Wydarzenia Bielsko-Biała

Stary tor w nowej roli. Powstanie trasa turystyczna

Tor saneczkowy na Koziej Górze zostanie wyremontowany. Taka informacja rozeszła się po mieście i zelektryzowała wielu bielszczan. Zwłaszcza tych starszych, pamiętających jeszcze ostatnie lata świetności tego obiektu – niegdysiejszej chluby grodu nad Białą. Bielski Ratusz studzi jednak emocje. Niszczejące pozostałości po dawnym torze saneczkowym zostaną odrestaurowane, ale sam obiekt będzie służył innym celom. Zostanie zamieniony w trasę turystyczną o walorach historyczno-edukacyjnych.

Z dawnego toru nie pozostało już wiele. Szczególnie w jego górnej, bardziej zabytkowej części. O tym, że kiedyś ścigali się tam saneczkarze świadczą już tylko wijące się wśród drzew, mocno zniszczone pozostałości kamiennych obmurowań trasy zjazdowej. Dolna część, na której jeszcze całkiem niedawno można było zobaczyć młodych saneczkarzy na sankorolkach, to obecnie mocno zniszczony, utwardzony chodnik, ograniczony drewnianymi bandami.

Pomysły na to, by odtworzyć tor saneczkowy na Koziej Górze pojawiały się co jakiś czas. Ostatnio w tej sprawie zwracał się do władz miasta między innymi Rajmund Pollak, znany ze swoich kontrowersyjnych wystąpień na forum publicznym. Wszystkie te pomysły nie doczekały jednak realizacji z prostego powodu: odtworzenie toru kosztowałoby krocie, a nie wiadomo, komu miałby służyć. Saneczkarstwo na torach naturalnych (do takich zaliczał się ten na Koziej Górze) to obecnie niszowy sport, którego w Polsce prawie nikt już nie uprawia. Budowanie toru, którym potrafiłoby zjechać może kilka osób w kraju, mijałoby się więc z celem. Tym bardziej, że na Koziej Górze wytyczono zjazdowe trasy rowerowe i okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Na czym ma więc polegać remont toru? Ma powstać nowy, pieszy trakt na całej długości dawnego toru saneczkowego. Na jego końcach wzniesione zostaną tak zwane strefy powitalne – będą to efektowne bramki wejściowe. Powstanie coś na kształt ścieżki edukacyjnej. Odrestaurowane zostaną istniejące jeszcze kamienne obwałowania. Zagospodarowany ma być również opuszczony budynek technicznej obsługi toru. Na jego płaskim dachu urządzony będzie taras widokowy, a wewnątrz hotel dla nietoperzy.
Władze miasta ogłosiły już przetarg w celu wyłonienia wykonawcy. Jeśli wszystko pójdzie po myśli Ratusza to niewykluczone, że inwestycja zakończy się jeszcze w tym roku. Rewitalizacja toru – wraz z zagospodarowaniem placu przy Szkole Podstawowej nr 25 – ma kosztować blisko 2,5 miliona złotych. W głównej mierze sfinansowana zostanie ze środków unijnych.

Przedsięwzięcie jest bowiem częścią znacznie większego projektu inwestycyjnego, do realizacji którego Ratusz przygotowuje się już od co najmniej pięciu lat. Chodzi o projekt rewitalizacji miejskich systemów nadbrzeżnych o wartości wielu milionów złotych. Przy czym określenie „systemy nadbrzeżne” może być nieco mylące, bo oprócz zagospodarowania brzegów rzeki Białej, a także potoku Straceńskiego oraz rzeki Wapienica w zakres przedsięwzięcia wchodzi także zagospodarowanie i rewitalizacja terenów Cygańskiego Lasu i Koziej Góry wraz z utworzeniem Centrum Edukacji Ekologicznej na bazie nieczynnego budynku dawnego przedszkola przy ulicy Grotowej.


