Wydarzenia Wadowice

Nie żyje Marek Studnicki

Fot. Bogdan Szpila

Dzisiejszej nocy zmarł w krakowskim szpitalu Marek Studnicki – poeta, człowiek związany z krakowskimi teatrami, promotor artystów, harcerz, przewodnik wycieczek. Miał 63 lata.

Poniżej wspomnienie o Marku Studnickim…

Nie potrafił zliczyć obejrzanych teatralnych spektakli, dawno temu stracił rachubę dni, tygodni miesięcy i lat spędzonych z młodzieżą i dorosłymi na artystycznych warsztatach, nie potrafił też zrachować ile razy prowadził wycieczki do miejsc „tchnących kulturą”. Na artystycznych salonach Krakowa czuł się jak u siebie w domu, a serce i duszę oddał harcerstwu.

Niełatwo Markowi Studnickiemu było szybko poruszać się po ulicach Krakowa, Wadowic, Kalwarii Zebrzydowskiej, Andrychowa czy Zatora. Co rusz był zatrzymywany przez osoby, które niegdyś spotkał na swojej drodze. – Los sprawił, że poznałem ogromną rzeszę wspaniałych ludzi – mówił w sierpniu mijającego roku udzielając wywiadu dziennikarzowi portalu Beskidzka24.pl. – To właśnie ludzie byli moją siłą napędową prowadzącą przez życie. Dzieci, nastolatkowie, dorośli, staruszkowie odchodzący na drugą stronę… uczniowie, artyści, inteligencja, robotnicy – wolno wyliczał, błądząc wzrokiem po pędzących po niebie chmurach. – A przecież nie tak to miało być – mówił uśmiechając się do wspomnień.

Nie takie bowiem miał plany nastolatek odbierający w 1975 roku świadectwo maturalne. Wówczas jeszcze Marek Studnicki nie wiedział, że idąc na studia techniczne robi błąd, którego nigdy sobie nie wybaczy. Studia pod Wawelem zamiast zrobić z chłopaka ze wsi fachowca od budownictwa, obudziły w nim świadomość, że życie to dużo więcej, niż wiedza jak zbudować dom czy most. Jednymi zajęciami na uczelni których nigdy nie opuścił były seminaria z teatru prowadzone w ramach humanizacji studiów technicznych. Dla znajomych Studnickiego nie było to zaskoczenie, bowiem teatr i recytacja niemal od zawsze towarzyszyły nastolatkowi z Barwałdu Górnego. – Miałem 6 lat, gdy po raz pierwszy stanąłem na scenie – wspominał. – Było to w Wiejskim Domu Ludowym w Barwałdzie z okazji Dnia Kobiet zorganizowanego przez moich rodziców w ramach działalności Koła Gospodyń Wiejskich. Od tamtej pory występowałem na wszystkich akademiach szkolnych aż do matury. A tuż przed maturą zamiast uczęszczać na organizowane w szkole dodatkowe lekcje, chodziłem na teatralne próby, wystawialiśmy bowiem w Domu Kultury „Balladę o tamtych dniach” – opowiadał. W liceum wraz z przyjacielem Bogdanem Wajdzikiem utworzył cieszący się sporą popularnością wśród znajomych „Kabaret Uniwersalny Rewolucjonistów Wielkiej Atrakcji”, którego pierwsze litery nazwy tworzą słowo dalekie od przyzwoitości… Podczas studiów na krakowskiej Politechnice Studnicki znacznie więcej energii poświęcał zdobyciu biletów do teatru, niż zajęciom z budownictwa. W efekcie uczelnię skończył mając dyplom inżyniera budownictwa, bowiem promotor pracy magisterskiej po jej przeczytaniu poradził, by „dzieło” oddać w Wydawnictwie Literackim….

