Bielsko-Biała Sport

0 do 23, czyli co się stało w Mazańcowicach

W całym sezonie nie zdobyli nawet punktu. Przeżyli istną kanonadę, tracąc 204 gole, czyli średnio – 8,5 na mecz. W ostatnim stracili – co jest rekordem tego sezonu bielskiej A klasy – aż 23. Jednak „Gladiatorzy” się nie poddają i chcą odbić się od dna. Co będzie szalenie trudne.

LKS Mazańcowice utworzono w 1987 roku. – Wprawdzie mamy 70 członków, ale ten klub ciągną raczej jednostki. Od początku niemal wszystko robiliśmy tu sami, wkładając w ten klub własne pieniądze – opowiada prezes Wiesław Wieczorek. Ostatnich siedem sezonów drużyna seniorów spędziła w A klasie, czyli na siódmym poziomie piłkarskich rozgrywek. Jednak w tym minionym wszystko się posypało jak domek z kart.

Mazańcowicki LKS rozegrał 24 mecze i wszystkie przegrał, więc nie zapracował nawet na punkt. Zajął ostatnie, trzynaste miejsce i spadł do B klasy. Piłkarzom udało się zdobyć tylko 20 goli, tracąc przy tym 204. Szczególnie bolesne pod tym względem były ostatnie mecze sezonu. Niełatwą przeprawę mieli w meczu z drugą drużyną MRKS Czechowice-Dziedzice. Znamienny jest fakt, że ta potyczka nie odbyła się w Mazańcowicach z powodu zalanego boiska, ale na terenie przeciwnika. Choć nic nie zapowiadało blamażu, bo po upływie niespełna pół godziny gry wynik wyglądał wyjątkowo dobrze dla LKS-u, który stracił tylko trzy gole, a sam jednego strzelił. Jednak do ostatniego gwizdka sędziego MRKS wbił tych goli jeszcze… trzynaście. Sporym echem w środowisku kibicowskim odbił się ostatni mecz z drugą drużyną bielskiego Rekordu. Piłkarzom z Mazańcowic znowu zabrakło sił, a już szczególnie pod koniec meczu. Przegrali rekordowym wynikiem 0 do 23! Miniony sezon w złych humorach kończyli piłkarze drużyn juniorskich klubu, a trampkarze również spadli do najniższej klasy rozgrywkowej.

Prezes klubu z fatalnych wyników nie robi tragedii, bo – jak podkreśla – misją klubu jest przede wszystkim szkolenie młodzieży. – Fakt, ten sezon nie wyszedł. Tak to bywa – są wzloty i upadki – komentuje. Dodaje, że na takie a nie inne wyniki złożyło się kilka przyczyn. Jesienią piłkarze nie mogli trenować na własnym boisku, bo było zalane. Wprawdzie z pomocą gminy wykonano drenaż, ale nie jest on jeszcze wystarczająco wydajny. Największym problemem dla klubu jest to, że odwróciła się od niego większość graczy. Część zawodników rozpoczęła grę w sąsiednich miejscowościach, a część nawet nie miała ochoty, by włożyć korki i bronić barw klubowych. Efekt był taki, że w ekipie seniorów występowali zawodnicy z drużyny trampkarzy, co automatycznie osłabiało też zespoły z kategorii juniorskich. – Na wiosnę naszą drużynę przejął Zbigniew Fijak, który grał w BKS-ie i od lat pracuje z młodzieżą. To bardzo dobry fachowiec i cieszymy się, że z nami został w trudnych chwilach – podkreśla szef LKS-u. Drużyna złożona z niedoświadczonych graczy odstawała w starciach z ligowymi wygami i nie wytrzymywała nawet kondycyjnie. Trener zapewnia, że mimo wszystko piłkarze starali się cieszyć grą i porażki zostawiać za sobą.

W środowisku piłkarskim wszyscy podkreślają dumną i honorową postawę „Gladiatorów” z Mazańcowic, bo taki noszą przydomek. Inne drużyny w podobnej sytuacji zupełnie się rozsypywały, wycofywały z rozgrywek, a nawet potrafiły zejść z boiska w przerwie po zainkasowaniu gradu goli. Oni jednak zawsze walczyli do końca, zdobywając tym szacunek. – Jesteśmy bardzo wdzięczni chłopcom za to, że się nie poddali – zaznacza prezes.

