Wydarzenia Bielsko-Biała

Skoczkowie na lodzie

Fot. Marcin Płużek

Kompleks dwóch niewielkich skoczni narciarskich w Bystrej wymaga pilnego remontu. Bez niego może się okazać, że już niedługo młodzi skoczkowie nie będą mieli gdzie trenować.

Skąd wziąć na to pieniądze? To pytanie zadają sobie zarówno władze gminy Wilkowice, jak i działacze klubu sportowego LKS Klimczok Bystra. Jeszcze niedawno wydawało się, że problemu nie będzie – gmina miała obiecane na ten cel pieniądze z budżetu centralnego. Jednak – jak to często z obietnicami bywa, zwłaszcza tymi składanymi przez polityków w trakcie kampanii wyborczej – na obietnicach się skończyło. W Bystrej nie tracą jednak nadziei, że uda się znaleźć środki na niezbędne prace remontowe.

Walka o pieniądze

Obiekt narciarski w Bystrej na potrzeby tamtejszego klubu sportowego powstał na początku lat 70. ubiegłego wieku. W jego skład wchodziły wtedy trzy niewielkie – służące do szkolenia młodzieży – skocznie narciarskie o rozmiarach: 34, 24 i 10 metrów. Zaprojektował je Jurand Jarecki. Służyły młodym sportowcom przez ponad dwie dekady. Jednak już w latach 90. przedstawiały dość żałosny widok. Obiekt wymagał kompleksowej modernizacji, ale przez długi czas się na nią nie zanosiło. Zwłaszcza, że w tamtym czasie skoki narciarskie były w odwrocie, mało kto interesował się tym sportem.

Wszystko zmieniło się pod koniec tamtej dekady, gdy Adam Małysz zaczął odnosić wielkie sukcesy. Małyszomania, która ogarnęła kraj, przyciągnęła do skoków narciarskich setki, a może i tysiące młodych chłopaków (a także dziewcząt), chcących pójść w ślady mistrza. Na tej fali zapadła decyzja o modernizacji bystrzańskiego obiektu. Nie było łatwo, władze klubu długo musiały dopraszać się o pieniądze. Łatwiej miał pobliski Szczyrk, jako jeden z głównych ośrodków sportów zimowych w kraju. Pomysł zmodernizowania skoczni w Bystrej pojawił się w 2004 roku, a wraz z nim dokumentacja projektowanego obiektu. Tymczasem prace – po wielu latach starań o pieniądze – ruszyły dopiero w 2009 roku, a zakończyły się rok później. Inwestycję wsparło wtedy Ministerstwo Sportu i Turystyki.

Powstał nowoczesny jak na tamte lata obiekt sportowy, dysponujący dwiema skoczniami narciarskimi o rozmiarach HS-31 i HS-19. Ich zeskok był pokryty igelitem, a rozbiegi posiadały sztuczne tory najazdowe. Do tego doszła niewielka wieża sędziowska, a także pozostała niezbędna infrastruktura. Od tego czasu obiekt jest użytkowany bardzo intensywnie przez młodych skoczków. Odbywają się tam treningi, organizowane są zawody sportowe, podczas których rywalizują zawodnicy z lokalnych beskidzkich klubów, młodzi „zakopiańczycy”, a także zagraniczni goście.

Zbutwiałe deski

Na pierwszy rzut oka skocznie wciąż wyglądają dobrze. Minęło jednak już czternaście lat od ich powstania, upływ czasu zrobił swoje. Dają o sobie znać zastosowane przed laty rozwiązania – konstrukcja wykonana jest z drewna i część belek już zbutwiała. Najgorszy jest pod tym względem zeskok. Jego podkład stanowią ułożone w specjalny sposób deski. Do nich przytwierdzone są igelitowe maty. Drewno ma kontakt z ziemią, więc szybko butwieje. – W miarę możliwości już kilkakrotnie poprawialiśmy konstrukcję, wymieniając co bardziej zbutwiałe i przegniłe elementy. Dzięki temu skocznię można było cały czas użytkować – tłumaczy Paweł Niemczyk, prezes LKS Klimczok Bystra.

