W kasie GOPR-u było pusto, więc ratownicy najpierw szukali sponsorów, a potem sami wzięli się za remont Stacji Ratunkowej na zboczu Magury. Dokonali przy tym kilku odkryć. Niestety, niezbyt miłych…
Stacja Ratunkowa Grupy Beskidzkiej GOPR mieści się tuż obok Schroniska Klimczok. Choć określa się ją – podobnie jak schronisko – nazwą góry Klimczok, to oba te obiekty mieszczą się na zboczu rozległej Magury. To właśnie z tej stacji bardzo często wyruszają ratownicy, by pomagać na przykład rowerzystom, którzy ulegają wypadkom pod Szyndzielnią czy grotołazom, którzy wpadną w tarapaty m.in. w Jaskini w Trzech Kopcach.
– Gruntowny remont był tu potrzebny od lat, jednak borykaliśmy się z brakiem pieniędzy. Na własną rękę zaczęliśmy ich szukać i dziękujemy sponsorom za ogromne wsparcie. Postanowiliśmy też nie tylko zatrudnić firmy zewnętrzne, ale wiele prac wykonać własnymi siłami – mówi Łukasz Twardowski, instruktor ratownictwa górskiego i zawodowy ratownik z Grupy Beskidzkiej.
Prace w budynku z lat 90. zaczęły się w kwietniu i niedawno zakończył się ich pierwszy etap. Teraz dyżurujący tam ratownicy cieszą się z pięknej nowej kuchni oraz wygodnych łazienek z dwoma prysznicami i toaletami. Zajęto się też instalacjami w budynku, doprowadzając je i na poddasze.
W kolejnych etapach roboty będzie jeszcze więcej. Dach jest zbutwiały i również wymaga pilnego remontu. Odnowić trzeba także całą świetlicę, w tym skuć podłogi. Budynek posadowiony jest na skale bez izolacji i dostaje się tam woda. Ratownicy chcieliby wyremontować też poddasze i oddać tam do użytku pomieszczenie, które „zabrała” nowa łazienka poniżej. Wreszcie – chyba najważniejsza sprawa – to konieczność remontu dyżurki.
– Przed nami sezon zimowy, w który wchodzimy z pewnym komfortem i ulgą, lecz także z nadzieją, że zapoczątkowane prace uda się kontynuować przy wsparciu życzliwych ludzi, firm i instytucji, gdyż do zrobienia jest wciąż niemało! – mówią ratownicy.
Na pierwszy rzut oka wydaje mi się , że to samowolka budowlana