Wydarzenia Bielsko-Biała

Szpitalne mapy to wciąż atrapy

W Bielsku-Białej i powiecie bielskim mieszka 330 tysięcy osób. Do tego trzeba doliczyć turystów przyjeżdżających w Beskidy. W przypadku urazów – a przy takiej rzeszy ludzi może być ich wiele – poturbowanych przyjmują zaledwie dwa punkty. Dorośli połamańcy mogą szukać pomocy w bielskim Szpitalu Wojewódzkim, a dzieci w Szpitalu Pediatrycznym.

W zeszłym roku opublikowaliśmy cykl artykułów, których celem było doprowadzenie do zmiany tej niekorzystnej dla nas wszystkich sytuacji. Wielu naszych rozmówców wskazywało wtedy, że pomóc mogą mapy potrzeb zdrowotnych – wówczas dopiero opracowywane. Mapy w końcu opublikowano. I co?

Mapy to dokumenty, które mają być sporządzane raz na pięć lat dla całego województwa, ale z uwzględnieniem lokalnych potrzeb zdrowotnych. Ich przygotowanie to zadanie wojewody, który sporządza je w porozumieniu z Wojewódzką Radą do spraw Potrzeb Zdrowotnych. Ponadto każdy wojewoda na podstawie mapy i w porozumieniu z Radą, ma ustalać priorytety regionalnej polityki zdrowotnej. Ma przy tym brać pod uwagę stan zdrowia mieszkańców oraz uzyskanie jak najlepszych efektów zdrowotnych. Na bazie map regionalnych mają być tworzone mapy ogólnopolskie.

Sążnisty dokument

W grudniu 2015 opublikowano mapy potrzeb kardiologicznych i onkologicznych. W połowie zeszłego roku pojawiły się mapy dotyczące leczenia szpitalnego. To sążnisty dokument, liczący około 1,4 tysiąca stron, zawierający informacje typu: baza łóżkowa w szpitalach, liczba hospitalizowanych. Zawarte tam dane pochodzą z 2014 roku. Na temat faktycznych potrzeb zdrowotnych mieszkańców województwa śląskiego, a zwłaszcza interesującego nas tematu, nie ma ani słowa!

O opinię na temat owych map poprosiliśmy wtedy starostę bielskiego Andrzeja Płonkę. Odpisał: Mapy w zakresie onkologii, kardiologii, leczenia szpitalnego nie dają jeszcze możliwości do dokonania na ich podstawie oceny zabezpieczenia pacjentów urazowych na terenie miasta Bielska-Białej i powiatu bielskiego.

Zdaniem starosty pełna ocena problemu będzie możliwa dopiero po opublikowaniu map dotyczących kolejnych obszarów, czyli podstawowej opieki zdrowotnej oraz ambulatoryjnej opieki specjalistycznej – i po całościowej analizie wszystkich dokumentów.

Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się też do posłanki Małgorzaty Pępek. Mapy potrzeb zdrowotnych opierają się na danych, które nie uwzględniają specyfiki regionalnej, zwłaszcza w poruszanym przez nas kontekście – odpisała i zapowiedziała – drugą już – interpelację w tej sprawie. Tłumaczyła, że problem jest specyficzny, więc nie można go bagatelizować i uogólniać do poziomu całego województwa.

W międzyczasie – w grudniu ubiegłego roku – opublikowano mapy potrzeb zdrowotnych dla trzydziestu grup chorób, w tym dla interesujących nas urazów, zatruć, objawów i innych określonych skutków działań zewnętrznych dla województwa śląskiego. Mapa ta jest dostępna na stronie www.mapypotrzebzdrowotnych.mz.gov.pl.

Bezużyteczne statystyki

Odpowiedzi na wspomnianą interpelację posłanki udzielił – również po raz drugi – Krzysztof Łanda, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. Tworząc ją posiłkowano się danymi zawartymi w obu wspomnianych wcześniej mapach. Dowiadujemy się z niej, że najwięcej hospitalizacji z powodu urazów odnotowano w bielskim Szpitalu Wojewódzkim (na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej) oraz w „Pediatryku” (na oddziale chirurgicznym dla dzieci). No cóż, Ameryka nie została odkryta, ale idźmy dalej.