Obecnie jednak obiekt jest już w takim stanie, że doraźne naprawy to za mało. Wymaga kapitalnego remontu. Chodzi głównie o wymienienie wszystkich drewnianych elementów konstrukcyjnych (tam, gdzie jest to możliwe) i zastąpienie ich stalowymi profilami. Trzeba też od nowa wykonać nawierzchnię zeskoków. Nadal będzie to drewno – chodzi o odpowiednią elastyczność zeskoku – lecz deski zostaną lepiej zabezpieczone przed wilgocią. Ułożone będą na metalowych legarach, tak aby były lepiej przewietrzane i nie miały z bezpośredniego kontaktu z ziemią. Wymienione mają też zostać stare metalowe tory najazdowe, w których zawodnicy prowadzą na rozbiegu narty, na znacznie nowocześniejsze „rynny” ceramiczne. Natomiast parametry techniczne samych skoczni nie ulegną zmianie.

Początkowo plany modernizacji obiektu były znacznie ambitniejsze. Chodziło nie tylko o remont istniejących konstrukcji, ale wręcz rozbudowę całego sportowego kompleksu. Planowano między innymi wybudowanie obok już istniejących, jeszcze jednej, najmniejszej skoczni o rozmiarze HS 15 dla najmłodszych zawodników. Obecnie korzystają oni z niewielkiej, rozkładanej skoczni ustawionej na terenie kompleksu. Był też pomysł budowy małego wyciągu, tak jak jest to na dużych skoczniach, aby młodzi zawodnicy nie musieli za każdym razem wchodzić na górę na piechotę. Takie inwestycje wymagałyby jednak zbyt dużych nakładów finansowych. Dlatego też poprzestano jedynie na planie minimum, czyli remoncie istniejącej infrastruktury.

Jednak i na to potrzeba sporej kasy. Koszt przewidzianych do realizacji prac remontowych szacowany jest na około 2,2 mln zł. 70 proc. tej kwoty – ponad 1,6 mln zł – miało pochodzić z dotacji Ministerstwa Sportu i Turystyki przyznawanej w ramach rządowego programu wspierania inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu. Resztę – jako wkład własny – miała zorganizować gmina. Ministerstwo zapewniało w formie promesy, że pieniądze te trafią do Bystrej, ale na obietnicach się skończyło. Deklaracje padły jednak w trakcie kampanii wyborczej, kiedy ówczesny rząd obiecywał bardzo wiele. Co ciekawe o wsparcie z tego samego ministerialnego programu, ubiegał się też między innymi szczyrkowski Centralny Ośrodek Sportu – na rozbudowę infrastruktury narciarskiej, a także bielski klub sportowy Rekord. I oba te podmioty kasę dostały. Bystra nie otrzymała do tej pory ani grosza i nie wiadomo czy w ogóle coś jej skapnie.

Poprzedni wójt gminy Wilkowice Janusz Zemanek mówił podczas ostatniej sesji Rady Gminy, że gminy nie stać na samodzielne sfinansowanie tak kosztownego remontu skoczni narciarskich. Bez zewnętrznego wsparcia realizacja tej inwestycji staje pod wielkim znakiem zapytania. Władze klubu uruchomiły wszystkie możliwe kontakty, aby „odblokować” obiecane pieniądze. W sprawę zaangażowali się między innymi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz oraz obecny poseł, a w przeszłości trener Apoloniusz Tajner.

