Przy bielskim Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego stanęła lodówka. Można w niej zostawić jedzenie, które zostało nam po świętach i w ten sposób podzielić się z potrzebującymi.
“To ja, Wasza Jadlodzielnia! Witam Was w ten piękny Wielkanocny poranek! Zapraszam, odwiedzajcie mnie, chcę Was jak najszybciej poznać! Przynieście jedzenie, którego nie dacie rady sami zjeść, ale nie kupujcie nic specjalnie, bardzo proszę. Znajdziecie mnie przy LO Żeromskiego, od strony ul Grota-Roweckiego, ale w środę przeprowadzam się w okolice głównego wejścia do szkoły. Do zobaczenia!” – wpis o takiej, intrygującej treści pojawił się na stronie facebookowej Jadłodzielnia Foodsharing Bielsko-Biała.
Na załączonym obrazku stoi… lodówka. Chodzi o to, by nie marnować jedzenia, tylko się nim podzielić. Bo każdy może tu coś przynieść, ale też każdy może zabrać stąd jedzenie.
Idea dzielenia się żywnością w taki właśnie sposób nie jest nowa, przyjęła się również w Polsce, ale w stolicy Podbeskidzia to jest pierwszy raz. I już widać, że udany. “W poniedziałkowy wieczór mamy m. in. sporo sałatki jarzynowej, sałatkę makaronową z tuńczykiem, sałatkę z buraczkami, jakieś smakowicie wyglądające nieopisane rzeczy, chyba z fetą, chleb, a na deser babka i wegańska czekolada daktylowa… Nieźle! Jesteście super!” – napisali na FB inicjatorzy akcji.
Co wy z tymi “potrzebującymi”? To nie jadłodajnia a jadłodzielnia. Nie jest punktem dożywiania potrzebujących (stąd też apele by nie kupować i nie robić niczego specjalnie dla niej). To jest miejsce chroniące jedzenie przed zepsuciem, wyrzuceniem, zmarnowaniem. Jeśli ktoś czegoś nie lubi, nie chce, nie przeje, a ma – to by się nie zmarnowało może to przynieść do jadłodzielni. A ktoś inny – potrzebujący lub nie, nieważne – to uratuje i wykorzysta. Jeśli z jadłodzielni weźmie coś milioner, to też dobrze, bo jedzenie się nie zmarnuje. I to to chodzi. A.