Wydarzenia Bielsko-Biała

Chcą więcej kasy

Władze Bielska-Białej mają duży problem, a dotyczy on nie tylko stolicy Podbeskidzia. Realne koszty inwestycji okazują się obecnie znacznie wyższe, niż przewidywano konstruując (w roku ubiegłym) tegoroczny budżet miasta.

Wykonawcy chcą za realizowanie konkretnych przedsięwzięć więcej, niż zakładają kosztorysy inwestorskie. A to przecież na ich podstawie w gminnym budżecie rezerwowane są kwoty na poszczególne inwestycje. Widać to zwłaszcza w przypadku przedsięwzięć drogowych. Najniższe oferty przetargowe składane przez wykonawców znacznie przekraczają to, co samorząd zaplanował na realizację danego zadania. Różnice te wynoszą co najmniej 10 procent na niekorzyść gminy. W przypadku kosztownych inwestycji drogowych oznacza to grube miliony, bez których dane przedsięwzięcie nie może dojść do skutku.

PRZYCZYNY CENOWYCH RÓŻNIC

Skąd takie rozbieżności w ocenie faktycznych kosztów? Zwłaszcza że do tej pory było odwrotnie. Drogowe inwestycje udawało się zrealizować za 90, 80 a nawet 70 procent tego, co wcześniej zakładano. Zdarzali się nawet tacy „desperaci” – usłyszeliśmy w Miejskim Zarządzie Dróg – chcący za wszelką cenę zdobyć jakieś zamówienie, którzy oferowali, że wykonają dane zlecenia za 60 procent tego co przewidywał kosztorys inwestorski. Te czasy już jednak minęły.

Andrzej Kostyński, zastępca dyrektora bielskiego MZD, wskazuje na kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Tłumaczy, że osoby przygotowujące dla MZD kosztorysy nie biorą cen z sufitu, lecz są zobligowane korzystać z specjalnych opracowań sekocenobudu, popularnej bazy cenowej. Zamieszczone w nich wskaźniki są pochodną faktycznych cen, jakie zleceniodawcy musieli jakiś czas temu zapłacić za konkretne działania inwestycyjne (dane te są zbierane w gminach w całej Polsce). Siłą rzeczy opracowania te odnoszą się do kosztów w pewnym sensie już nieaktualnych, bo w ciągu ostatnich kilku miesięcy wzrosły ceny wielu materiałów wykorzystywanych w drogownictwie, w tym kruszyw i masy bitumicznej. Podrożała także – i to sporo – robocizna. Stąd też to, co aktualnie kalkulują wykonawcy, odbiega od tego na czym bazują kosztorysanci przygotowujący kosztorysy dla MZD.

ZMIANA KONIUNKTURY

Poza tym – zwrócił uwagę Andrzej Kostyński – ostatnimi czasy odwróciła się koniunktura na rynku inwestycyjnym. Teraz to wykonawca, a nie inwestorzy dyktują warunki. Dlatego też korzystając ze swoich „pięciu minut” chcą zarobić jak najwięcej. Zwłaszcza że firm mogących sprostać zapotrzebowaniu rynku inwestycyjnego jest w kraju coraz mniej. Wielu drobnych wykonawców nie wytrzymało bowiem konkurencji ze strony dużych graczy i wykruszyło się z rynku. Ci, co zostali, są obecnie panami sytuacji. Co się stanie z zaplanowanymi inwestycjami, których koszty realizacji znacznie przekraczają to, co wcześniej założono? Decyzja należy do władz miasta, które muszą znaleźć pieniądze (najczęściej przesuwając je z innych zadań) na pokrycie różnic lub zrezygnować z realizacji danego przedsięwzięcia w tym roku budżetowym.

google_news