Wydarzenia Sucha Beskidzka

Walczy o spełnienie marzenia

Kiedy udało jej się kupić atrakcyjną działkę budowlaną w pobliżu rodzinnego miasteczka, poczuła się, jakby złapała Pana Boga za nogi. To był pierwszy krok na drodze do realizacji wielkiego marzenia. Choć nowy plan zagospodarowania przestrzennego zniweczył jej nadzieje, nie poddała się. Chce udowodnić, że szary człowiek może wygrać starcie z władzami gminy.

Barbara Baumgartner już wiele lat temu zaczęła myśleć o utworzeniu gospodarstwa agroturystycznego. Odmawiała sobie wielu przyjemności, by zaoszczędzić pieniądze na zakup gruntu pod upragnioną działalność. Idealne miejsce znalazła w Wysokiej koło rodzinnego Jordanowa – działki budowlane położone blisko lasu, z rozległym i wręcz bajecznym widokiem na okolicę. Zdążyła wybudować i urządzić dom z pokojami dla turystów, gdy spadł na nią cios. Rada Gminy Jordanów uchwaliła nowy plan zagospodarowania przestrzennego, który uniemożliwił kobiecie uruchomienie wymarzonego gospodarstwa, postawienie jakiegokolwiek dodatkowego budynku, a nawet ogrodzenie całości gruntu. Znaczna część działki, na której znajduje się dom, została objęta terenem zieleni urządzonej, przeznaczonym na park, ogród lub arboretum. Obowiązuje na nim zakaz zabudowy, choć dopuszczalne jest lokalizowanie obiektów i urządzeń sportowo-rekreacyjnych, w tym placów zabaw. – A ja chciałam wybudować duży garaż z piętrem, na którym urządziłabym mieszkanie dla swojej rodziny – mówi rozżalona kobieta. Nie mniej poważnym utrudnieniem jest wytyczona przez środek jej nieruchomości droga.

Na etapie tworzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Barbara Baumgartner próbowała zapobiec wprowadzeniu do niego niekorzystnych dla niej ustaleń, ale żaden z postulatów, które kierowała do wójta, nie został uwzględniony. Gminni urzędnicy orzekli bowiem, że istnienie na jej parceli terenu zieleni urządzonej jest zgodne ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy, zaś droga została wyznaczona w miejscu, gdzie już teraz odbywa się ruch pieszy i kołowy. – Owszem, poniekąd to prawda, ale w terenie jest to po prostu dojazd do mojej posesji, który sama wykonałam. Natomiast trakt wyrysowany w planie prowadzi dalej, do następnych nieruchomości. To uniemożliwia mi jakiekolwiek sensowne zagospodarowanie własnego gruntu, a nawet otoczenie go ogrodzeniem – wyjaśnia Barbara Baumgartner.

Kobieta postanowiła zaskarżyć krzywdzące ją ustalenia planu w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Krakowie. Ten przyznał jej rację tylko w części dotyczącej drogi wytyczonej przez środek nieruchomości. Jak uznał, fakt istnienia dojazdu do posesji Barbary Baumgartner nie uzasadnia sankcjonowania tego stanu w miejscowym planie, a tym bardziej przedłużania istniejącego nieformalnego szlaku na inne działki. Natomiast w kwestii terenu zieleni urządzonej sąd przychylił się do argumentacji gminnych urzędników. Stwierdził, że skoro zawarte w nowym planie przeznaczenie tego obszaru jest zbieżne z ustaleniami studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, to uwzględnienie postulatu Barbary Baumgartner byłoby naruszeniem obowiązujących przepisów. Doszedł również do wniosku, iż takie zakwalifikowanie działki nie będzie kolidowało z prowadzeniem na niej działalności agroturystycznej. – Nie mogłam się zgodzić z tą częścią wyroku, ponieważ na terenie zieleni urządzonej obowiązuje szereg ograniczeń i zakazów, które całkowicie przekreślają moje plany. Dlatego złożyłam od niej skargę kasacyjną – mówi kobieta.

Naczelny Sąd Administracyjny podszedł do sprawy zupełnie inaczej niż WSA. Jak stwierdził, studium nie jest powszechnie obowiązującym prawem, a jedynie aktem o charakterze wewnętrznym, wiążącym wyłącznie gminne organy planistyczne. W związku z tym nie można zasłaniać się zgodnością ustaleń planu zagospodarowania z tymże dokumentem. Przede wszystkim sąd pierwszej instancji nie zbadał, jakie to względy – poza samą tylko „zbieżnością” z postanowieniami studium – przemawiały za przeznaczeniem części działki skarżącej pod zieleń urządzoną oraz za wprowadzeniem związanych z tym ograniczeń, nakazów lub zakazów. W szczególności owo badanie powinno zmierzać do ustalenia, czy stał za tym wzgląd na interes publiczny, a jeśli tak, to w czym ów interes się wyrażał. Sąd (…) nie przeanalizował także, czy ustalając w planie przeznaczenie części przedmiotowej działki jako terenu zieleni urządzonej Rada Gminy w dostatecznym stopniu uwzględniła istniejące legalnie na tym terenie zagospodarowanie – orzekli sędziowie NSA, którzy uchylili zaskarżoną część wyroku i przekazali sprawę do ponownego rozpatrzenia przez WSA.

– Mam nadzieję, że jej finał okaże się dla mnie pomyślny. A jeśli nawet nie, nadal będę walczyć o swoje marzenia. Chcę też pokazać, że zwykły obywatel nie musi być skazany na decyzje Rady Gminy, może się im sprzeciwić, jeśli są dla niego krzywdzące. W Wysokiej jest wiele osób, które nowy plan zagospodarowania postawił w sytuacji równie trudnej, jak mnie – podkreśla Barbara Baumgartner. 

google_news