Sport Cieszyn

Mistrzyni z Istebnej i… mama na dwóch kółkach!

Fot. Z archiwum zawodniczki

Kiedy wraz ze swoim rowerem pojawia się na linii startu trudnych górskich zawodów, niektórzy patrzą zdumieni. Co robi tam ta drobna i szczupła blondynka? Jak sobie poradzi w tym trudnym, wymagającym wielkiej siły i odwagi sporcie? Ona nic sobie z tych spojrzeń nie robi, wskakuje na rower i szybko zostawia w tyle wszystkie rywalki! Determinacja, siła i prędkość – Anna Kaczmarzyk z Istebnej ma to wszystko.

Przygodę ze sportem rozpoczęła jeszcze jako nastolatka. Wtedy jednak, jak na rodowitą góralkę przystało, specjalizowała się w narciarstwie klasycznym. Miała tak dobre wyniki, że powołano ją nawet do kadry narodowej PZN przygotowań olimpijskich Turyn 2006. Jako juniorka pięć razy wywalczyła mistrzostwo Polski juniorów, cztery razy uczestniczyła w Mistrzostwach Świata Juniorów oraz zdobyła 13. miejsce w Mistrzostwach Europy rozgrywanych w Finlandii.

ROWER ZAMIAST NART

Jak u zapalonej narciarki zrodziła się miłość do kolarstwa? – Jako zawodniczka kadry wiele czasu spędzałam na zgrupowaniach, gdzie jazda na rowerze górskim należała do jednej z form treningu wytrzymałościowego. Już wtedy ten sport przypadł mi do gustu. Obecnie to narciarstwo traktuję jako rozrywkę, a jego miejsce zajęła jazda na rowerze – opowiada istebnianka. Zawodniczka startuje zarówno w maratonach MTB (ściganie się rowerem na długiej, trudnej górskiej trasie), jak i zawodach typu uphill, których ideą jest zdobywanie różnych beskidzkich szczytów – od Czantorii, przez Stożek aż po Rysiankę. Intensywne treningi i starty w zawodach rozpoczęła trzy lata temu. Od tego czasu zgromadziła w domu pokaźną kolekcję różnych pucharów i medali. – Ich liczeniem zajmują się moje córeczki. Po każdym moim powrocie z zawodów podekscytowane szukają miejsca na komodzie na kolejne wyróżnienie – śmieje się Anna Kaczmarzyk. Bo ta ekstremalna zawodniczka przede wszystkim jest mamą dwóch cudownych dziewczynek. – Największym wsparciem w realizacji mojej pasji jest mój mąż, który zajmuje się dziećmi gdy jestem na zawodach. Wyjeżdżam wtedy wcześnie rano i wracam późnym popołudniem czy wieczorem. Mąż w sezonie zajmuje się również serwisem roweru. W każdych zawodach wymagana jest inna opona czy przełożenie zębatek, więc ma z tym sporo pracy. Bardzo często wspiera nas również moja mama oferując czas i… pyszne jedzenie. Nie ukrywam, że pogodzenie wszystkiego nie jest łatwe, zawody przeważnie odbywają się weekendami, ale wszyscy już się przyzwyczailiśmy. Najwspanialszy jest dla mnie moment powrotu do domu i radość moich dziewczynek. Wtedy mija największe zmęczenie! – mówi zawodniczka. Zimą zajmuje się swoim biznesem, więc przygotowania do każdego sezonu rozpoczyna dopiero wczesną wiosną. Czas na trening stara się znaleźć codziennie i w zależności od potrzeb, stawia na przygotowanie pod kątem wytrzymałości organizmu, szybkości czy siły. Jak przyznaje, lata w kadrze nauczyły ją samodyscypliny i umiejętności oceny swojego organizmu. Dzięki temu wie, w jakich momentach stać ją na mocny i ciężki trening, a w jakich może odpuścić, by nie narazić się na przykład na kontuzję. Odkąd na poważnie zaczęła swoją przygodę z kolarstwem górskim, startowała w niezliczonej ilości zawodów.

TO SIĘ PAMIĘTA!

Jak mówi, dla sportowca każde zwycięstwo i osiągnięty sukces są szczytem marzeń, jednak niektóre są naprawdę wyjątkowe i na stałe zapisują się w pamięci. Do takich właśnie chwil zalicza dwukrotne zwycięstwo w międzynarodowym cyklu Uphill MTB Beskidy – w 2018 i 2019 roku, zwycięstwo edycji Uphill Magurka 2019 oraz zwycięstwo w kategorii open kobiet w zawodach Bike Atelier Brenna w 2018 roku.  Kolarstwo górskie to jednak sport trudny, wyczynowy, wymagający nie lada kondycji, opanowania i wielkiej odwagi. Jasne jest więc, że na tę dyscyplinę składają się nie tylko piękne chwile zwycięstw i pokonania własnych słabości, ale również mniejsze i większe wypadki… – Każde uczestnictwo w zawodach MTB niesie za sobą nowe doświadczenia – przyznaje Anna Kaczmarzyk. – Podczas wyścigu spotyka się różne sytuacje losowe, na które jako sportowcy nie mamy wpływu. To na przykład wywrotka, potocznie zwana „dzwonem”, złapanie „kapcia”, kolizja, awaria sprzętu i wiele, wiele innych. Jako wyjątkowo pechowy wspominam wyścig w Bike Atelier Maratonie w Olkuszu. Wraz z innymi zawodnikami pomyliliśmy trasę, przez co straciłam cenne minuty, których nie zdołałam już odrobić. Natomiast najlepiej wspominam tegoroczną edycję Uphill MTB Beskidy, gdzie na każdym z czterech wyścigów wywalczyłam pierwsze miejsce. Radość ogromna. Jazda na rowerze górskim to także spora dawka adrenaliny, której doświadczamy na edycjach górskich. Te strome, kamieniste zjazdy śnią się później po nocach – opowiada.

SZCZĘŚLIWIE DO METY

Sezon, który właśnie dobiega końca, Anna Kaczmarzyk uznaje za najlepszy w swojej karierze. Każde z zawodów udało jej się nie tylko szczęśliwie i bezpiecznie zakończyć, ale i wykręcić rewelacyjne rezultaty! – Od wczesnej wiosny tego roku reprezentuję również nowy team – Hotel Podium & Diagnostic w Wiśle – i jestem z naszej współpracy bardzo zadowolona. Sezon co prawda powoli dobiega końca, ale jeszcze kilka mocnych rywalizacji przede mną, więc nie zamierzam osiąść na laurach. Kolejny rok również wiąże się z licznymi startami. Wśród nich start na Śnieżkę w Karpaczu, jeśli oczywiście zdrowie mi na to pozwoli. Na szczęście, na razie nie narzekam – śmieje się zawodniczka.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej
Andrzej
4 lat temu

Szacunek dla Pani, ale jeszcze większy dla Pani Małżonka. Powodzenia.