Na granicy

Do klubu dotarły nieoficjalne informacje, że nowy minister sportu potwierdził, że obiecana kasa trafi do Bystrej, ale na razie pieniędzy wciąż nie ma. Tymczasem kwestia remontu skoczni to sprawa bardziej niż pilna. Czas biegnie i może się okazać, że już niedługo skocznie nie będą nadawały się do użytku. A bez nich nie będzie szkolenia młodych sportowców. W całych Beskidach są tylko dwa obiekty, na których mogą się szkolić, trenować i rywalizować przyszli skoczkowie narciarscy. Jeden w Wiśle i drugi właśnie w Bystrej. Korzystają z niego głównie młodzi zawodnicy LKS Klimczok Bystra. W sumie to około 50 utalentowanych dzieciaków, w wieku do 13, 14 lat. Starsi zawodnicy trenują już na skoczniach o większych rozmiarach. Przy czym LKS Klimczok to niejedyny klub, który szkoli młodych zawodników na tym obiekcie. Trenuje tam również młodzież z Sokoła Szczyrk. Konieczność dowożenia młodych zawodników na treningi do Wisły mocno skomplikowałaby sytuację. Remont skoczni w Bystrej jest więc koniecznością.

Jako ciekawostkę warto dodać, iż treningi – bez względu na porę roku – odbywają się tam prawie wyłącznie na igelicie. Skocznia położona jest stosunkowo nisko i nie posiada sztucznego naśnieżania. Natomiast zimy są obecnie na tyle łagodne, iż trudno przygotować zimą obiekt „na biało” i utrzymać na nim śnieg przez dłuższy czas. W ostatnim czasie – wspomina prezes Niemczyk – bodaj tylko raz, ogromnym wysiłkiem działaczy klubu oraz rodziców trenujących dzieci, udało się w ciągu sezonu zimowego przygotować skocznie do treningów na śniegu. Bardzo szybko przyszła jednak odwilż i cały ten trud poszedł na marne. Również zawody rozgrywane są na tym obiekcie na igelicie. Najważniejszą imprezą są letnie zawody – dawniej były to zawody o puchar wójta Wilkowic, a obecnie memoriał Zbigniewa Baneta, nieżyjącego już wieloletniego prezesa klubu, działacza sportowego i narciarskiego. Tradycyjnie gromadzą one na starcie bardzo wielu młodych i najmłodszych skoczków narciarskich. Sporo późniejszych mistrzów tej dyscypliny swoją sportową karierę rozpoczynało właśnie tutaj.

I jeszcze jedna ciekawostka. Skocznia położona jest nie tylko w Bystrej, lecz po części także na terenie Bielska-Białej. Rozbieg jest w Bystrej, a zeskok już w Bielsku-Białej. To zaszłość wynikająca ze zmian granic administracyjnych pomiędzy obu miejscowościami, do jakich doszło w latach 70. zeszłego wieku. W klubie w Bystrej trenuje też (na tym obiekcie) wielu młodych mieszkańców stolicy Podbeskidzia. Władze miasta nie poczuwają się jednak do partycypowania w kosztach utrzymania czy remontów bystrzańskiej skoczni – wspierają jedynie finansowo, poprzez stypendia sportowe, najbardziej utalentowanych, odnoszących sukcesy, młodych sportowców LKS Klimczok, mieszkańców Bielska-Białej. Sam klub – usłyszeliśmy – wspomaga finansowo jedynie gmina Wilkowice, powiat bielski, a także, w niewielkim stopniu, gmina Buczkowice.

Historycznie na terenie Bielska-Białej i w jego okolicach istniało niegdyś wiele skoczni narciarskich. Między innymi takie obiekty znajdowały się przy schroniskach turystycznych na Szyndzielni, Klimczoku oraz Magurce Wilkowickiej. Także w samym mieście, w Cygańskim Lesie, jeszcze w latach 80. istniała – bardzo mało użytkowana z w uwagi na jej nieprzemyślaną konstrukcję – skocznia narciarska. Jej pozostałości zostały rozebrane już prawie 20 lat temu. Od tego czasu jedyną, wciąż czynną skocznią narciarską, w rejonie Bielska-Białej jest właśnie ta opisana w tekście.

google_news