Już w liceum zaczął pisać. – Zawsze lubiłem poezję, czytałem ją już w podstawówce, co w tamtych czasach na wsi było raczej ewenementem – opowiadał. – Pierwszy wiersz napisałem czerwonym atramentem dla koleżanki z liceum. Byłem w trzeciej klasie, ona w pierwszej… A potem długo skrobałem tylko do szuflady…

Po studiach Studnicki zatrudnił się w Hufcu Kalwaria Zebrzydowska (hufiec został w 1992 r połączony z Hufcem Ziemia Wadowicka), bowiem jak przyznawał, budowlańcem był żadnym, natomiast harcerstwo zawsze było mu bliskie. Na Zlocie Grunwaldzkim ZHP w 1988 roku opublikował pierwszy wiersz:

Ten płomień maleńki za serce mnie chwycił
I trzyma i trzyma w żelaznej obręczy
A ja się poddaję czarowi ogniska
Uwolnić się nie chcę od iskier i gwiazd…
W 2013 roku wydał pierwszy tomik poezji „Spowiedź”, a kilka lat później tomik „Życie”.
…czy radośnie można pisać
sercem do innych się śmiać
w oczach mieć promień radości
chyba można
nawet trzeba…

– To nie są wiersze – zawsze z pełną mocą podkreślał. – To tylko zapiski. Nie mogę przecież równać się z poetami. Poeci żyją z głową w chmurach, ja musiałem w miarę twardo po ziemi stąpać. W ramach „stąpania” zorganizował w Kalwarii Zebrzydowskiej Uniwersytet Trzeciego Wieku (prowadząc również wykłady), a mając własne biuro turystyczne „wywiózł” setki, a może i tysiące mieszkańców Podbeskidzia na wycieczki preferując wizyty w muzeach, teatrach, miejscach związanych z historią Polski. Wielokrotnie był jurorem w przeglądach teatralnych, zaś najwięcej młodych ludzi jak mówi „zaraził” kulturą na obozach harcerskich. Sporą część życia harcmistrz Studnicki poświęcił bowiem harcerstwu. Prowadził ponad 30 obozów harcerskich, przez dwie kadencje był członkiem Rady Naczelnej ZHP, uczestniczył w czterech Zjazdach ZHP (podczas Zjazdu w Sali Kongresowej w Warszawie wystąpił przed najwyższymi władzami PRL), organizował harcerskie teatry lalkowe w całej Polsce. Na Centralnym Zlocie ZHP w 1983 roku nawiązując do twórczości Emila Zegadłowicza nazwał obóz Powsinogi Beskidzkie, a wieczorem, po ognisku, podczas ciszy nocnej w największym namiocie zorganizował „Gospodę Poetów”. – Kto nie chciał spać, uczestniczył w rozmowach o poezji, kulturze. Zawsze było pełno – wspominał dodając, że na każdym obozie organizował też dzień teatru skupiając się głównie na teatrze lalkowym. Ubocznym efektem działalności w harcerstwie, jest karta w IPN-ie. – Krzewiliśmy patriotyzm daleki od ideologii komunistycznej, co nie wszystkim się podobało. Smutne, że donosili dobrzy znajomi, ale takie były czasy, nie mam do nich większego żalu – podkreślał w jednej z ostatnich rozmów.

W ostatnich tygodniach życia Studnicki sporo czasu poświęcił przygotowaniu tomiku poezji „U schyłku”. Jeden z ostatnich wierszy Marka Studnickiego:

…niedobry jesteś losie
dlaczego wciąż się mścisz
za to co było
za to co teraz jest
za to co będzie
a los
„ … od wielu dni głuchy  … „

 

google_news
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tp
tp
4 lat temu

Świetnym człowiekiem był, racz mu dać Panie

Iwona
Iwona
4 lat temu

Małe sprostowanie: nie w hufcu Ziemi Wadowickiej, tylko w hufcu Kalwaria Zebrzydowska. To Marek był ostatnim komendantem tego hufca, który w 1992 roku został rozwiązany, a drużyny przyłączono do istniejącego wówczas hufca Wadowice.

Arek
Arek
4 lat temu

Poznałem Marka w tym roku podczas wycieczki do Chorwacji.Był naszym ,,pilotem,,podczas tych cudownych dni.Był wspaniałym człowiekiem posiadającym ogromną charyzmę.Człowiekiem którego można było słuchać non stop.Wieść o Jego odejściu była dla mnie szokiem.Ziemia wadowicka straciła cudownego człowieka.Żył będziesz MARKU w naszych sercach.