Sport Cieszyn

Trzyniec: z piekła do nieba

Cóż to był za mecz! W trzecim spotkaniu fazy grupowej Champions Hockey League w sezonie 2019/20, a pierwszym w WERK Arenie, hokeiści Oceláři Trzyniec przegrywali już z Lahti Pelicans 0:3, by odwrócić jego losy i wygrać 5:3!!!

Prawie 4000 kibiców, którzy zasiedli 6 września na trybunach trzynieckiej hali, było świadkami emocjonującego widowiska. W pierwszej tercji gospodarze grali słabo, z kolei Finowie poczynali sobie dość pewnie, co przełożyło się na dwa gole, które strzelali w 4. minucie Jonatan Tanus a w 11. Severi Lahtinen. Trzeba dodać, że oba trafienia gości wynikały z prostych błędów ekipy spod Jaworowego popełnionych przy rozegraniu krążka.

Tuż na początku drugiej odsłony, w 21. minucie meczu, trzecią bramkę dla rywali zdobył Hannes Björninen. Dopiero to trafienie obudziło podopiecznych Václava Varaďy, którzy zaczęli wreszcie grać w hokeja i ruszyli do natarcia, raz po raz nękając defensywę “Pelikanów”. Mimo licznych szans hokeistom z Trzyńca nie udawało się trafić do bramki, co tylko potęgowało niecierpliwość samych zawodników jak i kibiców. Gdy wydawało się, że na drugą przerwę miejscowi zjadą bez skalpu bramkowego, na osiem sekund przed końcem tercji “gumę” do siatki posłał w końcu Tomáš Kundrátek. Warto dodać, że w tym momencie Oceláři grali w przewadze… sześć na trzy. Trener Varaďa postanowił bowiem zaryzykować i wycofać bramkarza, gdy goście złapali drugą karę i to się opłaciło.

Gol na 1:3 dodał gospodarzom dodatkowej energii i w trzeciej tercji ich gra to był już koncert. W 43. minucie bramkę kontaktową zdobył Patrik Hrehorčák, a trzy minuty później było już 3:3, gdy do siatki trafił Jiří Polanský. Po 120 sekundach Oceláři wyszli na prowadzenie, gdy celnym strzałem popisał się Milan Doudera. W samej końcówce zespół z Lahti wycofał bramkarza, co wykorzystał Tomáš Marcinko, ustalając w ostatniej minucie spotkania jego rezultat na 5:3.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Greg
Greg
4 lat temu

Tak rzeczowa i zgodna z rzeczywistością relacja, to rzadkość. Gratuluję