Tor saneczkowy na Koziej Górze powstał pod koniec XIX w. i od tego czasu był kilkakrotnie przebudowywany i rozbudowywany. Popularnym miejscem stał się w latach 20. ubiegłego wieku, kiedy to przejęło go we władanie niemieckie towarzystwo turystyczne Beskidenverein, gospodarujące w schronisku na Stefance (początek toru zlokalizowany był właśnie obok tego obiektu). Jak wspominają stare kroniki, w latach międzywojennych turyści, głównie niemieccy, wypożyczali w schronisku sanki i po szaleńczym i niebezpiecznym zjeździe docierali aż na sam dół, w rejon parku w Cygańskim Lesie.

Sportowa kariera obiektu zaczęła się w okresie powojennym, kiedy został odbudowany. W tamtych czasach uważany był za jeden z najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych w Europie. Uchodził za tor tylko dla odważnych. Wpływ na to miała jego długość (zjazd trwał ponad 4 minuty), duża liczba zakrętów i ostrych wiraży oraz to, że bardzo często tworzyły się na nim lodowe muldy. Sprawiało to, że zawodnicy wypadali z trasy i wpadali w gęsty las. Doszło tam do dwóch wypadków śmiertelnych. Po raz pierwszy w 1968 roku, gdy podczas zawodów na jednym z wiraży (tak zwana Altana) wypadł z toru i uderzył w drzewo zawodnik BBTS-u Włókniarz Bielsko-Biała Czesław Ryłko. Obrażenia okazały się na tyle groźne, że saneczkarz zmarł w szpitalu. Kolejny śmiertelny wypadek miał miejsce jesienią 1985 roku. Podczas treningu zginął zawodnik Startu Bielsko, 19-letni Paweł Ryba. Jadąc na sankorolkach z dużą prędkością uderzył w drewnianą belkę.

Niebezpieczeństwo nie odstraszało jednak zawodników, a saneczkarstwo w tamtym czasie było bardzo popularnym sportem. Polska była wówczas saneczkarską potęgą. Wszystko zmieniło się w latach 70. ubiegłego wieku, gdy tory naturalne zostały wyparte przez lodowe sztuczne rynny.

W Mikuszowicach trenowali nie tylko bielscy zawodnicy. Tor służył też sekcjom saneczkowym wielu śląskich klubów sportowych. Rozgrywano tam również zawody, w tym te o bardzo wysokiej randze, z mistrzostwami kraju włącznie. Brało w nich udział czasami nawet po 100 zawodników. Schyłek świetności toru to właśnie lata 70. ubiegłego wieku, kiedy to obiekt przestał już spełniać międzynarodowe normy. W tym czasie podzielono go na dwa odcinki. Dolny wykorzystywany był przez amatorów sankorolek jeszcze na początku tego wieku. Górny w praktyce nie był używany już od lat 80. Od tego czasu popadał w coraz większą ruinę.

google_news
Subskrybuj
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Cesiek
Cesiek
2 lat temu

Nie mam gdzoe jeździć i trenować, yeraz tylko za granice albo karpacz ale tam tor też niszczeje

Cezary
Cezary
2 lat temu

Super ten sport jest niszowy bo nie ma obiektów, a z tego ci się orientuje to dzieciaki ćwiczą w Bielsku

Olek
Olek
3 lat temu

Był to cudowny tor bardzo trudny technicznie Niemcy Austriacy Czesi i itp męczyli sie na nim drugi taki był w Krynicy był szybki i ciut łagodniejszy plus jego był że się jechało kolejka u nas konie na saniach wiozły sanki albo na plecach były to czasy znałem te tory a sanki mam do dziś mają ponad 50 lat.

saneczkorz
saneczkorz
3 lat temu

I tak dorzyna się polski sport. Był to bodaj jedyny taki tor w Polsce, gdy zniszczał, nasi saneczkarze musieli trenować kątem za granicą. Zamiast ściągnąć młodzież, trenować przyszłych olimpijczyków na odrestaurowanym nowoczesnym obiekcie robi się…trasę turystyczną. W turystyce zdobędziemy medale setkami.