Grillowanie stało się „sportem narodowym” Polaków. Mało jest bowiem takich osób, które choć raz w ciągu lata nie rozpaliły grilla, aby na świeżym powietrzy upichcić coś na rozżarzonych węglach. Stąd też węgiel drzewny stał się artykułem pierwszej potrzeby. Można go kupić dosłownie wszędzie, bądź to w postaci zwęglonych kawałków drewna, bądź też zgrabnych brykietów. Czy jednak jest on bezpieczny dla naszego zdrowia?
To pytanie pojawia się coraz częściej w rozmowach prowadzonych przez mistrzów grillowych ceremonii, mających zazwyczaj własne zdanie na temat tego, na jakim węglu najlepiej piec mięsa i warzywa.
I nie chodzi o to czy przygotowany w ten sposób posiłek jest zdrowy, czy nie. Bo na ten temat dyskutować można długo, a i naukowcy mają ciągle w tym temacie coś nowego do powiedzenia. Nieprzyjemna woń W tym wypadku chodzi o to, czy węgle, na których grillujemy nie emitują podczas spalania jakichś szkodliwych substancji. Bo co do tego można mieć pewne wątpliwości słuchając opowieści przy… grillu. – Kupiłem ostatnio worek węgla drzewnego i gdy tylko go rozpaliłem na grillu poczułem bardzo intensywną, nieprzyjemną „chemiczną” woń. Towarzyszyła mi przez cały czas, gdy węgle były rozżarzone – tłumaczył nam pewien zapalony miłośnik „sobotniego grilla” dodając, że zapach był taki, jakby paliły się podkłady kolejowe. Przynajmniej takie porównanie przychodziło mu wtedy do głowy. – Czy ktoś w ogóle kontroluje jakość węgla drzewnego pod kątem jego przydatności do przygotowywania potraw? – pytał redakcję dodając, że słyszał, iż obecnie większość sprzedawanego w Polsce węgla drzewnego pochodzi z zagranicy, głównie z Ukrainy. – Z czego się go tam wytwarza i czy nadaje się on na domowego grilla? – zastanawiał się, a jego obawy nie są pozbawione racji. Zwłaszcza że dawniej węgiel drzewny prawie w całości wykorzystywany był w procesach produkcyjnych przemysłu ciężkiego, głównie w metalurgii i hutnictwie. Teraz jest inaczej. Służy najczęściej do grillowania potraw.
Badań nie ma
Postanowiliśmy sprawdzić jak sprawy się mają, a wnioski – do jakich doszliśmy – nie napawają zbytnim optymizmem. Okazało się bowiem, że jakość węgla drzewnego nie jest przedmiotem zainteresowania służb sanitarnych, bo – jak wyjaśnił nam Jarosław Rutkiewicz, szef bielskiego sanepidu – nie jest to produkt do kontaktu z żywnością. Inspektorzy sanitarni i owszem mogą sprawdzać, w jaki sposób substancje powstające podczas spalania węgla drzewnego wpływają na jakość pieczonej nad nim żywności, lecz sam węgiel badany przez nich nie jest. Poza tym dotyczy to wyłącznie komercyjnych punktów gastronomicznych (restauracji, barów), ale Jarosław Rutkiewicz nie ukrywał, że badania takie raczej nie są przeprowadzane. Najczęściej kontrolowany jest proces wędzenia produktów spożywczych. Sprawdza się wtedy jak dym wędzarniczy wpływa na jakość żywności podanej takiej obróbce.
Wydumany problem?
Co do jakości samego węgla, to instytucją mogącą to sprawdzić jest Inspekcja Handlowa, lecz i tam zbytnio nas nie uspokojono. Okazuję się bowiem, że do tej pory – przyznała Katarzyna Kielar rzecznik Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Katowicach – takich badań nie prowadzano i nie ma ich nawet w planach przyszłych kontroli. Poza tym, zasugerowała, że problem jest raczej wydumany, bo do tej pory nikt jeszcze nie skarżył się IH na jakość czy domniemaną szkodliwość sprzedawanego w Polsce węgla drzewnego. Problemu więc nie ma. Czy jednak na pewno…?
