Wydarzenia Bielsko-Biała

Po śmierci bielskiego ucznia w Alpach. Winnych nie ma

Po dwóch latach zakończyło się postępowanie w sprawie tragicznej śmierci 15-letniego ucznia bielskiego gimnazjum we włoskich Alpach. Sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Rodzice dziecka wskazują, że można z tej sprawy wyciągnąć tylko przykre wnioski. Mianowicie, trzeba liczyć się z tym, że dziecko będące teoretycznie pod profesjonalną opieką, wróci do domu w trumnie i nikt nie poniesie za to odpowiedzialności.

„Beskidzka24” przez dwa lata informowała o śledztwie w sprawie dramatu, który 26 lutego 2016 roku rozegrał się we włoskiej miejscowości Monte Bondone. Zorganizowano tam obóz narciarski dla uczniów bielskiego Gimnazjum Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego. 15-letni Alfred pośliznął się na krawędzi przepaści i spadł z wysokości około pół kilometra. W tym momencie w pobliżu nie było żadnego opiekuna wycieczki.

Niedawno śledztwo definitywnie dobiegło końca. – Zostało umorzone 25 sierpnia 2017 roku postanowieniem prokuratora tutejszej jednostki. Pełnomocnicy pokrzywdzonych złożyli zażalenia na tę decyzję, a sąd po rozpoznaniu sprawy w lutym bieżącego roku utrzymał tę decyzję w mocy. Postanowienie o umorzeniu śledztwa uprawomocniło się – tłumaczy Jacek Boda, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.

Dlaczego całe postępowanie trwało aż dwa lata? – Wynikało to z tego, że zdarzenie miało miejsce poza granicami Polski i konieczne było, poza czynnościami dowodowymi w kraju (na przykład przesłuchania opiekunów i uczestników zimowiska), przeprowadzenie czynności w ramach międzynarodowej pomocy prawnej oraz pozyskanie ustaleń strony włoskiej co do odrębnie prowadzanego tam postępowania w tej sprawie – wyjaśnia rzecznik prokuratury.

Rodzice tragicznie zmarłego chłopca tłumaczą, że składali zażalenie na decyzję prokuratury nie z chęci odegrania się na nauczycielach czy zemsty. Chcieli po prostu, by opiekunowie ponieśli odpowiedzialność za wydarzenie, które skończyło się tym, że ich dziecko zmarło będąc pod ich opieką. – Zażalenie i tak by życia Fredziowi nie wróciło. Nie jesteśmy za tym, by tych ludzi dyskwalifikować jako nauczycieli. Ale uważamy, że nie powinni być organizatorami podobnych wyjazdów. Według nas, nie sprawdzili się na tym polu. Jednak nic nie możemy zrobić z tym, że prokuratura i sąd mają inne zdanie – stwierdzają.

Według prokuratury, w postępowaniu opiekunów wyjazdu nie można doszukać się czegokolwiek, co można nazwać przestępstwem. – Śledztwo umorzono wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego. Jak ustalono w trakcie postępowania, przyczyną zdarzenia był nieszczęśliwy wypadek, to jest poślizgnięcie się pokrzywdzonego, który samodzielnie oddalił się w niebezpieczny rejon. Nie stwierdzono jakiegokolwiek związku przyczyno-skutkowego pomiędzy zachowaniem opiekunów uczestników zimowiska a skutkiem w postaci śmierci pokrzywdzonego – informuje prokurator Jacek Boda.

– W postępowaniu prokuratorskim wskazano niedociągnięcia dotyczące sprawowanej opieki. Jak myślę, prokuratura mogła dowodzić, że miały one wpływ na śmierć dziecka, ale mogła uznać zupełnie coś odwrotnego. I skorzystała z tego bezpiecznego dla opiekunów rozwiązania. Szkoda, że nie można było tej tragedii w pełni wyjaśnić przed sądem – analizuje ojciec zmarłego. W szczególności odnosi się do postanowienia sądu z 16 lutego tego roku. – Jednoznacznie z niego wynika, że grupa, do której należał Alfred nie była należycie nadzorowana przez opiekuna. Szereg nieprawidłowości w zakresie opieki i nadzoru naraził tak 15-letniego Alfreda jak i pozostałych członków najstarszej grupy na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem sądu powyższe nie miało jednak charakteru bezpośredniego – objaśnia.

Rodzice dziecka po decyzji sądu sprawę wyjaśnienia przyczyny śmierci swojego dziecka uważają za zamkniętą, ponieważ na postanowienie sądu z 16 lutego zażalenie nie przysługuje. Nie kryją, jak bardzo to dla nich bolesne doświadczenie i jak wielką pustkę odczuwają. Nie potrafią się też pogodzić z tym, że powierzyli bezpieczeństwo swojego dziecka organizatorom, a ostatecznie odpowiedzialnych za tragedię nie ma. – Nasuwają nam się smutne refleksje. Rodzice dzieci powinni się bowiem liczyć z tym, że jeśli wyślą swoją pociechę na zorganizowany wyjazd, to może wrócić do nich w trumnie. I nawet jeśli opiekunowie mieli się zajmować dzieckiem, to nie poniosą za to żadnych konsekwencji. A rodzice ze wszystkim zostaną sami… – mówią gorzko.

google_news