Wydarzenia Żywiec

Protest antykomunistyczny i żądanie dostępu do morza dla Żywca!

Do niecodziennej sytuacji doszło dzisiaj (22 czerwca) na żywieckim Rynku około 16.00, gdzie odbyły się równocześnie dwa różne protesty. Jeden antykomunistyczny, a drugi z… żądaniem dostępu do morza dla Żywca! Czy drugi był legalny? Sprawdza to policja! Ale wyszło już na jaw, że demonstracja pod hasłem „Żądamy dla Żywca dostępu do morza” została zlecona przez tajemniczą osobę.

Od dobrych kilku dni żywieckie struktury Partii Wolność zapowiadały protest antykomunistyczny.

– Sprzeciwiamy się promocji komunizmu w naszym mieście przez burmistrza Żywca Antoniego Szlagora i domagamy się, aby przeprosił mieszkańców, a zwłaszcza tych, którzy byli prześladowani w czasach PRL-u, a głównie w stanie wojennym – mówi Wojciech Bielewicz, szef żywieckiej Partii Wolność.

Przypomnijmy, że w tym przypadku chodzi o pochodzącego z Żywca Andrzeja Gdulę, który w latach 1981 – 1985 był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bielsku-Białej, w latach 1984 – 1986 wiceministrem spraw wewnętrznych i szefem Służby Polityczno-Wychowawczej, a w latach 1996 – 2005 pracował w Kancelarii Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego jako dyrektor Zespołu Doradców.

– Właśnie takiego człowieka burmistrz zaprosił i powitał podczas uroczystości Konstytucji 3 Maja w Żywcu. Nasz protest to wyraz sprzeciwu, w którym domagamy się przeproszenia mieszkańców przez burmistrza, bo nie chcemy, aby Żywiec został komunistycznym skansenem – podkreśla Wojciech Bielewicz, który dodaje, że w 2005 roku Andrzej Gdula otrzymał Medal za Zasługi dla miasta Żywca.

Zdaniem Wojciecha Bielewicza taki medal powinien zostać mu odebrany. Burmistrz Antoni Szlagor stwierdził, że nie ma za co przepraszać, bo nikogo nie zapraszał, a Andrzej Gdula przybył na uroczystości jako mieszkaniec Żywca i tak go powitał.

– Taka uroczystość jest otwarta i każdy może na nią przybyć. Przeszłość Andrzeja Gduli to jego sprawa, ale nie wolno zapominać jak wiele zrobił dla Żywca, gdy pracował w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – podkreśla burmistrz Antoni Szlagor.

Takie tłumaczenie nie przekonało Partii Wolność i dzisiaj przeprowadziła ona na Rynku protest antykomunistyczny, który został wcześniej zgłoszony do żywieckiego Urzędu Miejskiego. Podczas kilkuminutowego zgromadzenia Wojciech Bielewicz poprzez megafon przedstawił przyczyny protestu oraz to czego domagają się zgromadzeni, których było kilkunastu.

Tu dodajmy, że gdy Partia Wolność prowadziła swój protest pod Ratuszem, to w tym czasie burmistrz Antoni Szlagor i samorządowcy przebywali w Starym Zamku, gdzie otwarto wystawę „700 lat Miasta Żywca w fotografii”.

Gdy Partia Wolność zakończyła swój protest, to kilkadziesiąt metrów dalej pojawiło się dwóch mężczyzn, którzy rozwinęli transparent z napisem: „Żądamy dla Żywca dostępu do morza”. Uczestnicy protestu antykomunistycznego odebrali to jako kontrmanifestację i próbę ośmieszenia. Nasz reporter zapytał mężczyzn o co chodzi? Jeden z nich przyznał, że dostali zlecenie, ale nie może powiedzieć od kogo. Drugi szybko go poprawił twierdząc, że to ich własna inicjatywa. Gdy podeszli do nich uczestnicy protestu antykomunistycznego mężczyzna, który twierdził, że to jego i kolegi pomysł, nerwowo zadzwonił do tajemniczej osoby i konsultując się szybko co ma robić. Uczestnicy protestu antykomunistycznego stwierdzili, że o wyjaśnienie legalności tej demonstracji poproszą obecnego na Rynku policjanta. W tym momencie żądający dla Żywca dostępu do morza szybko zwinęli transparent. Po chwili przybył policjant. Jeden ze zwolenników morza ponownie zadzwonił i konsultował coś z tajemniczą osobą twierdząc, że jest zgoda na demonstrację. Po chwili przekazał słuchawkę policjantowi, który dopytywał się o zgodę podkreślając, że ma informację tylko o proteście antykomunistycznym. Policjant poprosił zwolenników morza o wylegitymowanie się, ale stwierdzili, iż w tym momencie nie mają przy sobie dokumentów, bo tylko tak wyszli na miasto. Mundurowy zaprosił ich do radiowozu znajdującego się na pobliskiej ulicy Sienkiewicza.

Zapewne w ciągu kilku dni wyjaśni się sprawa legalności demonstracji zwolenników morza. Czy jednak uda się wyjaśnić kto zlecił „morską demonstrację” i ile za to zapłacił?

 

 

google_news