Wydarzenia Bielsko-Biała

Rondo bohatera

Fot. Marcin Płużek

Rada Miejska Bielska-Białej na ostatnim posiedzeniu minionej kadencji podjęła uchwałę o nadaniu jednemu z bielskim rond imienia majora Jana Wawrzyczka. Radni przyjęli ją jednogłośnie.

Pomysł, aby w taki właśnie sposób uhonorować tego związanego z Bielskiem-Białą bohatera kampanii wrześniowej i żołnierza AK (dowódcę legendarnego oddziału partyzanckiego Sosieńki), przedstawili – w formie interpelacji – już jesienią ubiegłego roku radni z Klubu Wyborczego Wyborców Jacka Krywulta. Wtedy była to tylko wstępna propozycja, bo rondo, które mieli na myśli, należało najpierw wybudować.
Chodziło o zaplanowaną już przebudowę wschodniego krańca ulicy Stojałowskiego wraz z placem Opatrzności Bożej. W miejsce istniejącego tam skrzyżowania ulic Stojałowskiego, Broniewskiego, Wyzwolenia i Szkolnej miało powstać ogromne rondo (naprzeciwko kościoła Opatrzności Bożej). Inwestycja ruszyła wiosną i właśnie się zakończyła. Stąd też radni mogli rondu nadać patrona. Nazwy takie mogą bowiem otrzymać wyłącznie już istniejące ulice, place czy ronda, a nie te dopiero projektowane.

Propozycja od samego początku spotkała się z przychylnością zarówno władz miasta, jak i sporej części jego mieszkańców. Prezydent Jacek Krywult jeszcze w ubiegłym roku – odnosząc się do pomysłu – wyraził wręcz opinię, że jest dużym niedopatrzeniem, iż do tej pory w Bielsku-Białej nie uczczono w taki sposób majora Wawrzyczka.

Bo to bowiem nie tylko człowiek zasłużony dla ojczyzny – nietuzinkowy, autentyczny bohater – lecz także osoba dobrze znana starszym mieszkańcom grodu nad Białą. Przez wiele powojennych lat pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego oraz przysposobienia wojskowego w Technikum Włókienniczym. Działał także w harcerstwie oraz organizacjach turystycznych.
Dla młodego pokolenia jest to już jednak postać całkowicie anonimowa i zapomniana. A szkoda, bo jego życiorys mógłby być dla wielu wzorem do naśladowania. Zwłaszcza teraz, gdy na bohaterów kreuje się osoby, których życiorysy i osiągnięcia nawet w niewielkiej części dorównują temu, czego dokonał Jan Wawrzyczek. Starczyłoby tego na niejeden scenariusz filmowy czy przejmującą powieść. Decyzja samorządowców na pewno pomoże na nowo odkryć tę postać młodemu pokoleniu bielszczan.
Jan Wawrzyczek urodził się w 1912 roku w Jawiszowicach. Tam też chodził do szkoły podstawowej, po czym ukończył liceum Asnyka w Białej Krakowskiej. Późniejsze swe losy związał z wojskiem. Jako młody oficer walczył w kampanii wrześniowej. W czasie walk był dwukrotnie ranny, a za odwagę na polu bitwy został odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy. Po zaprzestaniu walk dostał się do sowieckiej niewoli, lecz udało mu się uciec. Po nieudanej próbie przedarcia się do Rumunii powrócił w rodzinne strony. Poszukiwany po przez Gestapo ukrywał się w Oświęcimiu. Pod pseudonimem „Danuta” rozpoczął działalność konspiracyjną w Związku Walki Zbrojnej (przekształconym później w Armię Krajową). W konspiracji pełnił różne funkcje, lecz najbardziej znane są jego dokonania jako dowódcy oddziału partyzanckiego Sosienki, niosącego pomoc więźniom obozu koncentracyjnego Auschwitz. Zorganizował między innymi kilkadziesiąt ucieczek więźniów, które wszystkie zakończyły się powodzeniem. Obwodem oświęcimskim AK i oddziałem Sosienki dowodził prawie do końca wojny. Do czasu, gdy tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Oświęcimia, został ciężko ranny podczas akcji wymierzonej w konfidentów Gestapo. Ranny musiał się ukrywać przed NKWD. Do pełni zdrowia wrócił dopiero po kilku latach. Wraz z żoną zamieszkał w Bielsku, gdzie pracował jako nauczyciel. Zmarł w 2000 roku. Jego grób znajduje się na cmentarzu w rodzinnych Jawiszowicach. Wojenne dokonania Jana Wawrzyczka „Kronika Beskidzka” jako pierwsza opisywała obszernie – zmagając się z cenzurą – piórem Tadeusza Patana już w czasach komuny…
Jak wspominają go teraz jego uczniowie, o swoich wojennych przeżyciach i dokonaniach mówił niechętnie. Był skromny i oddany pracy z młodzieżą, której wpajał nie tylko miłość do ojczystego kraju, lecz także zasady uczciwego i godnego życia.
W powszechnej opinii Jan Wawrzyczek funkcjonuje jako major. Takim też stopniem – jak wspominają, ci którzy go znali – posługiwał się w codziennych sytuacjach, przyjmując na przykład meldunki podczas lekcji przysposobienia wojskowego. Tak naprawdę dosłużył się stopnia podpułkownika lub pułkownika. Otrzymał go najpewniej już po wojnie, będąc oficerem rezerwy. To, jaki miał naprawdę stopień, próbują obecnie zweryfikować i ustalić wojskowi historycy.
Rondo jego imienia będzie jednym z ciekawszych pod względem rozwiązań architektoniczno-przestrzennych miejsc na bielskich ulicach. I nie chodzi o to, że jest wyjątkowo rozległe, ma eliptyczny kształt i łączy się na nim aż pięć ulic, lecz głównie o wygląd wysepki, jaka powstała w jego środku. Wysoki na mniej więcej dwa metry ziemny nasyp przecina ze wschodu na zachód wąwóz, na dnie którego ułożono ogromne płaskie kamienne głazy. Wygląda to trochę jak „przedziałek”, lecz w zamyśle projektantów ta kamienna droga ma obrazować płynącą w tym miejscu pod ulicą Stojałowskiego rzekę Niwkę. Dla podkreślenia tego efektu kamienna instalacja jest podświetlona niebieską iluminację.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tadeusz
Tadeusz
5 lat temu

Jedno wielkie kłamstwo, kto był pomysłodawcą uczczenia Majora Wawrzyczka.
Wystarczy spojrzeć w odpowiedź na interpelacje radnych / “złodziei” tej inicjatywy / i na datę 28.luty 2017 pismo – prośba do prezydenta, gdy interpelacja była złożona 2.10.2017. Odpowiedź na interpelacje jest na stronie radnych urzędu miasta. Nic, tylko wstyd za tych pięciu radnych z Panem Batyckim na czele.