Bielsko-Biała Sport

Z Kęt do gwiazd

W najbliższą środę ma zapaść decyzja o tym, kto będzie trenerem kadry siatkarzy. Wśród trzech kandydatów jest były zawodnik kęckiego Hejnału i bielskiego Włókniarza.

11 stycznia Polski Związek Piłki Siatkowej poinformował, że w przedostatnim etapie wyboru trenera reprezentacji Polski mężczyzn pozostaje trójka: Piotr Gruszka, Andrzej Kowal i Vital Heynen. Na podstawie rozmów z kandydatami zespół do spraw wyboru trenera męskiej kadry narodowej przedstawi rekomendacje dla zarządu. Ten spotka się z ewentualnym kandydatem bądź kandydatami i podejmie ostateczną decyzję o wyborze szkoleniowca. Posiedzenie zarządu zaplanowano właśnie na środę, 7 lutego i prawdopodobnie wówczas poznamy wreszcie nazwisko nowego selekcjonera.

Wreszcie, bo jego wybór zaczyna już przypominać telenowelę. Włoch Ferdinando De Giorgi został zwolniony we wrześniu! Bezpańska kadra czeka na trenera, a kandydaci na decyzję, ale doczekać się nie mogą. Początkowo szanse Gruszki, który był asystentem De Giorgiego, stały najwyżej. W związku panowała jednomyślność co do tego, że kolejnym selekcjonerem powinien być Polak. Ale nagle, jak diabeł z pudełka, wyskoczył Vital Heynen, który (zdaje się) nie jest Polakiem, ale – nie wiedzieć czemu – stał się faworytem wyścigu.

– Tylko Gruszka! Nie wiem, skąd kandydatura Belga. Piotrek jest młody, ale ma już potrzebne doświadczenie i powinien dostać kadrę – mówi „Kronice” Wiktor Krebok, który kiedyś trenował i promował Gruszkę siatkarza. Młody zawodnik trafił pod jego skrzydła, do BBTS-u Włókniarz, z Hejnału Kęty i szybko uczył się – bo talent miał nieprzeciętny – siatkarskiego fachu. A potem już poleciało: reprezentacja juniorów, seniorów, olimpiada w Atlancie, kolejne kluby polskie i zagraniczne, sukcesy i rekordy (450 występów w kadrze!). Po zakończeniu kariery zawodniczej przyszedł czas na trenerską: najpierw był BBTS, teraz GKS Katowice.

W 2009 roku Piotr Gruszka odwiedził swoją dawną szkołę. Z młodzieżą z kęckiej „Dwójki” spotkał się w sali gimnastycznej. Mówił, że kiedyś ta sala wydawała mu się ogromna, ale potem widział większe. To pewna metafora drogi, którą przeszedł. Z rodzinnych Kęt przebił się na sportowy szczyt. Ale „sodówa” nigdy nie uderzyła mu do głowy, pozostał skromny i opanowany. Teraz ma szansę poprowadzić kolejne pokolenie siatkarskich talentów. Zasłużył na to.

 

google_news