Trzech mieszkańców gminy andrychowskiej zginęło podczas wspinaczki na najwyższy szczyt Tatr.
Tragicznie zakończyła się wyprawa trójki przyjaciół na Gerlach (2655 m n.p.m.). Michał Kruczała (Andrychów; ostatnio mieszkał w Szczawnicy), Aleksander Kowalczyk (Roczyny) i Adam Wnęczak (Sułkowice) byli doświadczonymi górskimi turystami (Michał Kruczała – przewodnik górski z uprawnieniami UIMLA wspinał się również w Alpach).
Według informacji przekazanych przez Horską Záchranną Službę (słowacki odpowiednik polskiego Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego), w piątek, 7 stycznia, trzech Polaków wyruszyło w Tatry z zamiarem wejścia na Gerlach. Turyści udali się rano ze schroniska “Dom Śląski” w Dolinie Wielickiej w kierunku Batyżowieckiego Stawu, skąd mieli zaatakować szczyt przez tzw. Batyżowiecką Próbę w zachodnim zboczu Gerlacha.
Gdy wspinacze nie powrócili wieczorem, zawiadomiono słowackie służby. Ostatni kontakt telefoniczny z turystami był w piątek przed południem, gdy przekazali znajomemu (z którym mieli się spotkać po powrocie na parkingu), że ze względu na trudne warunki atmosferyczne wyprawa może się przedłużyć. Gdy po zapadnięciu zmroku mężczyzna próbował się z kolegami skontaktować, łączności nie udało się nawiązać.
Poszukiwania rozpoczęto już w piątek przed północą, a w sobotę do akcji prowadzonej przez Słowaków dołączyli polscy ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, wykorzystując między innymi urządzenie do poszukiwania tzw. sygnałów mobilnych, gdyż telefony komórkowe zaginionych ciągle były aktywne.
W niedzielę, 9 stycznia, podczas przeszukiwań terenu z helikoptera, o godzinie 9.00 zauważono ciała wspinaczy w kotle pod Gerlachem. Ratownicy po dotarciu na miejsce stwierdzili zgon wszystkich uczestników wyprawy. Zwłoki przetransportowano do Starego Smokowca.
Według informacji przekazanych przez HZS, warunki wspinaczki były trudne: – Po znacznym ociepleniu gwałtownie się ochłodziło. Pokrywa śnieżna była niespójna na niższych stanowiskach, a na środkowych oblodzona. Na większości zboczy uformowała się twarda warstwa lodu o grubości kilku centymetrów. Według słowackich ratowników, do tragedii doszło podczas pokonywania trawersu skalnego filaru: – Po wejściu na Siodło nad Kotłem, po około 50-metrowym trawersie po skalnym filarze, ich ślad znikł. Ciała (…) zostały znalezione pod Kotłowym Szczytem w Gerlachowskim Kotle. Po upadku około 300 metrów w rynnie śnieżnej, ciała zatrzymały się na stożku śnieżnym na wysokości około 2160 m n.p.m. (…) Grupa posuwała się związana jako zespół linowy w odstępach około 7 metrów. Przewodnik miał na nogach raki, które nie nadawały się do bezpiecznego przemieszczania się w danym terenie i warunkach. Możemy założyć, że doszło do poślizgu i upadku jednego lub kilku członków zespołu linowego.
Do Andrychowa zewsząd płyną kondolencje. – Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy i przekazujemy wiadomość o śmierci członków naszego koła PTTK „Chałupa” Michała Kruczały i Aleksandra Kowalczyka. Michał Kruczała, wiceprezes zarządu koła, przewodnik, pełen energii i uśmiechu. Dzielił się swą ogromną wiedzą i pasją do gór. Olek Kowalczyk, przodownik PTTK turystyki kolarskiej, świetny kolega, zawsze chętny do pomocy. Odeszliście stanowczo za wcześnie!!! – czytamy na Facebooku Koła PTTK Chałupa.
