Sport Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Puchar w szponach Orła

Starciem Dawida z Goliatem można określić miano finału piłkarskiego Pucharu Polski na szczeblu wadowickiego podokręgu. Wszak w Marcówce tamtejsza b-klasowa Błyskawica podejmowała solidnego czwartoligowca, jakim jest ryczowski Orzeł.

Rozgrywany na ciężkim, grząskim boisku finał nie był może wielkim widowiskiem, ale jednak dostarczył sporych emocji. Pierwsi, dość nieoczekiwanie, bliscy zdobycia bramki byli gospodarze. Rutynowany Krzysztof Rak wyłuskał piłkę spod nóg jednego z obrońców i pognał z nią na bramkę. W chwili oddawania strzału był już naciskany przez innego z defensorów i skończyło się tylko na trafieniu w boczną siatkę, ale golem zapachniało. To podrażniło przyjezdnych. Obrońcom urwał się Grzegorz Pater (tak, tak – ten sam, który niegdyś bronił barw Wisły Kraków), ale gdy składał się do strzału został zblokowany. Chwilę później uderzał Dawid Szymula, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym, a po nim na uderzeniu aktywnego Mateusza Domagały. Tyle, że w środek bramki. – Do koszyczka – skwitowali uderzenie rezerwowi.

Niewykorzystane przez bardziej doświadczonych gości sytuacje nie tylko mogły, ale wręcz powinny się zemścić. Na strzał zdecydował się Krzysztof Rak. Zablokowana przez obrońców piłka trafiła pod nogi nieobstawionego Grzegorza Sałapata. Ten miał przed sobą bramkę, bramkarza, wolną przestrzeń i 16 metrów do celu. I… nie trafił w światło bramki.

A zatem jak zemsta to zemsta. Grzegorz Pater wpadł w pole karne, a tam został podcięty przez Mariusza Paczkę. Sam poszkodowany postanowił wymierzyć sprawiedliwość, choć rezerwowi sugerowali, że faulowany zawodnik nie powinien strzelać karnego. Ale Pater zachował zimną krew. Wyczekał bramkarza, a może to bramkarza nie wyczekał strzelca i za wcześnie się rzucił. Bez znaczenia. Ekswiślak (obecnie gra w jej oldboyach) pewnie posłał piłkę w nie ten róg, w który rzucił się Jacek Pindel.

Goście nie zdążyli się na dobre nacieszyć bramką, a ponownie mieli okazję do fetowania. Grzegorz Pater  wrzucił piłkę w pole karne, a tam filmowej urody strzałem nożycami popisał się Piotr Włosiak. Pajęczyna w widłach bramki strzeżonej przez Pindla została strzepnięta.

W przerwie przyjezdni dokonali aż pięciu zmian, by dać odpocząć części zawodnikom przed czekającym ich spotkaniem ligowym z Michałowianką. Ale to podopieczni Grzegorza Patera (dziś on pełnił honory trenera, choć tak naprawdę z ławki dyrygował poczynaniami drużyny Wacław Prorok, który… również ma licencję trenerską, jak i grający w Orle Ryszard Czerwiec) mogli podwyższyć wynik. Na strzał zza pola karnego zdecydował się wprowadzony po przerwie Sławomir Para, ale „spadający liść” zamiast pod to spadł na poprzeczkę.

W 60 min. gospodarzy spotkała inna przykrość niż strata bramki. Tomasz Kaczmarczyk dopuścił się ostrego faulu i od razu został odesłany do szatni. – Tylko go zahaczyłem. Jakbym wszedł ostro to bym mu nogi połamał. Daleko było – złościł się, uważając, że decyzja arbitra była zbyt pochopna. I można było się z tym zgadzać lub nie, ale na pewno umysł podpowiadał, że strata zawodnika gospodarzom nie pomoże. Tymczasem na rajd prawym skrzydłem zdecydował się Krzysztof Rak. Biegł, mijał rywali, ale do czasu. Tyle tylko, że Marcin Główczak zatrzymał go nieprzepisowo i do tego w polu karnym. Do piłki podszedł, a raczej przebiegł całe boisko Jacek Pindel i pewnym strzałem zdobył kontaktową bramkę. – Zawsze strzela karne i się nie myli – skomentowała Iwona Klimasara, kierownik drużyny z Marcówki. Po chwili tylko westchnęła gdy Krzysztof rak odpalił rakietę. Piłka po atomowym uderzeniu pędziła jednak blisko środka bramki i Michał Tyrała nie bez trudu, ale wypiąstkował ją w pole. – Nie gramy źle, a tym bardziej jak popatrzymy na to, że my gramy w B  klasie, a rywale są w IV lidze – zauważyła Iwona Klimasara.

W końcówce goście mogli postawić kropkę nad „i”. W obu przypadkach po rzutach wolnych. Za pierwszym razem silne i precyzyjne uderzenie Klemensa Drobniaka na spojenie słupka z poprzeczką przeniósł czubkami palców Pindel, a potem jeszcze wyłapał dobitkę Domagały. A za drugim razem Drobniak trafił Pindlowi do koszyczka, choć posłał szczura.

Błyskawica Marcówka – Orzeł Ryczów 1:2 (0:2)

Błyskawica: Pindel, Wróbel, Klimasara, Cepak, M. Rak (46’ Dragosz), Kaczmarczyk, Sałapat, Paczka, Mirek, M. Porębski (56’ R. Porębski) K. Rak

Orzeł: Tyrała, Włosiak, Żuraw, Czerwiec, Dukała (46’ Główczak), Domagała, A. Pater (46’ Pluta), G. Pater (46’ Drobniak), Szymula (46’ Para), Smagło, Gołdowski (46’ Prorok)    

Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski   

 

google_news