A dalej podsekretarz stanu wyłuskuje następujące dane: wspomniany oddział Szpitala Wojewódzkiego dysponował – w 2014 roku – 67 łóżkami. W tym samym czasie odnotowano tam 1,78 tysiąca hospitalizacji. Obłożenie łóżek wynosiło 89 procent, a tak zwana operatywa (procent udzielonych świadczeń zabiegowych) wynosiła 80 procent. Te same dane dotyczące Szpitala Pediatrycznego – również za 2014 rok – wyglądają tak: 22 łóżka, obłożenie 58 procent, operatywa 62 procent. Większość hospitalizacji w obu szpitalach była spowodowana – w pierwszej kolejności – urazami kończyn, a w drugiej obrażeniami czaszkowo-mózgowymi.

Następnie dowiadujemy się, że w Szpitalu Wojewódzkim urazy kończyn leczyło 48,6 procent pacjentów z powiatu, 46,3 spoza powiatu ale z województwa oraz 5 procent spoza województwa. W „Pediatryku” takie same kontuzje leczyło 25,1 procent pacjentów z powiatu, 71,5 procent spoza powiatu ale z województwa i 3,4 procent spoza województwa.

Obrażenia czaszkowo-mózgowe w Szpitalu Wojewódzkim kurowało 37,9 procent pacjentów z powiatu, 56 procent spoza powiatu ale z województwa oraz 6,1 procent spoza województwa. Dla „Pediatryka” dane te wyglądają następująco: 36, 58,4 oraz 5,6.

W odpowiedzi są też zawarte informacje dotyczące liczby pobytów w szpitalu spowodowanych tymi dwoma rodzajami urazów w całym województwie, wyliczenia jaki liczba ta stanowi procent wszystkich hospitalizacji spowodowanych kontuzjami kończyn oraz czaszkowo-mózgowymi oraz wyliczenie ile tych hospitalizacji wypada na każde 100 tysięcy mieszkańców. To ostatnie nawet z rozbiciem na dzieci i dorosłych!

Zbliżając się do końca części statystyczno-wyliczeniowej podsekretarz podaje, że w latach 2016-2029 prognozowany jest niewielki skok pobytów na oddziałach chirurgii urazowo-ortopedycznej w całym województwie: z 55,26 tysiąca w roku ubiegłym, do 59,11 tysiąca w 2029. Pociągnie to za sobą wzrost zapotrzebowania na łóżka.

Wszystko to bardzo ciekawe, ale co z tego wynika dla naszego problemu? Odpowiedź brzmi: kompletnie nic! Ale to jeszcze nie wszystko.

Po szpital do NFZ

W swojej pierwszej interpelacji posłanka zwracała uwagę na zbyt małą liczbę placówek, w których połamańcy z Podbeskidzia mogą szukać pomocy i pytała o możliwości utworzenia dodatkowych. Krzysztof Łanda wyjaśniał wtedy, że odpowiedź na to pytania będzie możliwa, gdy opublikowane zostaną mapy dotyczące grup chorobowych. Mapy opublikowano, a w odpowiedzi na drugą interpelację podsekretarz rakiem wycofał się ze wskazanej możliwości. Czytamy tam między innymi, że mapy nie przekładają się na kontrakty dla placówek medycznych (te zależą od Narodowego Funduszu Zdrowia, a procedury kontraktowania określa Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych).

Po co zatem tworzono mapy? Otóż mają one: ¨ być narzędziem wspomagającym podejmowanie decyzji ¨ wskazywać obszary wymagające uwagi z punktu widzenia regionalnej polityki zdrowotnej ¨ być wskazówką podczas ustalania priorytetów dla regionalnej polityki zdrowotnej oraz wydawania opinii o celowości inwestycji ¨ powinny być też uwzględniane przez wojewódzki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia przy sporządzaniu planu zakupu świadczeń opieki zdrowotnej.

Krzysztof Łanda konkluduje: Zatem mapa potrzeb zdrowotnych przekłada się na kryteria konkursowe, które nie odnoszą się do konkretnych szpitali, ale definiują koszyk świadczeń na danym terenie.

Wynika z tego, że mapy – jeszcze kilka miesięcy temu reklamowane jako remedium na kłopoty połamańców – mają się do nich nijak. Zatem ze swoim problemem – i z zaledwie dwoma szpitalami – zostajemy sami. Czyli u nas nadal lepiej się nie łamać!

Interpelacje posłanki Małgorzaty Pępek oznaczone numerami 575 oraz 8726 są – wraz z odpowiedziami – dostępne na stronie internetowej Sejmu: www.sejm.gov.pl.

google_news