Wydarzenia Bielsko-Biała

Sami na kresach

Mieszkańcy ulicy Kresowej w Dankowicach (gmina Wilamowice) skarżą się, że są odcięci od świata. Bo chociaż mają cztery możliwości, żeby dostać się do centrum wsi, to co jedna, to gorsza!

Trzy domy

Kresowa to kilkusetmetrowa uliczka na granicy gmin Wilamowice i Brzeszcze. Dojeżdża się do niej ulicą Faracką. Faracka to już Brzeszcze, czyli powiat oświęcimski, województwo małopolskie. Ale Kresowa znajduje się w granicach Dankowic, wsi należącej do Wilamowic, w powiecie bielskim, województwie śląskim.

Na Kresowej znajdują się zaledwie trzy domy, w których mieszka kilkunastu ludzi. – Jest nas tu niewielu, ale czy to powód, by kompletnie o nas zapominać? – pytają. Jako dankowiczanie mają sprawy do załatwienia w Dankowicach. Do centrum wsi, gdzie znajduje się kościół i szkoła, mają około kilometra w linii prostej. Rzecz w tym, że nie mają drogi!

Ten kilometrowy dystans mogą pokonać idąc miedzą, prowadzącą przez pola. Miedza jest nawet szeroka, jeżdżą po niej traktory, ale samochodem przejechać nie sposób. Oczywiście można iść na nogach. Ale już puścić dziecko do szkoły – strach. Po polach – mówią mieszkańcy – biegają bezpańskie albo i pańskie psy. Jeśli jest sroga zima to miedza jest nieodśnieżona i w ogóle nie ma mowy o spacerze.

50 kilometrów dziennie

Jeżeli więc mieszkańcy Kresowej przypominają sobie, że jest XXI, a nie XIX wiek, i wyciągają z garażów samochody, to jadą w drugą stronę Kresowej i dojeżdżają do wspomnianej na początku ulicy Farackiej, czyli przenoszą się ze Śląska do Małopolski. Tu mają do wyboru dwie opcje. Jadąc w prawo znajdą się na pełnej dziur, niewyasfaltowanej drodze, którą można jechać 10 km/h, bo inaczej uszkodzi się auto.

Pozostaje jechać w lewo. Tu droga jest wyasfaltowana, ale podróżując nią, zamiast zbliżać się – oddalają się od centrum Dankowic. Jadą przez Jawiszowice, zataczają ogromne koło, by wreszcie dotrzeć do celu. W sumie nadkładają aż osiem kilometrów.

Mieszkańcy opowiadają o swoich codziennych perypetiach: – Rano dziecko do szkoły – osiem kilometrów. Powrót do domu – kolejne osiem. Odbiór dziecka ze szkoły – osiem kilometrów plus osiem powrót do domu. Jeśli nie daj Boże ma trening – znowu osiem i powrót kolejne osiem. To daje razem 48 kilometrów dziennie! To chyba rekord świata, biorąc pod uwagę, że szkoła jest o kilometr stąd! – zastanawiają się.

Dojazd nie do jazdy

Ale, ale… Tuż po wyruszeniu w „objazd” przez Jawiszowice pojawia się skręt w lewo. Na płocie tablica z informacją, że to dojazd do Kresowej. Dojazd znacznie skróciłby dystans, jaki trzeba pokonać do upragnionego centrum Dankowic. Problem w tym, że owa uliczka dojazdowa wygląda koszmarnie!

Jestem tam z mieszkańcami w upalny dzień, a tymczasem woda stoi w ogromnych bajorach. Strach jechać – nie wiadomo, jak głęboko. Droga jest niewyasfaltowana, kiedy popada to zamienia się w jedno wielkie błoto. Jeden z mieszkańców, któremu nie zależy na samochodzie, mimo wszystko jeździ, kiedy to jest możliwe. – Mechanik pyta mnie potem, czy biorę udział w rajdach?! – opowiada.

Sprawa ciągnie się od kilkudziesięciu lat. Nie tylko o wygodę mieszkańców chodzi, ale – przede wszystkim – o bezpieczeństwo.  „Najwyższy czas uwzględnić nas w planach gminy, tym bardziej, że w razie potrzeby przyjazdu karetki pogotowia, policji, straży nie ma oznakowania, jak do nas dojechać, a mieszkają tu również ludzie starsi, chorzy, dla których czas może być walką o życie. Prosimy o poważne potraktowanie” – apelowali dramatycznie w piśmie do gminy w 2004 roku.

Dziesięć lat temu odbyła się wizja lokalna. Pojawili się przedstawiciele gminnych władz, sołtys i radni z Dankowic. Mieszkańcom Kresowej trochę się wtedy poprawiło. Przystali na propozycję, by na ich ulicy położyć 305 metrów asfaltu. Ale od razu zastrzegali, że to nie oznacza rezygnacji ze starań o drogę dojazdową, wiodącą przez pola. Mieszkańcy mówią, że nie musi to być droga asfaltowa, wystarczy, żeby była przejezdna!

Czy jest szansa, że taka droga wreszcie powstanie? Wiceburmistrz Wilamowic Stanisław Gawlik nie pozostawia złudzeń. Droga nie powstanie, bo jest to „nieuzasadnione ekonomicznie”. –Robiliśmy kiedyś kalkulacje i koszt tej drogi wyniósłby około miliona złotych, a nie dostaniemy znikąd dofinansowania. Mogę natomiast obiecać, że podejmiemy ponownie rozmowy z gminą Brzeszcze w celu poprawienia przejezdności drogi od Jawiszowic. Zależy nam, aby mieszkańcy byli bezpieczni, żeby bez problemu mogła tam dojechać karetka czy straż pożarna – mówi Stanisław Gawlik. Wiceburmistrz obiecał też „Kronice”, że razem z reporterem wybiorą się w teren odpowiednie służby, aby jeszcze raz przyjrzeć się sytuacji. 

 

 

google_news