Przyjaciela pożegnało również Studenckie Koło Przewodników Górskich w Krakowie, pisząc: – Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy i przekazujemy wiadomość o śmierci członka naszego Koła – Michała Kruczały, który wraz z dwoma towarzyszami zginął w Tatrach. Pełen energii, uśmiechu, dobrego humoru. Zawsze chętny do pomocy oraz dzielenia się swoją wiedzą i umiejętnościami. Zarażał pasją do gór. Takim na zawsze Go zapamiętamy. I choć niezwykle ciężko mówić o Nim w czasie przeszłym, to wiemy, że pozostanie w naszych wspomnieniach i wierzymy, że odnalazł spokój.
W Polsce śledztwo w sprawie tragedii prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Oni ryzykowali bo mieli pasję, nie wolno nic mówić przeciwnego. Tragedia i wielki żal.
Na Słowacji wycieczki w Tatry są zabronione ,dlaczego u nas w Polsce każdy czy ma wiedz3 i sprzęt włazi gdzie jemu się podoba zakazać i zamknąć wyższe partie Tatr będzie mniej tragedii
Zamknąć drogi jak ślisko. Będzie mniej tragedii.
i wogóle wszystkich zamknąć.
A kto będzie rządził?
Dla takich januszy jak ty są zabronione. Dla tych co cokolwiek w temacie znają to są otwarte szlaki do wysokości schronisk i nawet jeden szczyt jest dostępny cały rok (Skrajne Solisko). Wchodzenie drogami wspinaczkowymi również jest dozwolone (a taką właśnie drogą ci panowie podążali). A jak zobaczysz statystyki to na Słowacji zimą ginie więcej osób niż w Polsce i ogólnie najwięcej osób w polskich Tatrach ginie latem (4-5 razy więcej niż zimą). Także zamilknij kanapowy ekspercie, bo w dupie żeś był i g.wno i widział.
Tylko dwa słowa które komentują całe zajście:GŁUPOTA I NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ; wszystkich uczestników lub osoby prowadzącej. Rezultat znamy wszyscy.
Zbyt pochopna ocena ale zgodna ze swojskim rozumowaniem :” bo moja racja jest najmojsza”.
Nie da się wykluczyć niezależnej od wspinaczy przyczyny zdarzenia.
A jaka może być niezależna przyczyna? Ręce opadają
może?: dlaczego zbocze było zbyt oblodzone.
niezbyt to mądre ferować swoje wyroki i oceny jeszcze przed prokuratorem czy biegłymi.
nie jest wyrokiem napisana w artykule obserwacja HZS: pokrywa śnieżna była niespójna na niższych stanowiskach a na środkowym oblodzona, twarda warstwa lodu o grubości kilku centymetrów, przewodnik miał na nogach raki które nie nadawały się do bezpiecznego przemieszczania. Tylko obserwacja.
Wyrokowanie o głupocie ofiar (która mogła, a nie musiała być przyczyną) przed wyjaśniniem sprawy jest przedwczesne, gówniarskie i tyle.
Dla doświadczonych wspinaczy zimowych luźny śnieg na skale, czy lód niczym niezwykłym nie jest. Dlaczego raki były nieodpowiednie – tez jeszcze nie wiemy. Znane są przypadki odnajdywania dobrych wspinaczy w ..skarpetkach.
Po prostu rozsądnie jest w takich syt zaczekać – nie szczekać
Zgoda, nie użyłabym: głupota, nieodpowiedzialność i to dużymi literami.
tez tego jeszcze nie wiesz.
Zaczekać – nie szczekać
Nie wiem i dla mnie ta wiedza nie jest potrzebna, niech zapoznają się miłośnicy wspinaczek.
Słowacy na okres zimowy zamykają szlaki w Tatrach ale jak widać nie dotyczy to Polaków. Zamiast trenować wspinaczkę na Leskowcu od strony Rzyk wybrali szlak letni zamkniety w okresie zimowym na dodatek z nieodpowiednim sprzętem. Tym razem się nie udało osiągnąć szczytu i po temacie.
