Wydarzenia Cieszyn

Ochabianin dokonał cudu!

4 maja 2005 roku. Młody mężczyzna wyjeżdża z domu do pobliskiego sklepu. To miała być krótka, szybka przejażdżka rowerem. W domu czekała żona i dwójka maleńkich dzieci. Młodszy syn miał wtedy jedenaście miesięcy. Tego dnia mieli ostatecznie zdecydować, kiedy dokładnie jadą na wakacje nad Bałtyk. Nikt nawet nie przypuszczał, że czterysta metrów od domu wydarzy się wypadek. Że nie pojadą nad morze, a kilka najbliższych lat spędzą w szpitalach, na rehabilitacjach i konsultacjach u specjalistów.

Dariusz Plinta z Ochab miał nigdy nie wstać z łóżka. W wyniku wypadku został całkowicie sparaliżowany, nie miał czucia od klatki piersiowej w dół. Oszukał jednak los. Dzięki nadziei, wielkiej determinacji, woli walki i prawdziwej miłości pokonał wszystkie przeciwności. Kilkanaście miesięcy po wypadku młody ochabianin spędził w szpitalach w Piekarach, Reptach, Łodzi czy Bydgoszczy. Wskutek wypadku doznał bowiem urazu rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym kręgosłupa. Tak naprawdę do końca życia miał nie wstać z łóżka. W Ochabach czekała na niego rodzina i dom w trakcie rozbudowy. To właśnie żona widząc pogarszający się stan zdrowia Dariusza postanowiła działać. Znalazła specjalistę, który podjął się ciężkiej i ryzykownej operacji. Zabieg dawał cień szansy na to, że stan zdrowia mężczyzny się poprawi. Dariusz Plinta mógł wtedy poruszać tylko jednym palcem u dłoni i jednym palcem stopy. To był sygnał, aby się nie poddawać. – Na początku po wypadku mój stan się stale pogarszał, nawet wypowiedzenie kilku słów było wyzwaniem. Zmierzało to wszystko w bardzo złą stronę. Żonie nie dawało to spokoju. Zebrała wszystkie moje badania i pojechała do Konstancina do innego lekarza, który podjął się operacji. Po operacji powiedział mi, że mam się nie poddać i ile mnie ciało puści, to moje. Wziąłem to sobie do serca – dodaje Dariusz Plinta. Mężczyzna podjął ciężką i długą walkę z własnym organizmem. Dzień po dniu mozolnie starał się poruszyć palcami, dłonią, nogami. Od tego czasu minęło już ponad dziesięć lat. W tej chwili ochabianin porusza się o własnych siłach, wspiera się tylko kulami.

Najbardziej chciał być samodzielny, więc swoją ciężką pracą doprowadził do tego, że może nawet prowadzić samochód. Po latach wreszcie sam może odwozić synów na zawody i treningi. Tak jak i on, są wielkimi fanami sportu. – Mają już z chłopcami swoje męskie tajemnice. No i w końcu dojechaliśmy na te wakacje nad morze. Mąż prowadził całą drogę – śmieje się Danuta Plinta, żona Dariusza. Mężczyzna ma swoją wielką pasję. Jest nią jazda na rowerze. Na specjalny trójkołowy rower dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych środki przekazali między innymi koledzy ze szkoły podstawowej. – Wiedziałem, że jeśli sobie z nim poradzę i przejadę chociaż kilka metrów, to nic mnie już nie zatrzyma – mówi Dariusz Plinta. Przejechał dużo więcej niż kilka metrów. Na swoim rowerze zdobył w 2015 roku dwa brązowe medale na mistrzostwach Polski w kolarstwie osób z niepełnosprawnością. Uczestniczył także w pięciu edycjach „Biegu Fiata” rozgrywanego na ulicach Bielska-Białej, wyścigu Jastrzębskiej Dziesiątki czy ochabskich Rodzinnych Rajdach Rowerowych. Przed wypadkiem pracował jako górnik na jednej z jastrzębskich kopalni. Ukończył wcześniej Zasadniczą Szkołę Górniczą. Kiedy rehabilitacja okazywała się być coraz skuteczniejsza, mężczyzna zaczął myśleć o swoim wykształceniu. Eksternistycznie skończył liceum i zdał maturę. Tak jak w przypadku sportu, na tym się nie zatrzymał. Poszedł na studia, obronił licencjat, a w tym roku został magistrem. Dyplom odbierał, wspierając się tylko kulami. Dariusz Plinta każdego dnia udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Że wola walki, hart ducha i trzymanie się życia wszelkimi możliwymi sposobami mogą zdziałać cuda. Nic jednak nie wydarzyło się samo. W powrocie do sprawności codziennie pomagają mu rodzina, przyjaciele, znajomi, czasem nawet obcy ludzie, których poruszyła jego historia. Medale i wykształcenie to nie wszystko. Ochabianin wciąż nie planuje się zatrzymać. – Przede wszystkim praca i rehabilitacja. To podstawa. Kiedy się nie ruszam to mięśnie twardnieją. Dlatego pracować mogę tylko około czterech godzin dziennie. Najlepsza jest więc praca z domu. Czasem się coś znajdzie dla mnie. Nie ma niestety stuprocentowej pewności, że mógłbym wrócić do pełnej sprawności. Muszę cały czas ćwiczyć, żeby się poprawiać. Kiedyś pewnie dojdę do momentu, w którym będę tylko utrzymywać to, co już udało mi się osiągnąć i lepiej nie będzie – puentuje Dariusz Plinta.

Codzienna rehabilitacja w ośrodku oraz w domu jest bardzo droga. Tylko jedna jej godzina to koszt około 80 złotych, tygodniowo około 320 złotych. Do ćwiczeń dochodzi rehabilitacja w specjalnym egzoszkielecie oraz ostrzykiwanie toksyną botulinową niektórych grup mięśni. Liczy się więc każda złotówka. Pomóc Dariuszowi Plincie można wpłacając pieniądze na konto nr 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”, ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa. W tytule należy wpisać: „6023 Plinta Dariusz – darowizna na pomoc i ochronę zdrowia”. 

 

google_news