co znajduje się w pudełku, to na pewno to, na co wskazywałaby nazwa specyfiku. Mówiąc w skrócie, wszystko co trafia do konfiskatorów, jest utylizowane i nie jest to – wbrew pozorom – proces prosty i tani.
To, że pojemniki stoją w aptekach, nie jest dziełem przypadku. Z wyjaśnień Joanny Bojczuk, naczelnik Wydziału Gospodarki Odpadami bielskiego Ratusza wynika, że to gmina jest odpowiedzialna za odbiór od mieszkańców niewykorzystanych lekarstw. Jednak zgodnie z przepisami, punkt taki wystarczyłoby uruchomić na terenie PSZOK-u (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych). Aby jednak ułatwić życie tym, którzy chcą pozbyć się medykamentów w legalny i cywilizowany sposób i jednocześnie ich do tego zachęcić, miasto podpisało umowy z aptekami (to one kojarzą się wszystkim z lekami), na podstawie których na terenie wybranych placówek ustawione zostały konfiskatory lekarstw. Obsługuje je wyłoniona do tego celu przez władze miasta specjalistyczna firma. Obecnie na terenie Bielska-Białej ustawionych jest, za zgodą właścicieli aptek, ponad 60 takich pojemników. Podobne rozwiązania funkcjonują w wielu innych miastach i miejscowościach.
Czy faktycznie trafia do nich coraz więcej lekarstw i pękają powoli w szwach? W przypadku Bielska-Białej – zapewnia Joanna Bojczuk – nie powinno dochodzić do takich sytuacji, bo opróżniane są regularnie (raz lub dwa razy w miesiącu), a poza tym leki zabierane są z przepełnionych pojemników, w miarę potrzeb także w trybie interwencyjnym. Jej zdaniem, trudno też mówić o jakiejś wyraźnej tendencji wzrostowej jeśli chodzi o ogólną masę wyrzucanych przez mieszkańców leków. Na terenie Bielska-Białej co roku trafia ich do konfiskatorów mniej więcej tyle samo, czyli około 27 ton.
Jednak z prywatnych rozmów z farmaceutami wynika, że w ostatnich latach faktycznie w pojemnikach ląduje coraz więcej niewykorzystanych lekarstw, a widok wypełnionych po brzegi konfiskatorów wcale nie jest taki rzadki. Przy czym powody tego – zdaniem pracowników aptek – mogą być dwa. W społeczeństwie wzrosła świadomość, że lekarstw nie należy wyrzucać do koszy na śmieci czy toalet. Trafiają więc w większych ilościach do pojemników do tego przeznaczonych. Wzrost związany jest też z faktem, że obecnie wiele lekarstw wydawanych jest seniorom bezpłatnie. Stały się niejako dobrem dostępnym powszechnie. Nie są więc szanowane i wiele osób gromadzi je na zapas. Gdy się przeterminują lub przestają być potrzebne, lądują w kubłach. Sytuację taką można było też zaobserwować w czasach, gdy apteki mocno między sobą konkurowały. Wiele z nich, chcąc przyciągnąć pacjentów, sprzedawało lekarstwa – w tym te na receptę – za przysłowiowe grosze (obecnie obwiązują ceny urzędowe). Wiele z tych specyfików trafiało później do konfiskatorów.
Mocz i kał też należy odnosić do apteki? Bo przecież zawierają składniki zażywanych leków.