Jaki to był sprzęt można tylko domniemywać. Wiemy, że były raki, uprzęże i liny. Pewnie mieli też dziabki i kaski.
Nie do końca zamykają. Drogi wspinaczkowe są dostępne (podobnie jak latem wejścia pozaszlakowe tymi drogami – wtedy nie trzeba mieć przewodnika), a panowie wchodzili na Gerlach, na który szlaku nie ma, tylko trzeba mieć przewodnika lub wchodzić bez niego drogą wspinaczkową (czyli jakby nie spojrzeć wszystko na legalu). Także polecam się doedukować, bo nawet jeden szczyt jest legalnie zimą w Tatrach Słowackich dostępny
Taternik już w 1984 roku pisał.
“Świadome odstąpienie od uświęconej tradycją „wspólnoty linowej” jest z pewnością
dyskusyjne, jednak w świetle dzisiejszego stanu naszej wiedzy nie ulega wątpliwości, że ma za sobą
więcej argumentów „za” aniżeli „przeciw”.”
W NIEKTÓRYCH syt. rozwiązanie się po prostu nie oznacza zwiększenia ryzyka, czy egoistycznej nonszalancji.
To dojrzała forma odpowiedzialności za niewymuszoną decyzję przejścia.
Emocjonalny symbol więzi, bezpieczeństwa i wspólnoty celu potrafi być zabójczy – należy stosować go z wyobraźnią.
No dobrze, niżej język komentarzy dla wtajemniczonych. Jak to się ma do powszechnej 3-dniowej żałoby magistratu? Upublicznianie komentarza dla wtajemniczonych o przyczynach wypadku to raczej nie zadanie dla B24.
O skali problemu można się przekonać oglądając filmik pt. “Gerlach zimowe wejscie Tetmajerovo sedlo” kręconym przy idealnej pogodzie. W filmie chodzi o przełęcz Tetmajera znajdującą się pomiędzy Zadnim Gerlachem w grani głównej a głównym wierzchołkiem Gerlacha.
obejrzałem , wystarczy mi
LOTNA w EKSPONOWANYM terenie – to nieprzypadkowa nazwa typu asekuracji.
I tu prawdopodobnie taka była.
“Przewodnik miał na nogach raki, które nie nadawały się do bezpiecznego przemieszczania się w danym terenie i warunkach” Przykre, ale to b definitywne stwierdzenie.
Bardzo ważne aby biegli ocenili wyposażenie i wspinaczkowe(zimowe) umiejętności każdego członka zespołu i wpływ tego na wypadek.
Jeżeli technika poruszania się (z lotną) i nietypowe wyposażenie miały istotny wpływ na wypadek i jego przebieg to upubliczniony komentarz tego w zestawieniu z poziomem ponoć niemałego doświadczenia i posiadanych uprawnień ofiar jest dla następnych “doświadczonych turystów górskich” konieczne.
Jeżeli lina była po upadku cała to znaczy, że podczas wspinaczki używali lotnej asekuracji?
jezeli “po upadku” nie dyndały na niej przeloty to raczej Lotna..
No chyba, że lina “wyszła” poza karabinek przelotu który został w ścianie – mało prawdopodobne.
Stała, niewielka odległość między członkami zespołu wskazuje na zwyczajną lotną.
Też mało prawdopodobne, ale nie można wykluczyć, że prowadzący zakładał jakiś przelot, który potem ostatni zwijał, lub korzystano z istniejących(?). Oględziny u góry wyjaśnią technikę poruszania.
Oględziny nie wrócą życia, no ale co ja tam wiem jak się nie znam na przelotach. Oczywiście fachowe wyjaśnienie jest ważne jako nauka dla następnych śmiałków, to rozumie też nie znająca się.
dobrze rozumie.
Z takich zdarzeń powstają wnioski, ktòre nast. w postaci korekt norm, technik, przepisów, szkoleń, udoskon. sprzętu itp chronią następnych.
Dlatego stwierdzanie ze “głupota” przed dogłębną analizą zdarzenia nic poza ekscytowaniem gawiedzi nie wnosi do tematu.