W nowym sezonie klub spróbuje odbić się od dna, choć wielkiego ciśnienia na szybki powrót do A klasy nie ma. Poniekąd musi zaczynać od zera, bo odwrócili się od niego nie tylko piłkarze, ale też kibice, którzy – mimo darmowego wstępu – nie zapełniają trybuny ze 180 miejscami siedzącymi. Problem leży nie tylko w braku pieniędzy, choć władze klubu i tak wolą stawiać na młodzież i miejscowych zawodników, niż angażować się w gierki z innymi drużynami w podkupowanie sobie graczy. Piętą achillesową LKS-u jest, będąca w fatalnym stanie, skąpa infrastruktura. W klubie muszą się borykać z zalewaniem boiska głównego, a o treningowym nawet nie marzą. Budynek klubowy, a zarazem zaplecze, to ciasny barak, który jest przedmiotem drwin. Jest tu tylko jedna łazienka z dwoma prysznicami, a na ciepłą wodę po meczu załapią się tylko ci, którzy grają słabo i pierwsi schodzą z boiska. Herbatę można zrobić tylko w ciasnym kącie. W szatni trudno upchać całą drużynę. W małej części gospodarczej mieści się w zasadzie tylko kosiarka. Nawet piłkarskie stroje muszą być trzymane w domach graczy. Klubowe zebrania odbywają się na przykład w budynku domu kultury.

Tak spartańskie i nieprzystające do obecnych czasów warunki sprawiają, że wielu piłkarzy powiedziało klubowi „do widzenia”, bo w sąsiedztwie aż roi się od innych drużyn, które mogą pochwalić się dużo bardziej profesjonalną infrastrukturą. W Mazańcowicach mogą tylko z zazdrością spoglądać na to, jakie gmina poczyniła inwestycje w klubach piłkarskich w sąsiednich sołectwach. Pod względem zaplecza – dzielą je dziesięciolecia. Nawet gminne dofinansowanie na działalność sekcji juniorskich nie zaspokaja potrzeb. Gdy w 2012 roku klub świętował 25-lecie, wydawało się, że władze gminy rozpoczną budowę zaplecza sportowego z prawdziwego zdarzenia. Mijają lata i choć działka jest w rękach gminy, hasło poszło w świat, to realizacji projektu ani widu, ani słychu. A „kompleks” sportowy w Mazańcowicach powoduje coraz więcej… kompleksów. Mimo to prezes o władzach gminy złego słowa nie powie, bo zależy mu na dobrej współpracy. Po prostu… „gra” tym co ma.

To, że infrastruktura klubu pozostawia wiele do życzenia i że mieszkańcy czekają na obiecaną w tej kadencji inwestycję, potwierdza radny i sołtys Mazańcowic Wojciech Zawada. Wyjaśnia jednak, że w tym momencie w sołectwie realizowane są dwie duże inwestycje – rozbudowywana jest strażnica za niecałe pięć milionów złotych i budują nowy ośrodek zdrowia za prawie półtora miliona. Rozumie, że trudno jednocześnie wymagać rozpoczęcia kolejnego dużego zadania. Tym bardziej, że nawet podczas sesji Rady Gminy 28 czerwca radni z innych sołectw skarżyli się, że u nich dużej inwestycji nie było przez długie lata. Wojciech Zawada zwraca uwagę na to, jak dobrą pracę wykonuje prezes LKS-u. Tłumaczy, że pracuje on społecznie, ma wiele zasług i niektórzy nawet się z niego podśmiewają, że tak wiele poświęcił i nadal poświęca, aby klub w Mazańcowicach mógł istnieć.

Nie mogąc odwoływać się do profitów w postaci pieniędzy, a nawet przyzwoitych warunków do treningów, Wiesław Wieczorek odwołuje się do patriotyzmu lokalnego tych piłkarzy, którzy mogliby pomóc mazańcowickiej ekipie. I zachęca kibiców, by swoim wsparciem pomogli „chłopakom” w nadchodzącym sezonie.

google_news