Tym, którzy nadal mają wątpliwości czy to na czym grillują przypadkiem im nie zaszkodzi, można polecić proste rozwiązanie. Zamiast iść na skróty i kupować gotowy węgiel drzewny w sklepie, lepiej wyprodukować w ognisku z drewna dobrej jakości własny żar, a dopiero potem ułożyć nad nim karczek czy skrzydełka. Tak robią chociażby Argentyńczycy, a ci przecież sztukę pieczenia mięs na węglach opanowali do perfekcji.
Większość z nas preferuje grilla nie tylko jako sposób przyrządzenia posiłku na świeżym powietrzu, lecz także jako formę atrakcyjnego spędzania czasu z przyjaciółmi. Są jednak i tacy, którzy wciąż nad rozżarzone węgle przedkładają tradycyjne ognisko. Kiełbaski z rożna czy gulasz z kociołka – nie mówiąc już o ziemniakach z popiołu – stawiają bowiem ponad grillowany karczek czy spieczone żeberka. Czy jednak nadal mogą legalnie oddawać się swojej towarzysko-kulinarnej pasji?
To pytanie zadają sobie coraz częściej miłośnicy czasu wolnego, spędzanego przy płonących żywym ogniem polanach. Temat jest na czasie zwłaszcza teraz, gdy wraz ze zbliżającą się jesienią przyszedł czas palenia ognisk. Wątpliwość czy można je legalnie rozniecać bierze się stąd, iż na terenie większości gmin, w tym także Bielska-Białej, obowiązuje całkowity zakaz spalania wszelkich zielonych odpadów powstających podczas prac pielęgnacyjnych w ogrodzie, w tym gałęzi i konarów drzew. To wszystko – zgodnie z prawem – ma trafiać do kompostowników – przydomowych, bądź ogromnych bunkrów, gdzie biomasa przerabiana jest na kompost na przemysłową skalę. Co jednak gdy chcemy rozpalić w ogrodzie małe ognisko wyłącznie po to, aby przygotować na nim duszonki czy upiec kiełbaskę? Czy i ono będzie nielegalne? Otóż nie. Okazuje się, że ognisko można palić zarówno w swoim ogrodzie, jak i poza nim. W tym drugim przypadku musi to być jednak miejsce do tego wyznaczone. Oczywiście trzeba zachować ostrożność tak, aby ogień nie wymknął się spod kontroli. Należy także respektować przepisy przeciwpożarowe (ognisk nie można na przykład rozpalać w odległości mniejszej niż 100 metrów od ściany lasu), jak i te dotyczące na przykład bezpieczeństwa w ruchu drogowym (dym z ogniska nie może utrudniać kierowcom widoczności). Najistotniejsze jest jednak to – na co zwracają uwagę bielscy strażnicy miejscy – że używane przez nas paliwo nie może być odpadem! Oznacza to, że możemy do tego celu używać wyłącznie drewna czy brykietu posiadającego certyfikat drewna opałowego, czyli takiego, jakie stosowane jest na przykład w domowych kominkach. Byle czego do ogniska dorzucać nie wolno. Warto także nadmienić, że paląc ognisko w lesie (oczywiście w wyznaczonym do tego celu miejscu) nie wolno nam – bez zgody leśników – zbierać leżących w lesie gałęzi czy chrustu. Jest jeszcze jedna sprawa, na którą zwrócili nam uwagę miejscy strażnicy. Otóż palący się ogień nie może być uciążliwy dla okolicznych mieszkańców. I tu jest pies pogrzebany. Konia bowiem z rzędem temu, kto potrafi powiedzieć, co dla kogoś może być uciążliwe. Są przecież tacy, którym przeszkadzać będzie nawet woń pieczonych ziemniaków dochodząca z sąsiedniego ogrodu. I wtedy bez interwencji straży miejskiej może się nie obejść.
Często bardziej szkodliwe są wychylone flaszki przy grillu i może trzeba by było też ustanowić przepis dla grilowania ile i jakiej jakości można stosować napoje.