Sport Wadowice

Punkty czwartoligowców

Ukarany ja czy on? Fot. Bogdan Szpila

Pandemia sprawiła, że ligowe mecze sprawiają wrażenie sparingów. W bramach stadionów brak bileterów, nieliczni wchodzący muszą się legitymować i tłumaczyć skąd, po co i dlaczego, a na trybunach co najwyżej kilku widzów w kamizelkach świadczących, że pilnują porządku. Kogo zaś chronią, nie wiadomo, wszak zgodnie z decyzją rządu, mecze toczone są bez publiczności…

Nie inaczej było w Ryczowie, gdzie liderzy, zespół Orła podejmował rywali z Trzebini. Zamiast kibiców, wokół boiska kilkunastu porządkowych, zaś kilkudziesięciu widzów oblepiało płoty ogradzające stadion w miejscach, skąd był najlepszy widok…

O ile początek meczu wieszczył wygraną gospodarzy (kilka zgrabnych akcji wieńczyły niecelne strzały) to kolejne pół godziny sugerowało ostrożność w typowaniu zwycięzcy. Piłkarze Orła owszem, parli do przodu, stwarzali sytuację pod bramką rywali, jednak skuteczność wołała o pomstę do niebios… Brak goli to nie tylko strzelecka indolencja gospodarzy, ale także efektowne i skuteczne interwencje Tomasza Wróbla strzegącego  bramki gości…

Gdy wydawało się, że na przerwę futboliści zejdą pogodzeni bezbramkowym remisem, tuż przed upływem doliczonego czasu gry (1 minuta) do piłki wybitej przez defensorów z Trzebini  doskoczył Klemens Drobniak i potężnym uderzeniem spoza linii pola karnego wymiótł futbolówką resztki babiego lata z lewego winkla Wróbla.

Pierwszy kwadrans gry po zmianie stron zapisał się w historii seryjnie marnowanymi okazjami przez gospodarzy. Można było odnieść wrażenie, że piłkarze zbytnio wzięli sobie do serca opowieść wieszcza – „Nam strzelać nie kazano…” Nie wiadomo jak skończyłby się mecz, gdyby nie jedenastka podyktowana w 65 minucie przez sędziego Jana Dzika. Zdaniem gości – za nic… Inaczej twierdzili gospodarze, acz można było odnieść wrażenie, że bez większego przekonania. Niżej podpisanemu trudno odnieść się do spornej sytuacji – był po przeciwnej stronie boiska. „Wapno” na gola zamienił kapitan gospodarzy Wojciech Wojcieszyński. Gdy 10 minut później za drugie „żółtko” opuścił boisko Radosław Górka (alfa i omega w teamie gości), stało się niemal pewne, że gospodarze dopiszą sobie komplet punktów.

Analizując mecz, nie można pominąć kilku doskonałych interwencji Konrada Kawalera. Na uwagę zasługuje również zwrócenie się golkipera Orła do rywala – przepraszam cię przyjacielu – w sytuacji, gdy „zmusił” napastnika z Trzebini do „bezproduktywnego” podbiegnięcia po piłkę… Niby nic, a cieszy!

Drugi z podbeskidzkich czwartoligowców – Beskid Andrychów pokonał w Myślenicach zespół Dalinu 2:1 (gole: Patryk Koim, Kamil Karcz).

Orzeł Ryczów – MKS Trzebinia 2:0 (1:0)

Dalin Myślenice – Beskid Andrychów 1:2 (0:0).

 

Ukarany ja czy on? Fot. Bogdan Szpila
navigate_before
navigate_next

google_news